W Warszawie trwają obchody 70. rocznicy powstania w Getcie Warszawskim. Wystarczy prześledzić anglojęzyczne media – i amerykańskie, i izraelskie, aby zauważyć, że 19 kwietnia to dla Żydów z całego świata bardzo ważny dzień. Powstanie w getcie jest dla nich istotne tak, jak dla Polaków Powstanie Warszawskie.
Dla Polaków ta rocznica zresztą też jest bardzo ważna, o czym świadczy wielka skala tegorocznych obchodów. Otwarte zostanie wybudowane specjalnie na tę rocznicę Muzeum Historii Żydów Polskich. Wieczorem niebo w Warszawie rozświetlą dwa reflektory – jeden stojący przed nowym muzeum, a drugi przed Muzeum Powstania Warszawskiego (jak zauważyli przy tym koledzy z Niepoprawni.pl, będzie to nic innego, jak pomnik światła, a HGW 2 lata temu głosiła, że pomniki światła to ”nazistowski pomysł”).
Waga przywiązywana przez Żydów i Polaków do powstania w getcie nie może dziwić. Na tle tego wielkiego społecznego zaangażowania dziwi więc niezmiernie, że z Izraela do Polski przybyła tylko niewielka delegacja pod przewodnictwem ministra edukacji Shai Pirona. Nie ma prezydenta, nie ma premiera, nie ma nawet ministra spraw zagranicznych! A jeszcze w lutym media podawały, że do Polski 19 kwietnia przybędzie prezydent Szymon Peres.
Oczywiście, Izrael jest teraz w trudnej sytuacji – w Syrii trwa wojna, być może jest przygotowywana akcja w Iranie. Ale przecież Izrael od początku istnienia niezmiennie jest w trudnej sytuacji. Jakoś trudno mi zrozumieć, czemu chociaż jeden z najważniejszych izraelskich polityków nie przyjechał do Warszawy w tak symbolicznym dla obu naszych narodów dniu.
W polityce międzynarodowej nie ma przypadków. W dyplomacji każdy gest jest ważny. Pytanie więc: Co chce nam powiedzieć Izrael i dlaczego?
Inne tematy w dziale Polityka