Są dwie możliwości: albo PiS ma nieprawdopodobnego pecha - i to w skali światowej, albo ktoś wewnątrz partii sabotuje jej działania. Ostatnie dni w wykonaniu ugrupowania Kaczyńskiego powinny być wyczerpująco opisane w podręcznikach od PRu. Bo jeśli ktoś będzie za kilka lat szukał informacji o tym, jak nie promować inicjatyw politycznych, to projekt Gliński okaże się kopalnią wiedzy. - napisał w serwisie 300polityka.pl dziennikarz Polsatu Piotr Witwicki.
Witwicki zarzuca strategom PiS, że promując postać prof. Piotra Glińskiego popełniają błąd za błędem. Generalnie można by się z tą opinią zgodzić, zwłaszcza w kontekście wydarzeń po ustąpieniu Benedykta XVI. Oczywiście, koincydencja historycznej przemowy papieża i składanie wniosku przez PiS było wyjątkowym przypadkiem, ale przypadkiem nie były już próby podejmowania przez partię dalszych działań w okresie medialnego (i co ważne – także społecznego) zainteresowania tylko jednym tematem, czyli Watykanem.
Nie zgadzam się jednak z Witwickim, gdy zaczyna się rozwodzić, że PiS popełnił również błąd wówczas, gdy nie brał pod uwagę medialnej wrzawy wokół rozpoczynającego się procesu Katarzyny W.. Sprawa Katarzyny W. to jeden wielki temat zastępczy, zresztą jeden z wielu. PiS nie może przejmować się każdą tego typu sprawą, bo po prostu nigdy nie miałby czasu wyjść z jakąś inicjatywą.
Poza tym, czego w ogóle nie wziął pod uwagę Witwicki, „projekt Gliński” nie jest przecież sprawą nową. PiS realizuje go konsekwentnie już od niemal pół roku. To bardzo dużo, jak na polską politykę. Taka konsekwencja nie jest np. znana rządzącej Platformie, która zdążyła już w tym czasie ze 3 razy zmieniać narracje i taktyki.
Oczywiście taka taktyka PO podoba się i zawsze się podobało dziennikarzom, którzy zachowują się na zmianę jakby byli dziećmi z ADHD lub pozbawionymi pamięci muszkami owocówkami. Na szczęście jednak Polacy powoli mają dosyć cyrku urządzanego im w mediach. Sondaże wykazują stały wzrost poparcia PiS od jesieni zeszłego roku. Może to nie mieć nic wspólnego z „projektem Gliński”, ale najwyraźniej cała rzecz partii nie szkodzi.
A przecież, i o tym chyba przede wszystkim zapomina Witwicki, wybory parlamentarne przecież nie odbywają się już zaraz, tylko dopiero za ponad 2 lata (chyba, że dojdzie do jakichś niespodziewanych wydarzeń, w co jednak wątpię). Prowadzenie przez PiS jednolitej i stałej „narracji” ma więc jak najbardziej sens. Tym bardziej, że akurat ta partia nie korzysta z takiego medialnego wsparcia i ochrony, jaką ma PO. Platformie nikt nie wypomina, że co miesiąc mówi innym tonem (no chyba, że rzecz dotyczy akurat gejów).
PiS nie musi się więc przejmować, że raz na jakiś czas coś „zasłoni” profesora Glińskiego. On jest częścią strategii partii od pół roku i zapewne jeszcze trochę czasu będzie ważnym elementem działań. I to bez względu na wynik głosowania ws wotum. Bo potem (w wynik głosowania akurat chyba mało kto wątpi), PiS będzie mógł przedstawiać Glińskiego jako kandydata na prezydenta i przeciwstawić go już nie Tuskowi, a Komorowskiemu.
Inne tematy w dziale Polityka