Gdyby europejskich polityków zapytać, jakim krajem chcieliby rządzić, wielu z nich zapewne bez wahania wskazałoby Polskę. U nas bowiem polityk może wcisnąć ludowi (bo trudno mówić w przypadku Polaków o "obywatelach") każdy kit i nadal czuć się komfortowo.
Nie wierzycie? Wystarczy popatrzeć, co dzieje się teraz wokół tzw reformy emerytalnej. W Grecji przy okazji podobnych zmian trwałyby już regularne walki wokół parlamentu. We Włoszech, Francji, Hiszpanii lub Niemczech trwałby już strajk generalny, unieruchamiając życie w kraju. A co się dzieje w Polsce? Jakaś rachityczna demonstracja związkowców pod Sejmem – i tyle.
Kiedy podzieliłem się podobną uwagę na Twitterze, jeden z lemingów (Paweł Niezbecki) odpisał mi w ten sposób:
Szczęście ma Tusk, że @Rybitzky 'ch jest niewielu. My Sławianie lubim sielanki i grilla, a nie terror rewolucyjny.
Jest to właśnie ta postawa, którą pokochałby każdy żądny władzy polityk. Po co dbać o swoje interesy, po co interesować się życiem publicznym, skoro można grillować. Ciekawe więc, co taki Piotr Niezbecki myśli o Francuzach, Niemcach lub Brytyjczykach, którzy jakoś zawsze potrafią zadbać o swoje. I np. zablokować przeniesienie produkcji ze swoich fabryk do innego kraju. Albo powstrzymać likwidację stoczni. Albo wywalczyć dla siebie podwyżki bezwzględnym strajkiem.
W Polsce elity polityczne wychowały sobie społeczeństwo, które jest w stanie uznać za niesamowity terror walkę o własne interesy. I zapewne jeszcze bardzo długo Polacy będą pogrążeni w absolutnym marazmie. Oczywiście, kiedyś w końcu się – na chwilę – przebudzą, po po prostu nie będą już mieli za co kupić piwka i kiełbaski na grilla. Lecz bunt głodnych niewolników niczego nie zmieni. Nie doprowadzi do stałych, systemowych przemian.
Niewolnicy wyrażą swój gniew, dostaną do łapy jakiś ochłap i wrócą do grilla. Kraj bez świadomych swych praw i interesów obywateli nie jest realnym państwem, a tylko terytorium, gdzie każdy większy cwaniak może robić, co tylko zechce.
Inne tematy w dziale Polityka