Symbolem zdrady państw Zachodu wobec Polski stały się konferencje w Teheranie oraz Jałcie, gdy nasz kraj praktycznie oficjalnie oddano Związkowi Sowieckiemu. Jednakże pierwsza zdrada ze strony „sojuszników” spotkała nas jeszcze przed wybuchem wojny.
Już następnego dnia po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow treść tajnego protokołu tego dokumentu była znana zachodnim wywiadom: amerykańskiemu oraz brytyjskiemu. W zasobach Wikipedii możemy odnaleźć treść depeszy wysłanej z moskiewskiej ambasady USA:
Zostałem poinformowany w ścisłym zaufaniu, że osiągnięto wczoraj wieczorem pełne porozumienie między rządami sowieckim a niemieckim odnośnie do spraw terytorialnych w Europie Wschodniej, w wyniku którego Estonia, Łotwa, wschodnia Polska i Besarabia są uznane za sferę żywotnych interesów sowieckich. Mój informator dodaje, że artykuł czwarty, który zabrania każdemu z kontrahentów przystępowania do jakiejkolwiek grupy mocarstw skierowanej przeciw drugiemu, wyklucza nie tylko przyłączenie się Sowietów do sojuszu anglo-francuskiego, ale również jakąkolwiek kolaborację niemiecko-japońską. Poinformowano mnie, że rokowania były prowadzone osobiście przez Stalina, który nie ukrywał przed Ribbentropem, iż był od dawna za zbliżeniem sowiecko-niemieckim. Po zawarciu traktatu Stalin wypił toast za Hitlera i za "wznowienie tradycyjnej przyjaźni niemiecko-rosyjskiej". Poinformowano mnie, że w wyniku dyskusji odnośnie do spraw terytorialnych, dotyczących krajów położonych między Niemcami a Związkiem Sowieckim, osiągnięto milczącą zgodę, iż Związek Sowiecki otrzyma kompensaty terytorialne, jeśli sobie będzie ich życzył, za zmiany terytorialne, które Niemcy mogą wprowadzić w tych regionach.
Brytyjczycy nie powiadomili Polaków o rzeczywistym charakterze paktu Ribbentrop-Mołotow z prostego powodu. Rząd w Warszawie mógłby sobie zdać sprawę ze skali zagrożenia – i w ostatniej chwili pójść na ugodę z Hitlerem.
Niewykluczone, iż wódz III Rzeszy zgodziłby się na pokój z Polską (oczywiście, Rzeczpospolita słono by za ten pokój zapłaciła). Ale na taki obrót wypadków byłby skrajnie niekorzystny dla Francji i Wielkiej Brytanii. Wówczas to przeciw nim natychmiast obróciłaby się niemiecka machina wojenna.
Nasi „alianci” zataili więc prawdę i udzielili Polsce gwarancji, których i tak nie zamierzali dotrzymywać. Polacy stanęli do walki „zwarci i gotowi”, a Francuzi oraz Brytyjczycy schowali się za Linią Maginota.
Na ponurą historyczna ironię zakrawa fakt, że dwa zachodnie mocarstwa w żaden sposób nie potrafiły wykorzystać czasu, jaki zdobyły zdradzając Polskę.
Inne tematy w dziale Kultura