Nie warto oceniać tego co już się stało i czy można było inaczej ratować strefę euro przed kryzysem. Robiłem to publicznie przez dwa lata. Uważałem i uważam, że elity polityczno-finansowe strefy euro wybrały niebezpieczną drogę, która może doprowadzić do katastrofy. Poniżej pokażę dwie główne patologie i ich możliwe długookresowe skutki:
Trzyletni program pożyczek z EBC dla banków patologizuje sektor bankowy w strefie euro i kieruje tę strefę na ścieżkę scenariusz japońskiego z minionych 20 lat. Warto zwrócić uwagę na dwa zjawiska. Po pierwsze, banki z innych krajów sprzedają tak szybko jak mogą obligacje rządu Włoch i Hiszpanii, żeby uniknąć strat. Te obligacje kupuje EBC, ale też w dużych ilościach kupują banki włoskie i hiszpańskie. Zatem na wypadek problemu z obligacjami Włoch i Hiszpanii tamte sektory bankowe są narażone na bankructwo znacznie bardziej niż rok temu. Po drugie, banki we Włoszech i w Hiszpanii kupują obligacje rządowe i wygaszają kredyty dla sektora prywatnego, dusząc tym samym gospodarkę. W Japonii są banki, w których obligacje rządowe mają większy udział w bilansie niż kredyty dla sektora prywatnego, co jest absurdalne i dramatycznie ogranicza potencjał rozwojowy gospodarki. Zatem strefa euro się rozdziela, banki północy ograniczają ryzyko Włoch i Hiszpanii, a banki południa zwiększają to ryzyko, pożyczając tanio pieniądze od EBC i kupując obligacje swojego rządu. Dla północy to jest rozsądna strategia, bo w przypadku krachu efekt domina będzie słabszy, banki północy ucierpią mniej, za to banki południa popadną w potworne tarapaty. Najciekawsze będzie to, że krótkoterminowe wyniki mogą przykryć to ryzyko, bo banki południa mogą pokazać dodatkowy zysk z tego carry trade (pożyczam od EBC na 1% inwestuję w odpowiednie obligacje Włoch na 3%). Mam nawet wrażenie, że taka polityka pozwoli elicie finansowej północy odciąć się od finansjery z południa, a całe ryzyko przyszłych kłopotów przerzucić na podatnika, który pośrednio gwarantuje pożyczki, których bankom południa udziela EBC. Ale to akurat mnie nie dziwi, bankierzy świata zachodu zawsze byli wystarczająco sprytni, żeby na czas zdążyć się wycofać, albo jeżeli nie zdążyli, to przerzucić koszty na podatnika. Czyli za kilka lat łatwiej będzie odciąć południe Europy od strefy euro, bo koszty poniesie tylko podatnik, a nie bankierzy.
Podsumowując, patrząc na to co się dzieje z właściwego dystansu można dostrzec procesy, które zagrażają przyszłości Europy. Działania elit polityczno-finansowych mogą doprowadzić w ciągu kilku lat do powstania silnych nastrojów antyunijnych w wielu krajach, a reakcją na rządy przywiezione w teczkach mogą być niedemokratyczne działania, być może związane z wojskiem, w tych krajach w których są takie tradycje. Jeżeli takie działania nastąpią, to wówczas północ będzie gotowa odciąć południe, ponieważ finansjera zmniejszy swoje zaangażowanie na południu, a pozostałe ryzyko przerzuci na podatnika.
Witamy w nowoczesnej Europie, na miarę XXI wieku.
Komentarze
Pokaż komentarze (18)