Każde wybory prezydenckie mają być szansą na dokonanie poważnych zmian na polskiej scenie politycznej. Wśród części społeczeństwa czy też publicystów widać chęć, aby powstała kolejna siła, która mogłaby podważyć duopol PiSu i PO, choć bardziej należałoby skupić się na postaciach Jarosława Kaczyńskiego oraz Donalda Tuska. Część polityków młodszego pokolenia, w tym tych kandydujących obecnie na najważniejszy urząd w państwie, buńczucznie mówi o odesłaniu tych dwóch panów na emeryturę. Jednak wiadomo, że przedstawiciele innych ugrupowań są nieefektywni i mogą liczyć tylko na nieuchronny upływ czasu, prosząc los o to, że jakoś uda im się być głównymi rozgrywającymi w polskiej polityce. Tylko jeżeli teraz nie są w stanie wywalczyć sobie tej pozycji, to czy uczynią to za 5, 10 15 lat?
Chciałbym również zaznaczyć, że widzę ewidentne zagrożenia dla Rzeczpospolitej, płynące z pogłębiającego się konfliktu pomiędzy dwoma głównymi siłami, a niepewna sytuacja międzynarodowa jeszcze intensyfikuje poczucie niebezpieczeństwa i rodzi dodatkowe wyzwania, z którymi musi się zmierzyć polskie państwo. Z drugiej strony nie widzę możliwości, aby ktoś spoza układu PiS- PO znalazł sposób, aby efektywnie wdrożyć swoje postulaty. Przecież partie polityczne rozlicza się ze sposobu sprawowania władzy oraz wdrożonych pomysłów, a nie niezrealizowanych pomysłów, marzeń politycznych, jaka byłaby Polska gdyby inni się łaskawie przesunęli w obecnym systemie. Wiadomo, że władzę trzeba sobie wydrzeć, a na to nie mają obecnie szans Mentzen, Bosak, Zandberg, czy zużyty już Hołownia.
Trudno ich porównywać do kogoś, kto zdążył wyeliminować dwóch innych tenorów, czyli Płażyńskiego i Olechowskiego, a następnie totalnie spersonalizował to, co możemy uznawać za sukces polityczny. Przecież patrząc na jego karierę, jego zwycięstwa nie były żadnym triumfem idei (o ile można jakąkolwiek zauważyć w post-polityce) lub wizji politycznej, tylko sukcesywne pięciem się w górę. W dodatku swobodnie przechodził sobie z polityki krajowej do europejskiej, rozsadzał pozycje baronów lokalnych, a gdy trzeba było odsunąć PiS od władzy, to tylko Tusk mógł stanąć na czele rządu, podporządkowując sobie innych liderów partyjnych.
Z drugiej strony mamy człowieka, który niemalże sam pcha całe środowisko polityczne, które chce podważyć podstawy funkcjonowania III RP oraz zreformować porządek polityczny, prawny, gospodarczy i społeczny. Obecnie Jarosław Kaczyński został niemalże sam, po śmierci swojej najbliższej współpracowniczki, otoczony wąskim gronem oddanych osób, musząc przy tym uważać na tendencje odśrodkowe oraz młodszych, którzy chcą podważyć jego pozycję w samej partii, choć oficjalnie będą uprawiać czołobitność przed Prezesem.
Nigdy nie napisze, że duopol jest rozwiązaniem optymalnym, lecz jest układem znanym, w którym polscy wyborcy, komentatorzy oraz sami politycy potrafią się odnaleźć i w którym niemalże zapuścili korzenie, przystosowując się i odgrywając wcześniej nakreślone role. A co z pseudoliderami, którzy chcieliby zmienić obecny porządek? Niech coś pokarzą, niech doprowadzą do radykalnych zmian, niech usuną w cień Kaczyńskiego i/lub Tuska, niech wykażą się zdolnościami politycznymi. Pozostaje otwarte pytanie, czy to nie przez brak alternatyw oraz brak innych sił politycznych jesteśmy skazani na duopol? W dużej mierze jest to wina tych, którzy są za słabi, aby zmierzyć się prawdziwymi rozgrywającymi na polskiej scenie, licząc że kiedyś przyjdzie ich czas. Tylko że wtedy oni już nie będą młodzi i perspektywiczni, pojawią się inni, bardziej skuteczni i dynamiczni, a ci wysyłający Kaczyńskiego czy Tuska na emeryturę będą mogli marzyć o swoich niewykorzystanych szansach.
Inne tematy w dziale Polityka