Depresja by Pixlr Ai
Depresja by Pixlr Ai
RudeKitchen RudeKitchen
320
BLOG

Medykalizacja depresji

RudeKitchen RudeKitchen Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Medykalizacja depresji i kultura terapeutyczna to kolejna, przepraszam za wyrażenie, intelektualna moda klasy ideologicznej. Wszystkie strony sporów medialnych na ten temat łączy jedno. Niezależnie od tego, co mówią w chuju mają opinie i los chorych na depresję. Wykluczenie chorych na depresję (i generalnie chorych psychicznie) to również odbieranie nam głosu w naszej własnej sprawie.

A jak powiada Poeta „dla was to zabawa, a nam idzie o życie”. Całkiem dosłownie. Bo dla mnie decyzja o samobójstwie to coś, co podejmuję każdego dnia, czasami nawet co parę godzi. Że jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz. Ale nikogo z tych mędrkujących o medykalizacji depresji i kulturze terapeutycznej to nie obchodzi.

Tam, gdzie klasa ideologiczna widzi idee tam my, chorzy psychicznie doświadczamy cierpienia, wykluczenia i śmiertelnie groźnej choroby. To qrwa zmienia perspektywę. Na wszystko. A zwłaszcza na temat pierdolenia, z którego nic nie wynika.

Bo co to jest w istocie medykalizacja depresji, medykalizacja depresji z perspektywy chorego?

W praktyce. Idę do lekarza i dostaję tabletkę dzięki której funkcjonuję.

To potraktowanie depresji jak każdej innej choroby. To wielka ulga dla chorych w kulturze gdzie ich stan jest oceniany w kategoriach moralnych: lenistwo, acedia, opętanie a dominuje paradygmat wiecznego zapierdolu i samorozwoju. i moralny przymus efektywności i produktywności.

Tak jak gastrolog zajmuje się układem trawiennym a kardiolog serce, tak psychiatra zajmuje się psychiką i jej chorobami. Chorobami i ich leczeniem zajmuje się medycyna. Częścią medycyny zajmującą się chorobami psychicznymi jest psychiatria. I tak jak w każdej chorobie medycyna proponuje różne środki i metody lecznicze. Czy to coś, czemu trzeba się przeciwstawiać? Że ludzie którzy spędzaliby dni w rozpaczy, a wielu by nie żyło (jak zapewne i niżej podpisany) żyje i funkcjonuje, nawet jeśli gorzej niż ludzie zdrowi to jednak.

Dla mnie medykalizacja to po prostu normalizacja depresji, to że jestem traktowany tak samo jak ktoś, kto ma cukrzycę, czy niewydolność krążenia. To nie tyle koniec, bo do tego daleko, ale znaczące zmniejszenie wykluczenia chorych psychicznie, zwłaszcza znaczące dla klasy niższej.

Często przeciwstawia się medykalizację depresji zmianom systemowy. Ale jakie to konkretne zmiany systemowe miałyby wyleczyć moją depresję to już nikt nie mówi. Bo tez jak napisałem wyżej nie chodzi wcale o pomoc chorym. A o własne ego.

W tym kontekście pojawia się nieraz Mark Fisher podkreślający systemowe (w sensie sytemu kapitalistycznego) przyczyny depresji i wskazujący na odbudowę świadomości klasowej jako jeden z kluczowych elementów walki ze zbiorową depresją. I z tym jak najbardziej się zgodzę i sam dorzucę pewnie kiedyś argumentów do tego, co pisał Fisher. Ale pisał on ograniczeniach modeli biologicznych i psychologicznych i ich uzupełnieniu o społeczny. A nie jak robi to sekta „medykalizacji” przeciwstawia złą psychiatrię dobrej psychoterapii albo leczeniu tańcem, mantrą i braniem narkotyków.

Mówienie o zmianach systemowych i negowanie pomocy jaką dają leki antydepresyjne jest tym samym, co w sytuacji, gdy w mieście grasuje obłąkany zabójca, bo był gwałcony w dzieciństwie, zacząć kampanię przeciwko gwałceniu dzieci, zamiast powstrzymać zabójcę. Albo zamiast insuliny fundować chorym na cukrzycę pouczające gadki, że nie powinni byli jeść słodyczy.

I jest też oczywiście w tym aspekt klasowy, jest w tym niewidzialna ideologia, według której biedacy to podludzie, Morlokowie, nie zasługujący nawet na zauważenie.

Bo kiedy ktoś mówi, że nie leki a psychoterapia to oznacza to zasoby. Oznacza to czas na terapię, oznacza to pieniądze na terapie. W kraju gdzie jest coraz więcej biednych pracujących to kluczowy systemowy problem.

Plus oczywiście to, że dla pracowników z dołu hierarchii ujawnienie się ze swoją chorobą to ryzyko utraty pracy. A o wiele łatwiej ukrywać branie tabletek, niż regularne wizyty u psychoterapeuty.

Osobną grupę w tej sekcie, radykalna, stanowią dzierżawcy foliowej czapeczki. Czy jawni jak celebrytka, która z oczami jak spodki reklamowała swoją książkę o tym, że z depresji wyleczysz się, stojąc przed lustrem i mówiąc, że jest zajebiście czy ukryci jak radiowy filozof, wyznawca Freuda. Nie ma obowiązku wiedzieć, więc wyjaśniam, że dzisiaj Freud jest przede wszystkim ciekawostką i kamieniem milowym w rozwoju psychologii, ale jego teorie są traktowane przez naukę równie poważnie jak koncepcje elan vital i flogistonu.

Natomiast, tak jak nie może być medykalizacji choroby, bo ta z natury jest domeną medycyny, wszystko jedno czy to sraczka czy depresja (bywa, że jedno z drugim się łączy, jak u mnie, nie polecam tego stylu życia) to można i trzeba oczywiście mówić o redukcjonizmie.

Czy to psychiatrycznym czy psychoterapeutycznym, biologicznym, neurologicznym. Depresja jest złożoną chorobą o wielu przyczynach i objawach i wciąż nauka okrywa nowe mechanizmy i przyczyny tej choroby. By wspomnieć tylko o jednym z najważniejszych odkryć biologii XXI wieku, czyli znaczeniu mikrobioty jelitowej dla naszego zdrowia i jak pokazały badania również dla rozwoju i leczenia depresji.

Tak jak w przypadku np. cukrzycy potrzebna jest zmiana indywidualna i systemowa na poziomie diety i stylu życia, i insulina tak samo jest w przypadku depresji. Te podejścia nie są sprzeczne a komplementarne. Leki, psychoterapia i kiszona kapusta i kefir (nie, że razem, nie polecam sraczki jako stylu życia). I do tego stabilne zatrudnienie i podstawowe bezpieczeństwo finansowe i mieszkaniowe. Ta ostatnia kwestia właściwe wchodzi w zakres medycyny stylu życia więc tez „medykalizacja”

Jeżeli przejrzymy szacunkowe oczywiście dane na temat tego ile osób korzysta z pomocy psychiatrycznej i psychoterapeutycznej, a ile jej potrzebuje, bo choruje psychiczne to dane dla Polski są przerażające. Z pomocy korzysta zaledwie co trzeci potrzebujący. Czy to „medykalizacja” i „kultura terapeutyczna”?

Problemem (a jakże, mającym swój aspekt klasowy) jest od zawsze, na szczęście coraz mniejszy, brak świadomości. Większość życia przeżyłem, przecierpiałem, nieświadomy swojej choroby.

Widzę to choćby po tym, jak ludzie reagują na to, co pisze od kilku lat o swojej chorobie. Nieraz spotkałem się też z reakcją, zwłaszcza u mężczyzn, że jak to, ja na depresję, taki prawdziwy facet? Ta stygmatyzacja nie jest problemem, tym problemem jest medykalizacja i kultura terapeutyczna.

Depresja to trochę taka uberchoroba, bo ma objawy dziesiątek innych chorób. Bezsenność, bóle mięśni, zaburzenia pracy serca, ciągłe zmęczenia, zaburzenia odżywiania, biegunka i syndrom jelita drażliwego. Mnie przez lata prócz biegunek męczyły bóle barków i szyi. Dziś wiem, że jedno i drugie jest objawem depresji i gdy się nasila zbliżam się do załamania nerwowego.

Było to coś, czego uczyłem się od momentu otrzymania diagnozy w 2014 roku. Bo depresja to taka choroba, której się trzeba nauczyć, zrozumieć, żeby sobie z nią lepiej nieradzić. Pomogło mi pewnie to, że całe życie lubiłem, nie tyle się uczyć, co dowiadywać się czegoś nowego na jakiś temat i dowiadywać się potem wszystkiego na ten temat.

Ale nie każdy ma tak, że swoje poczucie odizolowania i rozpaczy zagłusza wręcz kompulsywnie zdobywając nową wiedzę. Kompulsja to u mnie leitmotiv, wszystkiego niemal co robiłem. Pracowałem, kochałem, chlałem ćpałem, kupowałem, wpierdalałem się w kłopoty i toksyczne związki. Po to przede wszystkim, żeby odciąć się od tego, co czułem, co czuję. Każdy chciałby się odciąć, gdyby się tak czuł.

I tu możemy wrócić do Fishera, który mówi jednoznaczne. Dzisiaj zbiorowo odcinamy się od tego, co czujemy, kapitalizm wytworzył zbiorową depresję. Która indywidualne objawia się lawinowym wzrostem depresji i innych zaburzeń psychicznych wśród klasy niższej.

I to pokazuje jak nie jest możliwa ani medykalizacji depresji, ani kultura terapeutyczna w realiach późnego kapitalizmu/neoliberalizmu i jak bardzo są to pojęcia zabawki klasy ideologicznej/klasy próżniaczej. Przejaw uprzywilejowania klasowego. Jeżeli uważasz, że istnieje coś takiego jak kultura terapeutyczna, jest to wyznacznik twojego uprzywilejowania klasowego, bo należysz do tej niewielkiej mniejszości, która jest terapeutycznie zaopiekowana, być może nawet nadopiekowana.

Jest też jeszcze jednym sposobem sygnalizowani cnoty, a jak poskrobać to oczywiście jak zawsze i wszystko ma to materialistyczne i klasowe jądro.

Jest sposobem, by zarobić na kolejnej chwytliwej idei, dyskusjach, książkach i przygarnąć parę grantów. Oraz trzymać w ryzach klasę niższą, którą dyscyplinuje się tymi pojęciami “kultury terapeutycznej” i “medykalizacji depresji”, gdy któryś z roboli ma czelność chorować psychicznie.

Co najmniej od siódmego/ósmego roku życia cierpię na zaburzenia psychiczne, a prawdopodobnie nawet wcześniej. Nerwica wegetatywna, lęki, płaczliwość. Jak na to patrzę dzisiaj to prawdopodobnie były to objawy depresji dziecięcej. W wieku 14 lat zaliczyłem pierwszy full opcja epizod depresyjny, a w wieku 16 lat próbę samobójczą.

Wiem, że to było kilkadziesiąt lat temu i że przez te kilkadziesiąt lat nastąpił kolosalny postęp w kwestii chorób psychicznych.

Czy to oznacza, że dziś jako małe dziecko i dojrzewający młodzieniec byłbym zaopiekowany psychoterapeutycznie? Mam nadzieję Czy to jest kultura terapeutyczna? I czy jest czy jest ona kolejną oznaką dystynkcji klasowej czy tyczy się też dzieciaków z klasy niższej? imigrantów z przedmieść? Trwale bezrobotnych? A te grupy społeczne jej najbardziej potrzebują.

Im niżej jesteśmy w systemie społecznym, tym większe ryzyko choroby psychicznej. I tym większe ryzyko, że ktoś, tak jak ja, przeżyje 30 lat w cierpieniu, krzywdząc siebie i innych. Albo nie przeżyje, bo popełni samobójstwo, co przy tak długo niezdiagnozowanej depresji jest raczej norma niż wyjątkiem.

Tak, kultura terapeutyczna jest potrzebna i niezbędna byśmy radzili sobie z epidemią depresji i innych chorób psychicznych. I to nie jako jeszcze jedna gra dominacji i uprzywilejowania a jako powszechna, dostępna, darmowa pomoc, skierowana zwłaszcza, gdzie jest najbardziej potrzebna, czyli do klasy niższej.

Medykalizacja depresji, kultura terapeutyczna i społeczna służb zdrowia psychicznego jest potrzebną odpowiedzią na społeczny kryzys pandemii chorób psychicznych.

Ponieważ nie ma obowiązku wiedzieć to wyjaśniam, że pojęcie klasy ideologicznej pochodzi z pracy prof. Leszka Nowaka z UAM w Poznaniu, twórcy niemarksisstpowskiej dialektyki historycznej.

Jeśli Ty lub ktoś, kogo znasz, zmaga się z problemami zdrowia psychicznego, skorzystaj z fachowej pomocy

W Polsce dostępnych jest wiele zasobów, w tym infolinie kryzysowe, ośrodki zdrowia psychicznego i grupy wsparcia.

Telefon Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym: 116 123

Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży: 116 111

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę: https://fdds.pl/

Centra Zdrowia psychicznego https://czp.org.pl

Stowarzyszenie na Rzecz Zdrowia Psychicznego "Otwarte Drzwi": https://otwartedrzwi.pl/

RudeKitchen
O mnie RudeKitchen

Szef kuchni na emigracji religijno-ekonomiczno-politycznej na pograniczy Królestwa Hanoweru i Wolnego I Hanzeatyckiego MIasta Hamburga. Niemcy> Nie ma takiego kraju. I nigdy nie było

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Rozmaitości