Cokolwiek by o 2007 roku nie sądzić, z pewnością był on pełen emocji. Emocji związanych z rozpadem koalicji, z wyborami, wreszcie z klęską Straszliwego Jarosława/zwycięstwem Teflonowego Donalda (niewłaściwa opcję proszę skreślić). Jak to jednak zazwyczaj bywa - po skoku ciśnienia wszystko prędzej czy później musi wrócić do normy i dziś można już na trzeźwo formułować oczekiwania, obawy a wreszcie- prognozy dotyczące polityki zagranicznej w roku 2008.
Przed rządem Platformy Obywatelskiej stanie problem określenia własnego „ja” politycznego. Na ile będzie to tożsamość zakładająca kontynuację pewnych aspektów polityki Pis-u, na ile zaś pełną negację- czas pokaże. Już dziś widać jednak, że o ile w kwestii polityki zagranicznej, wbrew powierzchownemu pohukiwaniu niektórych propisowskich komentatorów zmianie ulegnie raczej treść niż forma.
Nowe otwarcie
Tusk rozpoczął urzędowanie z jednym mocnym atutem - przekonaniem większości stolic Europy, że z nowym rządem będzie się dało rozmawiać. Nie chcę w tym momencie wnikać czy postrzeganie Polski jako gracza nie tyle twardego, co bezdennie upartego wynikało właśnie z nieustępliwej walki braci Kaczyńskich o polski interes narodowy czy też z jej nieumiejętnego prowadzenia. Otwierało to jednak przed Tuskiem dużą szansę zrobienia korzystnego wrażenia na świecie. A korzystne wrażenie także się liczy, wbrew temu, co piętnujący „dyplomację na kolanach” politycy staraliby się wmówić. Unikanie podbijania hurrapatriotycznej piłeczki stwarza też premierowi szersze pole do manewru. W sytuacji, w której ustąpienie pola o krok przestaje być synonimem hańby narodowej możliwe jest ustalenie kompromisu w kwestiach kontrowersyjnych-chociażby importu polskiego mięsa do Rosji.
Suflerzy polityki
W głośnych zapowiedziach zmiany formy prowadzenia polityki skrywa się jednak zagrożenie jej kompletnego przewartościowania. Już dziś słychać w Warszawie tłumy klakierów nawołujących do pojednania na modłę niemiecką, tzn. polskiego wyznania mea culpa i łaskawego berlińskiego odpuszczenia win.
Czy Tusk uniknie tego niebezpieczeństwa? Dotychczasowe działania zdają się na to wskazywać. Warszawa prowadzi politykę rozsądną tzn. dwutorową. I tak, obok jednoznacznych wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego dotyczących przejęcia zobowiązań przez RFN wobec swoich wypędzonych mamy projekty wspólnej budowy muzeów upamiętniających okropieństwa II Wojny Światowej i totalitaryzmów, które do niej doprowadziły. Wymianie uprzejmości polsko-rosyjskich, deklarowaniu gotowości wsłuchania się w moskiewskie obawy dotyczące tarczy towarzyszy jednoznaczne podkreślenie, iż zgoda ( lub niezgoda) na nią będzie naszą suwerenną decyzją.
Gazociągowy ból głowy
Kluczową kwestią polskiej polityki zagranicznej w nadchodzącym roku pozostanie kwestia Gazociągu Północnego i, szerzej rzecz ujmując, dywersyfikacji dostaw surowców do Polski. Poprzedni rząd zajmował w tej sprawie nieprzejednane stanowisko, uznając działanie Berlina za pozbawione ekonomicznej racjonalności i mające tylko i wyłącznie cele polityczne, na dodatek nieprzyjazne Warszawie. Podobny pogląd zajęły państwa bałtyckie, a i Szwecja zachowuje w temacie Gazociągu daleko posunięty sceptycyzm. Z drugiej strony, jego budowa wydaje się w coraz większym stopniu przesądzona- zarówno z powodu determinacji Kremla, jak i coraz to nowych państw wyrażających gotowość do podłączenia się do projektu (vide Holandia). W tej sytuacji w gabinecie Tuska odżyła koncepcja Schnepfa- w myśl, której w momencie gdyby blokowanie projektu okazało się niemożliwe należy się do niego przyłączyć, minimalizując wynikające z niego straty.
Ile Kaczyńskiego w Tusku?
Pomijając wyśmiewane dzisiaj populistyczne hasła o cudzie gospodarczym, jednym z lejtmotywów kampanii PO było zerwanie z PiS-owską polityką zagraniczną, rzekomo ustawiającą Polskę w roli czarnej owcy Europy. Rzeczywistość okazała się odrobinę bardziej skomplikowana. Zarówno braciom Kaczyńskim, wbrew pohukiwaniom Czerskiej, daleko do eurosceptycyzmu (patrz: solidne poparcie dla Traktatu Reformującego ze strony Prezydenta) a i Donald Tusk wydaje się zdawać sprawę z tego, że nie da się już dłużej prowadzić polityki w stylu Bronisława Geremka. Czy wyciągnie z tego jakieś praktyczne wnioski - zobaczymy. Do tej pory jednak, przy całej PR-owskiej i propagandowej zmianie lider Platformy zaskakująco łatwo wszedł w buty Jarosława Kaczyńskiego.
Aleksander Siemaszko
Rubikkon
Inne tematy w dziale Polityka