Czy zastanawiałeś się kiedyś, co znaczy tak naprawdę być „trendy”, „na czasie”, „jazzy”? Czy może używałeś tych słów tylko dlatego, że inni czynili tak samo? Pytanie proste, ale wątpię czy chociaż połowa z nas próbowała sobie kiedyś odpowiedzieć na „tak banalne pytanko”.
Niestety statystyki mówią same za siebie. Tak jak w sporcie, tak i w modzie pozostajemy wciąż na szarym końcu. Czy to oznacza, że jesteśmy bandą przebierańców pozbawionych poczucia smaku? Wobec obserwacji wśród
chociażby ludzi z Uniwersytetu Warszawskiego oraz opinii obcokrajowców takie twierdzenie wydaje się być stanowczo przesadne. Anna z Hiszpanii uważa, że: „Polacy ubierają się całkiem fajnie” i wcale nie różnią się w tej materii wiele od swoich rówieśników z zagranicy. Natomiast Daniel z USA postrzega Polki jako „stuprocentowe elegantki w przeciwieństwie do Amerykanek”. Czy zatem źródło sprzeczności leży w tym, że coś, co jest trendy jednocześnie może takie nie być? Zdaniem DeeDee Gordon i Baysie Wightman, najbardziej znanych coolhunterek na świecie – tak, bo wszystko zależy od tego kto to nosi. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być oczywista. „Kluczem jest szukanie cool ludzi a potem cool rzeczy”– twierdzi Malcolm Gladwell, dziennikarz „NewYorkera,” autor artykułu „The Coolhunt”. Co w praktyce oznacza, że zabawne buty „futrzaki” ubrane do letniej sukienki z pewnością nie miałyby szans przebicia się, gdyby nie zaczęła w nich paradować po londyńskich ulicach jedna z top modelek.
„Moda w naszym życiu zaczyna odgrywać coraz większą rolę, a bycie „cool” stało się zjawiskiem masowym” – uważa socjolog z UW Izabela Rylska. Socjologowie od lat zajmują się badaniami na ten temat, a spece od marketingu skwapliwie czerpali z wyników ich pracy. Niestety trendy wśród młodzieży zmieniają się błyskawicznie i są przelotne. Lekarstwem na to staje się coraz bardziej popularny marketing szeptany, który jest czymś naturalnym. To po prostu zwykła wymiana opinii. Zdarza się codziennie, w każdej chwili. Każdy z nas bierze w tym udział. To właśnie naturalne zachowanie postanowiono wykorzystać na szerszą skalę. Dlatego nowe zawody takie jak coolhunter i trendsetter dokonują rewolucji we współczesnym marketingu.
O pracy coolhunterów wypowiada się Dariusz Kubuj, dyrektor strategiczny Ogilvy Brand Consulting: „Mają oni dostarczać ciekawostek, wychwytywać nowinki i dostarczać tych informacji firmom, które potem będą lansować nowe nurty”. Na ich pracy wzorują się właściciele najbardziej znanych marek. Firma Levis w tym celu stworzyła nawet w Londynie specjalną Creative Development Team, zajmującą się wykrywaniem nowych trendów wśród młodzieży. Reebok, gdy tylko dowiedział się od swoich coolhunterów, że w wypuszczonej przez niego serii butów wszyscy wycinają języki, w następnym roku wprowadził zupełnie nowy fason.
By utrzymać swoją markę jak najbliżej klientów, firmy masowo zatrudniają coolhunterów, którzy potem przeczesują nasze ulice, zaglądają do naszych szaf.
Zupełnie w innej roli występują trendsetterzy, których główną rolą jest promowanie nowych marek i tworzenie „pozytywnego klimatu” wokół starych. Trendeksperci po prostu jako pierwsi otrzymują nowe produkty i proszeni są o wyrażenie opinii na ich temat oraz zebranie opinii znajomych.
Takie osoby tak naprawdę nie jest trudno rozpoznać. Ot fajny gość. Bywa w różnych fajnych miejscach, zawsze dobrze ubrany, na luzie, miły, ale co najważniejsze wyróżnia się w tłumie. Nawet się nie obejrzysz, a już będzie twoim przyjacielem. Już po krótkiej rozmowie z nim będziesz chciał być dokładnie taki jak on. W tym momencie stajesz się nieświadomie kolejną ofiarą marketingowej machiny jakiegoś koncernu. W tej roli jednak przede wszystkim spełniają się didżeje, dziennikarze telewizji muzycznych, artyści. Tacy ludzie mają na nas ogromny wpływ. Tym samym wpływają też na to, co nosimy i kupujemy. W Polsce te profesje jeszcze nie są tak doceniane jak za granicą, ale powoli zaczynają nabierać znaczenia. Za narodowych trendsetterów uważa się obecnie między innymi Oliwiera Janiaka i Joannę Horodyńską. Jest więc szansa, że Warszawa w niedalekiej przyszłości będzie mogła stanąć w jednym szeregu z Londynem czy Paryżem.
zdjęcie: Robert Nawara Renata Kamińska (Renifer)
Rubikkon
Inne tematy w dziale Kultura