Generalizowanie bywa zdradliwe. Prowadzić może do niebezpiecznych sytuacji, które subiektywizują rzeczywistość, często tworząc mylne osądy. Jednak, świadoma ryzyka i konsekwencji, pokuszę się o stwierdzenie, że zdecydowana większość młodych ludzi (którzy mimo wszystko zostali w kraju), pomimo i tak zaskakująco wysokiej frekwencji wyborczej, zakopała głęboko wiarę w to, że ma jakikolwiek wpływ na to, jak wygląda życie tu i teraz, w kraju w którym się urodziła. Niesprawiedliwość losu jednak nie jest jedyną przyczyną marazmu, w jaki popadliśmy. Powodów jest wiele, ale chyba najwyraźniejszym jest niebezpiecznie uzależniająca mieszanka bezsilności z mała domieszką biernego ,,olewania”.
Perturbacje na scenie politycznej, kolejne afery i potok obietnic płynący z ust każdego polityka, czy pseudo-polityka stały się już nawet nie irytujące (co byłoby akurat pozytywną reakcją) ale zwyczajnie śmieszne. I może nie jest to niepokojące, ale śmieszność ta doprowadziła do obojętności.
Rzeczywistość traktowana jest jak kolejny odcinek przereklamowanego serialu komediowego z banalną fabuła i przewidywalnym rozwojem akcji, który trochę śmieszy ale przyzwyczaił nas na tyle, że staje się zwyczajnie nudny. Opowiada raczej o kraju nam odległym, gdzie tak naprawdę nie ma miejsca dla nas, dla naszych spraw, a co gorsza jawi się jako obraz, na który za nie mamy w wpływu. Ślepy zaułek, sytuacja patowa i tyle.
Z drugiej strony, czego tu oczekiwać? Jak twierdzi wielu socjologów, młodzi ludzie nie znajdują powodu by ,,walczyć” (bo nie ma o co), angażować się, gdyż nie tyle ich to nie obchodzi, co sytuacja po prostu nie jest aż tak tragiczna. Wspomnienia rodziców działających w podziemiu poprzedniego systemu są usprawiedliwione sytuacja – a teraz nie mamy przecież czołgów na ulicach, ani gróźb przesłuchań i aresztowań, ani totalitarnych rządów, a kontakty z Rosją są wiadomo jakie. Nie ma po co, ani przeciwko komu się buntować. Mimo to, czy naprawdę egzystencja i tworzenie jakiego takiego społeczeństwa obywatelskiego ma się ograniczać tylko do wysłania do kolegi SMS-a żeby schował babci dowód?
Świadomość praw obywatelskich, a co za tym idzie również pewnych obowiązków zdecydowanie nie zajmuje pierwszego miejsca w hierarchii wartości, z resztą bardzo dobrze bo inaczej mieli byśmy problem z fanatykami, lecz przerażające jest to, że swojego miejsca (gdziekolwiek ono by było) po prostu nie ma – nie ma bytu, bo wielu z nas nie ma wiedzy na ten temat. Można by za te braki wychowaniu obarczyć system szkolnictwa – brak odpowiednich zajęć, brak warsztatów, kursów, czy jakiejkolwiek inicjatywy z ,,góry”- to wszystko prawda, ale czy samo narzekanie zmieni rzeczywistość?
Zdaje sobie sprawę z tego, że moje słowa nie są żadną odpowiedzią na postawione w tytule pytanie. Nie miałam takich intencji ani też nie mam specjalnie pewności, że ją znam. Odwieczną prawdą jest, że to, co się wydarzyło lub też jeszcze wydarzy, zależy i zależało od nas. Tak samo to, czego oczekujemy od naszej przyszłości w tym, czy też innym kraju . ,,Wolę błąd entuzjasty niż obojętność mędrca” twierdził Anatole France i tego, jako entuzjaści, się trzymajmy.
Joanna Pyziak
Rubikkon
Inne tematy w dziale Polityka