W natłoku pomysłów na to, jaka ma być szkoła niezbędnym jest podkreślenie i powtórzenie kilku oczywistości.
Po pierwsze rodzice wychowują dziecko, podkreślam rodzice nie szkoła. To rodzice wpajają system wartości w swoją pociechę, to oni formują jego stosunek do otaczającej go rzeczywistości, w końcu to rodzice nie państwo są powołani do wprowadzenia młodego człowieka w terminy takich pojęć jak odpowiedzialność ( za siebie i inne osoby), godność (osobista i drugiego człowieka), świadomość, dobro czy zło.
Szkoła nigdy wcześniej nie zastępowała rodziców i nie zastąpi ich w przyszłości. Szkoła teraz i po wsze czasy stanowić winna suplement, bardzo istotny, ale suplement do wychowania dziecka przez rodziców. Szkoła powołana jest do edukowania, a nie wychowywania. Kształtowanie zainteresowań, budowanie systematyczności w nabywaniu wiedzy, uświadamianie problemów społecznych, tak jak najbardziej, ale nie wychowywanie.
Człowiek, pobierając nauki ma dostawać instrumenty do świadomego kształtowania, swoich poglądów i wyborów w dorosłym życiu, po to by samodzielnie decydować, co jest dla niego najlepsze (jakie i czy pojąć studia, jaki wybrać zawód), podkreślam dla niego, nie dla państwa. Tak człowiek uczyć powinien się dla siebie, własnej satysfakcji i to on powinien czerpać ze swego wysiłku korzyści chociażby materialne nie państwo. Państwo winno tylko i aż stwarzać możliwości samo rozwoju, ponieważ ów młody świetnie wykształcony człowiek chcąc niecącą będzie wpływającą korzystnie na pomyślność innych jednostek. Państwo jednak by przyjąć proponowaną przeze mnie postawę musiałoby przewartościować swoje cele. Odnoszę, bowiem wrażenie, że państwu wcale na takim modelu edukacji nie zależy, więcej je mu ono wrogie. Z czego tak postawa wynika? Z chęci budowania społeczeństwa posłusznego, społeczeństwa państwowego charakteryzującego się „post homosowietikusizmem” czyli uzależnieniem już od najmłodszych lat człowieka od organów państwa, wyzuciem go z potrzeby dążenia do samodzielności we wszelakich jej przejawach. Tak wyrzeźbiona jednostka wbita w bagno marazmu nie za bardzo będzie skłonna do przeprowadzania głębszych krytycznych procesów myślowych wobec otaczającego ją świta, będzie doskonale przygotowanym materiałem do dalszej obróbki dokonywanej przez mędrców z piedestałów.
Taka metoda kształtowania edukacji jest błędna i skazana mam nadzieję na szybką i totalna porażkę tym bardziej, iż osoby ją proponujące są w mojej opinii kompetencyjnie i etycznie do przeprowadzenia takich zmian niezdolne. Premier Giertych postuluje zakaz używania telefonów komórkowych w szkołach, ale w czasie trwania posiedzenia Sejmu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej to gaworzyć można bez jakiegokolwiek zakłopotania. Poseł Wierzejski wznosi gromkie postulaty o rugowaniu przemocy ze szkół, a ja pamiętam jak dziś jego wystąpienie, w którym rad był głosić o kilku pałach, którymi mięli być uraczeni niemieccy parlamentarzyści, mam w pamięci bezkarne obelgi i oszczerstwa wobec innych i brak skrupułów w kłamaniu, w deformowanie tak podstawowych pojęć jak przyzwoitość, w niszczeniu autorytetów, a młodzi bardzo młodzi to widzą i się od wszystkich tych „mężusiów staników” uczą, bo przykład także idzie z góry.
Moje dziecko do takiej szkoły uczęszczać nie będzie.
Inne tematy w dziale Polityka