Cyganie z Kocani.
Najpierw uwaga natury porządkującej:
bardzo proszę wszystkich polityczno-poprawnościowych fanatyków, aby darowali sobie pouczanie mnie o niestosowności określenia „Cygan” i konieczności zastąpienia go słowem „Rom”, bo ja na używanie słowa Cygan dostałem zgodę od bezpośrednio zainteresowanych :-)
A teraz do rzeczy:
wielkie sprawy często zaczynają się od przypadku i takim przypadkiem było poznanie przez współdyrektora naszego Festiwalu, Pana Karola, na targach muzycznych w Kopenhadze pewnego Bretończyka o imieniu Gabriel.
Gabriel jest posiadaczem wielkiego nosa, uroczego francuskiego akcentu, który dodaje wdzięku jego całkiem dobrej angielszczyźnie oraz gigantycznego muzycznego doświadczenia i takich że znajomości.
Ten nos jest doskonale widoczny na załączonym klipie kultowego zespołu Gipsy Burek Orkestar, który zgromadził muzyków z Bretanii i Macedonii i od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło.
Cygańska część tego zespołu pochodzi z Kocani, zagubionej we wschodniej Macedonii miejscowości, w dużej mierze zamieszkałej przez Cyganów.
Gdy Pan Karol, w którymś z będących owocem nawiązanej znajomości mejli zapytał Gabriela o możliwość sprowadzenia na Festiwal zespołu z Bałkanów, urodziła się idea powołania nowej grupy, złożonej z dzieci „dorosłych”muzyków i nazwanej Kocani Junior Orkestar.
Gabriel poprosił Dragana (gra na klipie Gipsy Burek Orkestar na trąbce) i mieszkającego w Macedonii przez znaczną część roku Bretończyka Fancha (ten w kapeluszu - na klipie gra na saksofonie) o wybranie spośród tamtejszej młodzieży najzdolniejszych muzyków i stworzenie z nich zespołu.
Przez 4 miesiące młodzi indywidualiści przychodzili po szkole na próby i zgrywali się w prawdziwą muzyczną grupę.
I kiedy wszystko zmierzało ku szczęśliwemu finałowi, czyli wyjazdowi do Różanegostoku, nastąpiło niespodziewane zacięcie:
starszyzna cygańska się zebrała, pomyślała, podyskutowała i ….zaraz zaraz…że sobie po szkole chłopcy grają – to dobrze, ale jaki festiwal? W jakiej Polsce? I po co im?
I krótko mówiąc, nie wystarczyły rekomendacje Gabriela i Fancha, a potrzebna była oficjalna, opatrzona podpisami i pieczęciami prośba o wyrażenie zgody na przyjazd młodziaków do Polski.
Dopiero kiedy stało się temu zadość, cygańska starszyzna, po kolejnym posiedzeniu, zaakceptowała cały pomysł.
Na opiekuna wyznaczony został Dragan, który, jak to w Kocani, jest spokrewniony a przynajmniej spowinowacony z większością członków zespołu, a dodatkowo czuwać nad artystycznym poziomem grupy mieli Gabriel i Fanch.
Wtedy też nastąpiła kolejna niespodzianka, ale tym razem nie było to zacięcie, a raczej turbodoładowanie:
sprawą zainteresowała się macedońska telewizja, przyjechała do Kocani, zrobiła program i taki się wokół całego projektu zrobił (modne słowo będzie!) buzz, że w rezultacie do Polski z grupą pojechał też operator macedońskiej telewizji, który całą tę eskapadę filmował.
Na miejscu młodzi Cyganie zetknęli się z sytuacją, gdy nie tylko nie byli traktowani przez swoich polskich i międzynarodowych rówieśników z niechęcią czy z irytującym paternalizmem, ale przeciwnie - ze szczerą sympatią i podziwem dla posiadanych umiejętności.
Grali codziennie i kilka razy dziennie, przy okazji i bez okazji, przy Orliku i w murach dawnych, klasztornych cel, gdzie mieszkali.
I na Ośrodkowej sali koncertowej i podczas wyjazdów do Białegostoku i Dąbrowy.
I w swoim gronie, i w ramach corocznej, finałowej Orkiestry Bez Granic.
Bawili się wspólnie i z Polakami i z naszymi gośćmi z innych krajów, a dziewczyny porywały ich do tańca jedna za drugą.
Teraz powinna być puenta (jak najbardziej zresztą uzasadniona i prawdziwa), jak to młodzi Cyganie, po powrocie do Kocani żyją jeszcze Polską, Podlasiem, Różanymstokiem, Festiwalem.
Jak robią dla, przepraszam za wyświechtane słowo – promocji Polski w Macedonii więcej, niż wszelkie dotychczasowe oficjalne przedsięwzięcia dyplomatyczne razem wzięte.
Proszę mi jednak pozwolić na puentę innego rodzaju:
w ostatnich dniach media ogólnopolskie przedstawiają Białystok i okolice, jako polskie centrum zachowań ksenofobicznych, rasistowskich i, jak to się modnie mówi – faszystowskich.
A ja powiem tak: jak ktoś chce psa uderzyć, zawsze kij znajdzie, ale jeśli uderzyć nie chce, a zależy mu na poznaniu, zrozumieniu, uczciwej ocenie, to niech się za rok do Różanegostoku pofatyguje, jak to zrobiła Telewizja i Radio Białystok czy lokalne portale internetowe, które goszcząc u nas wykonały ważną i doskonałą pracę, za którą im niniejszym serdecznie dziękujemy.*
-------------------------------------------
*
PS:
------------------------------------
Inne tematy w dziale Społeczeństwo