Zasznurowana Zasznurowana
328
BLOG

Bardzo prosta droga

Zasznurowana Zasznurowana Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Bóg jest prosty. Droga do Niego jest tak trudna, pokręcona i nie-prosta, bo są na niej wciąż sprawy w ogóle niezwiązane z Nim, które sami sobie wymyśliliśmy, sami zawaliliśmy tę ścieżkę przeszkodami, czasami trudnymi do przejścia. A zrobiliśmy to w jednym zasadniczym celu: by ukryć nasze zmieszanie z powodu odkrycia, kim - bez Niego - jesteśmy. Zamieniliśmy dialog z Nim, w którym w swej nagości stoimy przed Jego obliczem, na... dość szczególne ubrania.

Wymogi kulturowe

Pisanie i niepisane reguły funkcjonowania w grupie, społeczeństwie, rodzinie, które nie są takie złe, dopóki nie uderzają w godność ludzką, wpisaną nam od początku.

Waris Dirie, modelka, która opisała swoją drastyczną historię o tym, jak to została obrzezana jako kilkuletnia dziewczynka (dwie jej kuzynki zmarły w wyniku powikłań po tym „zabiegu”), w jednym z wywiadów opowiedziała, że po wielu latach zapytała swoją matkę, dlaczego tak bardzo ją skrzywdziła, ale matka nie zrozumiała pytania, nie wiedziała, że w ogóle zrobiła coś źle. Wymóg kulturowy stał wyżej niż szczęście, zdrowie, a nawet życie własnego dziecka. Zaburzył w człowieku naturalne odruchy, czyniąc go nieczułym na ból kogoś nawet bardzo bliskiego.

Kiedy patrzę na zdjęcia zdeformowanych twarzy i ciał ludzi poddających się operacjom plastycznym, widzę wiele podobieństw pomiędzy okrutnym zwyczajem panującym w tak wielu krajach, który kaleczy małe dziewczynki, a naciskami zachodniego świata, by zrobić wszystko, aby wyglądać tak, a nie inaczej, nawet za cenę zdrowia i życia. Wewnętrzny przymus dopasowania do jakiegoś „szablonu” obowiązującego w społeczeństwie odbiera zdolność racjonalnego oceniania sytuacji.

Nie buntujemy się, gdy prawa do naszej godności są łamane. Łamiemy je w sobie sami, kiedy z naszych ust padają niewybredne żarty na temat prostytutek stojących przy polskich drogach, które stały się jakby stałym elementem naszego krajobrazu, naszej kultury, będącej zupełnie obojętną na to, co tak naprawdę ten widok znaczy. „Leśne ssaki” – mówi w aucie do mnie kolega na wyjeździe służbowym, ale jego uśmiech gaśnie, gdy widzi moją skrzywioną twarz. „Wielki dramat” – odpowiadam. I nie wiem, czy bardziej myślę o nich czy o nim, który nie do końca rozumie, co to znaczy, że ktoś jest człowiekiem.

Prawo

Adam z Ewą wywaleni zostali z Raju z jednego zasadniczego powodu: nie nawiązali dialogu z Bogiem, kiedy On zwrócił się do nich po ich grzechu. Nie usłyszeli pytania: „Co żeście zrobili?!” (które zapewne zadałby człowiek stanowiący prawo), ale pytanie o to, gdzie są… A oni byli w krzakach, które akurat nie są krzakami literalnie, ale właśnie kodeksami, przepisami i innymi przepisami, którymi staramy się jakoś zasłaniać naszą bezbronność wobec faktu, jak mizerni jesteśmy, gdy nie stanowimy z Bogiem i Jego Wolą jedno. Owoc był pyszny, bo dał na moment złudzenie, że coś można samemu z siebie stanowić i tworzyć i że to będzie dobre. Ale to jest jak smak narkotyku – przemija i chce się go znowu posmakować. Więc smakujemy, a nawet obżeramy się do przesytu.

Bardzo ciekawe jest to, że Bóg wychodzi wciąż do nas z inicjatywą dialogu, zdając się respektować te nasze prawa. Jego wyraźna ingerencja ucinająca wybryki człowieka – albo jak kto woli kara – następuje dopiero wówczas, gdy sytuacja jest bardziej niż dramatyczna (patrz potop czy Sodoma i Gomora). Poza tym jednak funkcjonujemy w świecie, w którym królują ludzkie pomysły na to, co dobre, a co złe, doświadczając każdego dnia rzeczywistości całkowitej wolności woli, którą sam Bóg przecież nas obdarował. Najbardziej w tym irracjonalne jest to, że gdy nasz system nawala, z wielką ochotą obwiniamy właśnie Boga.

Należy zauważyć, że Opatrzność zakłada wykorzystanie praw ludzkich do swoich celów (trzeba mieć czasem wielką Wiarę, by to dostrzec). Mam tu przede wszystkim na myśli historię Zbawienia, której finał rozegrał się w czasach, gdy ludzkie prawo osiągnęło całkiem wysoki poziom, bo przecież prawo rzymskie dało podwaliny prawodawstwu, które znamy dzisiaj. To był jeszcze czas, kiedy co prawda cesarz chętnie obwoływał się bogiem i kazał oddawać sobie boski hołd, ale takie przypadki znamy nawet i dzisiaj (Korea Północna itp.). Jezus ze swoją nauką o godności człowieka, która przewyższa jakiekolwiek przepisy wymyślone przez samego człowieka, przyszedł w chwili, kiedy ówczesny świat – ze swoim centrum w Rzymie – był już co nieco gotowy, by ją przyjąć. Pewna grupa osób zrozumiała, że na tym właśnie polega postęp cywilizacji, że człowiek jest na pierwszym miejscu i jego dobrostan, a nie przestrzeganie praw, które najczęściej w podtekście ma przestrzeganie widzimisię jakiegoś władcy albo grupy trzymającej władzę. Epoka Oświecenia próbowała (niestety z dość dobrym skutkiem) wyplenić z umysłów pamięć o tym, jaka jest proweniencja współczesnego pojmowania praw człowieka. Nie dostrzegamy też, że w tej kwestii wciąż jesteśmy na etapie rozwoju i pewnie długo będziemy.

Lęki o byt 

Spora część nauki Jezusa niesie za sobą przesłanie, by nie martwić się o byt. Jest tego na tyle dużo, że nawet ja zaczęłam rozumieć, że coś musi być na rzeczy. Pojęłam też, że lęk ten jest poważnym hamulcem przed normalnym funkcjonowaniem i że z tego też powodu w ogóle źle się funkcjonuje w tzw. świecie. No ale w sumie nie dziwię się temu za bardzo, bo skoro z takim uporem maniaka ludzie usiłują „uwolnić” się od Boga, to nie mają na czym za bardzo opierać swojego przekonania, że nie ma się czego bać. Owszem, upatrujemy swej siły we wspomnianym wyżej prawodawstwie, bo wydaje nam się, że jak sobie to sami zaplanujemy, to powinno być dobrze. Mocni czują się ci, co dzierżą jakąkolwiek władzę, a wielu ludziom życie schodzi na bieganiu za nią. Mocny jest ten, co posiada, głównie pieniądze, ale też inne dobra, aktualnie postrzegane za coś, co da poczucie bezpieczeństwa. Silniejsi też czujemy się w grupie, więc za wszelką cenę chcemy do jakiejś przynależeć, a że cena bywa bardzo wysoka, to też już w tym wpisie wspominałam. Życie płynie, a my nic – wciąż lęk i trwoga, że zginiemy, że będziemy głodni albo odrzuceni precz i też zginiemy. Nic nas nie nasyca, bo z tego, co widzę, wciąż chcemy więcej.

Odkrywanie, kiedy przychodzi uwolnienie od tej zmory, trwało u mnie dość długo, choć tak naprawdę zawsze czułam to podświadomie. Jedynym źródłem spokoju o swój byt i przyszłość jest ufne oparcie się na wszechmocy Stwórcy i głębokie przekonanie o nieśmiertelności swego istnienia. Chcemy żyć. W dodatku chcemy żyć wiecznie i zawsze szczęśliwie, ale nasze pomysły, jak to sobie zapewnić, są beznadziejne i tylko oddalają nas od wymarzonego celu. Najczęściej bowiem zakładają życie kosztem innych albo bez uwzględnienia prawa innych do życia szczęśliwego, a co gorsza do życia w ogóle. Ubrani w ciuszki poczucia bezpieczeństwa w ludzkim rozumieniu – zamknięci jesteśmy całkowicie na dialog z Bogiem. „Taki jestem – zdajemy się mówić – mocny i bezpieczny, bo mam to i to, bo osiągnąłem to czy tamto, bo tego czy tamtego nie mam…”

Pragnienie miłości i akceptacji

Powinnam w zasadzie ten czynnik umieścić jako pierwszy, bo jest on najsilniejszym motywatorem naszych działań, a jest najbardziej bezsensownym ze wszystkich, bo zupełnie niepotrzebnym. I do tego sprowadza się nauka Jezusa.

KOCHAM CIĘ – mówi do mnie i do Ciebie. A ostatnio mówi coraz częściej: JESTEŚ BEZPIECZNA.

Te dwa zwroty brzmią różnie, ale są tym samym. Dla mnie jednoznaczne jest to, że skoro jestem tak bardzo kochana, że Ten, Który wszystko może, stał się bezbronny w rękach człowieka, to nie muszę już o tę Miłość zabiegać. Nie muszę! Wszystkie moje starania, akty woli i podejmowane wysiłki skierowane są tylko do jednego celu: całkowitego zjednoczenia się z Nim. Żeby mi się to udało, muszę się zmienić, muszę wyprostować swoją drogę, zdjąć stare łachy lęków, prób zaspokajania oczekiwań ogółu, udawania, że jestem kimś innym, niż jestem. Muszę być naga, a nie siedzieć w krzakach.

Jezus w Ewangelii zawarł przepis na ściągnięcie ubrań, które nazbyt mocno nas krępują, wskazując, że interesuje Go człowiek - nagi i bez nadbudówek kulturowo-emocjonalnych... i wszelkich innych. 

https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości