Zasznurowana Zasznurowana
388
BLOG

Druga szansa

Zasznurowana Zasznurowana Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Generalnie zachowanie Ewy, czyli cała akcja z drzewem, wężem i owocem w tle, było niczym innym, jak zajmowaniem się pierdołami.  Nadajemy każdemu grzechowi wielką wagę, strasznie się spinamy, żeby go nie popełnić albo żeby go ukryć, albo właśnie znaleźć tam, gdzie go nie ma... A tymczasem kwestią tego, co należy dobrego zrobić, to jakoś najmniej się zajmujemy. Przy czym "dobrego" rozumiem jako coś nie PONAD to, co mamy robić, ale DOKŁADNIE TO, CO MAMY ROBIĆ,  jako ci "słudzy nieużyteczni" [Łk 17, 5-10]. Z Ewą i Adamem bowiem problem nie polegał na tym, co narozrabiali. Powinniśmy raczej zapytać, dlaczego nie zajmowali się tym, co im zlecono?

Kiedy zatrudniłam się w firmie, w której obecnie pracuję, strasznie przeszkadzali mi niektórzy ludzie i to, co robią. Ale to tak bardzo, że spędzało mi to sen z powiek. Mój kolega powiedział mi wówczas: "Nie zajmuj się nimi. Masz swój zakres obowiązków, rób swoje i idź do domu". Brzmi rozsądnie, dla mnie jednak było dość odkrywcze. Poszłam za jego radą i zyskałam sporo spokoju wewnętrznego, ale i zewnętrznego, bo nie wciągnęłam się w firmowe intrygi. Dziś staram się przejmować innymi tylko wówczas, gdy ich zachowanie w jakiś nieprzyjemny sposób odbija się na mojej pracy.

Dla każdego z nas stoi w duszy drzewo poznania dobra i zła. Nie jesteśmy pozbawieni możliwości wyboru (czego fatalne skutki odczuwamy na każdym kroku), natomiast z niezrozumiałych powodów nazbyt często się wokół niego kręcimy, zamiast myśleć o tym, co NALEŻY zrobić w życiu. Co JA mam zrobić, a nie sąsiad czy nawet mój krewniak. Nie jest to uwaga wyłącznie do wierzących osób, bo ja o to, co mam robić, pytam się Boga. Każdy jednak z nas swoją ścieżkę życia ma zapisaną w sercu, podobnie jak pragnienie bycia szczęśliwym. Dlaczego więc tak słabo używamy rozumu, ażeby to odkrywać? Dlaczego cała energia idzie na sprawy zupełnie niepotrzebne? Głównie na zaspokajanie chwilowych zachcianek i podążanie za społecznym przymusem.

Nie zbliżę się do zakazanego owocu, a nawet o nim nie pomyślę, jeśli w każdej chwili swojego życia, w każdym TU i TERAZ będę mieć na uwadze swoje Powołanie. I ja sama najlepiej wiem, jakie to trudne. Ale też wiem, że nie jest niemożliwe. Kiedy zajmuję się TYLKO sprawami zleconymi od-Górnie, nie mam czasu, by zbłądzić. Zachowanie Ewy świadczy o tym, że się jej niezmiernie nudziło, że jej myśli nie były zajęte nawet nią samą i jej dobrostanem, ale jakimiś głupotami. Zaś zachowanie Adama pokazuje, że w ogóle nie myślał w danym momencie, co robi, że tak bezrefleksyjnie zrobił, co chciała ona.

Zdarza się, że ten nasz "Adam" nie jest zbyt mądry, że nasze serce ciągnie ku mężczyźnie, który nie daje szczęścia, nie umie kochać, troszczyć się... To jednak nie zwalnia kobiety z obowiązku bycia mądrą i roztropną. Wiem, że wiele z nas myśli wówczas: naprawię go!  co już samo w sobie świadczy o tym, że mądre i roztropne nie jesteśmy. A może lepiej myśleć: naprawię siebie? Nie pozwolić sobie wejść na głowę, złamać choćby jeden z nakazów Prawa Naturalnego zaszczepionych w nas przez Stwórcę, postawić głupcowi granice, zająć się z troską sobą i swoją duszą, nie dając się zwieść ponurym wizjom samotnego życia...

A mądry i roztropny Adam powinien tej swojej Ewuni powiedzieć: nie zjem tego jabłka! wyrzuć to! I już jej decyzją będzie, co zrobi, czy zrozumie swoje postępowanie, czy odwróci się od zła i zajmie nareszcie czymś pożytecznym.

Maryja naprawiła błąd Ewy. Dostała taką jak nasza pramatka szansę - duszę nieskalaną cieniem nieufności i chęci decydowania o tym, co słuszne, a co nie. Wykorzystała ją maksymalnie. Dziś my słabo to rozumiemy, ale to nie jest proste usłyszeć: "urodzisz bez męża", uwierzyć w to i ufać do końca, mimo że kolejne wydarzenia dawały wiele powodów do niepokoju. To była próba nie do ogarnięcia umysłem, wykonanie zadania po ludzku niemożliwego. Przekazanie tej wiadomości Józefowi było wręczeniem Mu niezatrutego owocu, którego On początkowo nie chciał przyjąć, a przecież i Jemu wiary nie można odmówić...

***

I jeszcze jedno. Pisałam o czymś, co nazywam "zarządzaniem emocjami". To jest kwestia, która - zwłaszcza u kobiet - mocno kuleje i jest przyczyną min. latania pod zakazane drzewko.

Emocji nie można oszukać, wyprzeć, zanegować... One są i już. Tyle że wychowywane jesteśmy niestety na osoby, które właśnie to czynią. To jest mój gorset, on na tym polegał,  że negowano moje uczucia, bo one krzyczały mojej matce prosto w twarz: ROBISZ ŹLE. Więc robiła wszystko, by je wyprzeć, ośmieszyć, zdeprecjonować, czyniąc mnie tym samym podatną na działanie podobnym  jej osobom. Negując uczucia, narażamy się nawet na choroby psychiczne, ale przede wszystkim wchodzimy w życie, nie ufając temu, co się w nas dzieje, a co ostrzega nas przed złem.

Normy kulturowe i społeczne wymuszają taki, a nie inny, sposób wychowania, stawiając siebie ponad normy ustanowione dla nas przez Boga. Mamy robić to, czego oczekują inni, a nie tego, co nakazuje serce i właściwie ukształtowane sumienie. Dlatego kobiety (mężczyźni też) nie robią tego, co uszczęśliwia naprawdę, nie rozeznają swojego Powołania. Stąd tak wiele małżeństw przemocowych (grunt, żeby jakieś spodnie w domu były). Nie znam sytuacji, w której przed ślubem nie było sygnałów, że coś nie gra. Zawsze były jakieś symptomy, a jednym z nich jest brak refleksji ze strony kobiety. Biologia i społeczne naciski  wychodzą ponad głos serca, a nawet zdrowy rozsądek. Nie ma zastanowienia, czym małżeństwo jest, czemu służy, jak ma wyglądać. Ma być - koniec, kropka! I jeszcze się niektórzy zasłaniają jakąś "doktryną katolicką", która nakazuje kobietom rodzić dzieci.

Jeśli więc robi się rzeczy nie do końca zgodne z wewnętrznym głosem, w końcu to z człowieka zaczyna wychodzić inną stroną, np. dziką frustracją albo nałogiem. No i zaczyna się też robić wszystko, byleby uciec od siebie, a więc wracamy do początku dzisiejszego wywodu: zabieramy się za zajmowanie pierdołami. Znamy na pewno ludzi, którzy w życiu zawodowym nie robią tego, do czego zostali stworzeni. Można niejeden doktorat napisać na temat biuro-monstrów, którym osiem godzin pracy schodzi na szukaniu innego zajęcia niż to przypisane do stanowiska. Pełno jest partaczy, znudzonych życiem malkontentów, intrygantów czy złodziei. Otaczają nas tabuny nudzących się istot, odliczających dni do weekendu. A z drugiej strony drugi tabun wyłączonych z rzeczywistości pracoholików, którzy wcale lepsi nie są. 

Bo Raj jest stanem ducha, a nie miejscem na Ziemi...

https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości