Barszcz wyszedł REWELACYJNIE!!! Wykorzystałam przepis Koteusza, w stronę którego kieruję ukłony:) Kolor, smak, aromat... brak mi słów, naprawdę. Użyłam oczywiście chleba pieczonego przeze mnie, więc była pewna pewność, że nie oszukany.
Wczoraj zaś piekłam schab ze śliwką w sosie miodowo-winnym. Wyszedł wyśmienicie.
Przed Świętami byłam w Maroku. Jeszcze w samolocie uraczono nas baraniną, do której wzięłam białe wino (marokańskie oczywiście), i od razu wiedziałam, że to będzie bardzo smaczny pobyt. Baraninę jadłam po raz pierwszy w życiu. Ale nie chodzi nawet o sam rodzaj mięsa, bo jadłam różne, a o sposób przygotowywania. Jadłam głównie grillowane kawałki, w różnych przyprawach. Większość z nich znam i sama w kuchni używam, natomiast była tam jedna (mieszanka kilku), której woń unosiła się wszędzie, gdzie nie poszłam. I jeszcze przez dwa dni po powrocie miałam wrażenie, że ją czuję... Nie kupiłam jej na souku, natomiast zaopatrzyłam się w sporą ilość herbaty. Wszędzie, gdzie się nie udałam i poznałam kogoś nowego, częstowana byłam herbatą. Na souku także. Miałam wątpliwości, czy pić (ze względu na czystość szklanek), ale po pierwsze ciężko było tym ludziom odmawiać, a po drugie zwyczajnie mi ten ich napój smakuje.
Oczywiście przywiozłam olej arganiowy, którym smaruję pysk dwa razy dziennie - nic tak świetnie nie chroni cery przed zimnem i nie utrwala opalenizny. Jadalnego nie chciałam, to akurat nie przypadło mi do gustu podniebiennego. Każdemu, kto się wybiera do Maroka na dłużej, polecam hammam, czyli ich marokańskie SPA. Kilkugodzinne zabiegi wokół całego ciała - w tym smarowanie kosmetykami arganiowymi - są najlepszym preludium przed relaksem w tym przyjemnym klimacie (byłam w Agadirze).
Miałam bardzo ciasny gorset "kulinarny". Przez większą część życia jadałam byle co i byle jak, najpierw dlatego, że nic lepszego nie było, a potem dlatego, że nie uważałam, bym zasługiwała na coś innego... Zmiana mojej mentalności, gruntowna przebudowa życia wewnętrznego zagnała mnie także do kuchni. Już tu kiedyś o tym pisałam. Jeść dobrze nie oznacza jeść wykwintnie - to się może bardzo szybko znudzić. Dobra kuchnia to taka, która uwzględnia potrzeby człowieka, pod względem ilościowym i jakościowym. Trzeba umieć zarówno sobie odmówić czegoś, jak i czasem przymusić do uregulowania kwestii jedzeniowych. Mnie ta "kuchenna rewolucja" kosztowała długie miesiące pracy, ale myślę, że dzięki temu skorzystałam w Maroku na tym, co tam było najlepsze, nie ulegając każdej napotkanej pokusie, dzięki czemu w drodze powrotnej mogłam zapiąć się w samolocie pasem bezpieczeństwa;)
https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości