Zasznurowana Zasznurowana
454
BLOG

Omnipotentna Szczęściara

Zasznurowana Zasznurowana Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Zarzut o niedojrzałości dziecka, co to wierzy w swoją omnipotencję, słabo się broni. Przykro mi, ale myślę odwrotnie. Żadne dziecko nie ma takiej siły w sobie, aby z całą uczciwością i bez strat emocjonalnych wykazać błędy swego rodzica, a już na pewno ocenić, jak fatalnie rzutują one na jego dalsze życie. Otóż, proszę zauważyć, że cała ta moja delira, syndromy odstawienia i inne największe żale dopadły mnie w dość znaczącym momencie: jestem nie tylko mocno dorosła, ale też całkowicie samodzielna, oderwana ficzycznie, a więc odległościowo i czasowo, od matki (i innych "znaczących" osób), mam stabilną sytuację materialną, jestem mocno umiejscowiona w konkretnej rzeczywistości (dom, praca, znajomi), mam nareszcie własne sprawy, w które NIKT się nie wtrąca... itedeitepe. I oto nagle spada na mnie takie COŚ. Czy to nie dziwne?

Nie, to nie jest dziwne. Znalazłam się bowiem w optymalnej sytuacji psychicznej, aby ciężar przeszłości unieść i przetrwać, ale nade wszystko przepracować w sobie, by móc bez tego balastu pójść dalej. To jak ze znajomymi, którzy przez dziewięć lat po ślubie nie mogli mieć dziecka, choć byli zdrowi jak ryby, a gdy nareszcie ustabilizowała się im sytuacja materialno-bytowa, "wyskoczyły" im zdrowe bliźniaki.

Nie mogę też zgodzić się z opiniami, że "bez tych mężczyzn też będę nieszczęśliwa" albo, że czy się odrywam, czy nie, to i tak coś tam kopiuję. Proszę wybaczyć - to bełkot, a nie logiczny wywód. Kochani, w tych wypowiedziach słyszę czysty FATALIZM. Człowiek został stworzony w jednym celu: aby był szczęśliwy. I nikt ani nic nie może nam stanąć na drodze do wypełnienia tego podstawowego obowiązku, z którego nas Stwórca na Sądzie rozliczy, ani matka, ani ojciec, ani toksyczny bijący facet, ani nawet mobbingujący pracodawca. Za moje Szczęście jestem odpowiedzialna tylko ja sama, nie mogę winić innych za to, że będąc trzydziestokilkuletnią kobietą coś mnie uwiera. Trzeba to uciąć, a nie da się tego zrobić, zapominając o przeszłości, wyrzucając z pamięci zło, jakie ma ciągle wpływ na moje zachowania. Matki nie zmienię, ale mogę zmienić siebie, tyle że najpierw muszę mądrze rozliczyć przeszłość. Stało się i już. Czasu nie cofnę. Było strasznie, czasami nie do wytrzymania, chciałam umrzeć, zabić się, zniknąć... i byłabym skończoną idiotką, gdybym matce i innym pozwalała dalej na doprowadzanie mnie do takiego stanu.

Jeśli ktoś pisze, że nie ma dla mnie nadziei, że i tak będę nieszczęśliwa, to znak, że w nim samym jest jakaś blokada na Szczęście, nie jest wolny od fałszywego przekonania, że nic się nie da zrobić, bo takie jest fatum, karma albo jeszcze jakaś inna cholera.

Zdaję sobie sprawę z tego, że poruszyłam temat drażliwy: naruszyłam etos matki, jaki nosimy w sobie, bo został nam zaszczepiony przez kulturę i religię. Nie bez powodu przykazanie o czci do rodziców jest tuż po trzech odnoszących się do Boga. Bo to jedna z najtrudniejszych rzeczy, z jakimi się musimy zmierzyć w życiu. Łatwiej zostać prezesem NBP niż być dobrym rodzicem... 

Ale o tym szerzej napiszę kiedy indziej oraz o tym, jak to się stało, że moja matka jest dziś szczęśliwym człowiekiem. 

https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości