Zasznurowana Zasznurowana
171
BLOG

Opatrznościowy Dr Dukan

Zasznurowana Zasznurowana Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Po zerwaniu z Panem numer dwa - mimo szkoku, jakiego doświadczyłam w związku z tymi wydarzeniami - postanowiłam zająć się bez wyrzutów sumienia tylko sobą. Nareszcie dokupiłam brakujące meble do pokoju, urządziłam się wygodnie, zaczęłam znowu więcej pisać, znowu spotykać się ze znajomymi (odnowiłam też stare przyjaźnie)... i naprawdę czułam się dobrze. Wyrzuciłam z pamięci złe chwile, jakby nic się nie wydarzyło. Mój eks-partner podejmował jeszcze próby powrotu - wszystkie nieudane - a ja po każdej z nich coraz usilniej starałam się zapomnieć, nie myśleć...

Nie zauważyłam tylko jednego: znacznie przytyłam. Kiedy zrobiło się zimno, wyciągnęłam ciepłą kurtkę z szafy i... nie zmieściłam się w nią. Z rozpaczą zauważyłam, że nie mieszczę się już w nic. Oczywiście, że nie wzięło się to z powietrza. Jadłam, a nawet objadałam się koszmarnie, choć do tej pory starałam się dozować sobie różne "przyjemności" w rozsądnych ilościach. Tyciu sprzyjały kolejne wyjazdy służbowe, bo w restauracjach podawano (zamawiałam) raczej spore porcje. Spędzało mi to sen z powiek, chodziłam podłamana, czując, że nic z tym nie zrobię, bo znam siebie na tyle, że wiem, jak skończy się próba odchudzenia się. Żeby mnie dobić, zaczęły powracać wspomnienia z poprzednego związku o tym, w jaki sposób patrzył na mnie ten człowiek, jak bolało, gdy łapałam go na ocenianiu moich "gabarytów". (Później dowiedziałam się, że w wdzieciństwie był grubasem i tak naprawdę nigdy samego siebie nie zaakceptował, co rzutowało na patrzenie na innych ludzi) Zawsze miałam kompleksy na punkcie niektórych części mojego ciała, ale tak się składa, że był to JEDYNY mężczyzna, w którego oczach widziałam coś podobnego - na ogół był to niekłamany zachwyt, nawet jeśli miałam lekką nadawagę.

Miotałam się więc, modląc się o rozwiązanie. I ono nadeszło. Naprawdę, w chwili, gdy tego najbardziej potrzebowałam, trafiłam na dietę proteinową. Nie było ciężko na nią przejść, ponieważ gotowanie jest jedną z rzeczy, które naprawdę mnie uszczęśliwiają. No i wszystko wyglądało świetnie, waga poleciała w dół, wróciła mi figura, ale... straciłam cały humor. Im mniej ważyłam, tym gorzej się czułam. Zaczęły wracać wspomnienia, poczułam się tak, jakbym znowu była w tych wszystkich wydarzeniach. To wtedy zaczął pojawiać się flashback, niepozwalający mi normalnie funkcjonować i wtedy też zaczęłam sobie uświadamiać, że musiał z mojego życia zniknąć jakiś "narkotyk", który  do tej pory uśmierzał ból. Oczywiście nie chodzi o to, że dużo jadłam, bo nowa dieta polega też na tym, że się dużo je, ale o to, co jadłam... Znieczulałam się węglowodanami i cukrem. I kiedy to znikło, mój mózg - wspomagany ogromną ilością białek i witamin pochodzących z warzyw - uwolnił całe te kumulowane przez lata myśli i emocje, a znikająca warstwa tłuszczu zabrała ze sobą niewidzialną warstwę pancerza, za którym się chowałam. Okazało się, jak kruche i pozorne są moje "mechanizmy obronne", które wcale nie bronią, ale wpędzają w jeszcze większe kłopoty.

Spojrzałam więc na siebie i zobaczyłam po raz pierwszy, że to, co mam w głowie i sercu, jest od dawna nie do uniesienia. Że jeśli tego nie zrzucę, nie pójdę dalej, niczego nie osiągnę, na czym mi zależy. W sumie wdzięczna jestem za tę ostatnią historię, wiem, że Opatrzność i tego człowieka wpisała w swój Plan, żeby mi pokazaż, iż to nie jest kwestia jednorazowej życiowej wpadki, ale uszkodzonego we mnie mechanizmu. Zaczęło powoli do mnie docierać, że nie chodzi o to, by rozpamiętywać, jaki był mój "eks", co mi złego zrobił, ale o to, by pojąć mechanizmy mojego wchodzenia w tego typu relacje.

https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości