Żadnej żałoby nie da się przejść samotnie. I ja sama nie jestem. Wszystko, co się ze mną dzieje, omawiam z Bogiem i wyraźnie widzę, że ON JEST. Jest w tym moim bólu i nierównej walce z cierpieniem. Rozumiem doskonale, co muszą czuć ludzie chorzy, których choroba jest długa, zbyt długa... aby mógł to człowiek sam wytrzymać i nie oszaleć. Właśnie dzięki temu, co mnie spotkało, mogę doświadczyć Jego Obecności namacalnie, bo widzę wyraźnie, że sam w sobie człowiek nie wytworzy takiej Nadziei, która pozwoli żyć w miarę normalnie. W tym ukrytym przed światem cierpieniu doświadczam Spotkania Absolutnego, nienaruszonego przez jakiekolwiek wpływy z zewnątrz. Jest w tym niepowtarzalna okazja, by spotkać się ze swym Stworzycielem sam na sam.
Zrozumiałam, co znaczą słowa, że trzeba mieć świat "w nienawiści". To znaczy, że bez względu na wszystko i tak ON jest najważniejszy. Ten nakaz ratuje mi życie, bo przecież wydawałoby się, że żyć nie powinnam... a jednak im czarniejsze chmury zbierają się nad moją głową, tym większą mam Nadzieję. On nie pozwala mi upaść na duchu.
Zadałam Mu jednak niedawno pytanie: po co jest takie cierpienie? czy to się na coś przyda? czy to ma sens - żyć i się tak męczyć?
On odpowiedział pytaniem: "Czy chcesz być szczęśliwa na Ziemi? Dać ci ziemskie szczęście?"
Od razu pojęłam, czego tak naprawdę pragnę: "Daj mi Niebo... wszystko inne się nie liczy".
Przecież dążę do Wieczności. Czas teraźniejszy jest chwilą wobec jej nieskończoności. Tym cierpieniem wykupuję sobie Wieczność Szczęśliwą. W jaki sposób? Ano taki, jak to napisałam powyżej - w nim spotykam Boga, w nim doświadczam rozumienia Istoty Rzeczy, w sposób najbardziej zbliżony do tego, jak widzi to On. Mogę się utożsamiać z Nim i Jego tęsknotą za stworzeniem. Pisałam, że tęsknię i właśnie dzięki temu choć trochę przynoszę ulgę Jego bezustannej męce.
A za czym Bóg tęskni? Za aktami woli. Nie za czynami, nie za ślubami bez pokrycia, nie za postami czy jałmużną, ale za ciągłym zwracaniem się ku Niemu, wolnym wyborem, którego może dokonać tylko człowiek, który jest naszym największym darem, co czyni nas uprzywilejowanymi wobec innych istot.
Tak więc w mojej niespełnionej miłości mogę przynieść Mu ukojenie, tak jak On przynosi mnie. Bo Jego Miłość do nas jest zakochaniem, szalonym i nielogicznym, do Ofiray z Życia... i najbliżej tego stanu na Ziemi jesteśmy wówczas, gdy sami tego zakochania doświadczamy, dlatego Sakrament małżeństwa najlepiej uosabia relacje Stwórcy do człowieka. Mam tego brak, pali mnie tęsknota, jak wędrowca na pustyni pali pragnienie za wodą, i rozumiem, jak On te braki odczuwa, gdy dusze najmocniej ukochane odchodzą, odwracają się plecami.
https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości