Nie chce mi się gadać ani pisać. Nawet wówczas, gdy na jakąś scenę gardłować przeciwko „mowie nienawiści” wchodzi Jan Hartman, który od wielu miesięcy robił wszystko by dowieść, że można w 100% składać się z pogardy i nienawiści. A nawet i wtedy, gdy w mediach społecznościowych najwięcej do powiedzenia o tym, co moralne a co nie, ma Kamil Durczok.
Przywykłem, zostałem znieczulony wielokrotnie i na wiele. Przez obie strony.
Ale kiedy przeczytałem, że w proteście przeciw „mowie nienawiści” aktorka Julia Wyszyńska (a w zasadzie pewnie ktoś, kto za spektakl bardziej odpowiada) grająca w sławetnej „Klątwie” Friljica wg Wyspiańskiego postanowiła nie wygłaszać monologu o zbieraniu pieniędzy na mordercę, który sprzątnąłby Jarosława Kaczyńskiego, uznałem, że tego nie można nie skomentować.
To nie Wyspiański, nawet nie Alfred Jarry. To Ionesco w szczytowej formie
Inne tematy w dziale Kultura