Zacznę od cytatu.
"– Dla dobra Polski i jej obywateli, dla naszego miejsca w Europie, musimy wygrać te wybory. Zmobilizować wszystkie pozytywne siły i strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa PiS-owską szarańczę "
Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna na konwencji Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu.
A jakże.
Lider i rasowy przywódca totalnej opozycji.
W ciekawy sposób do powyższych słów odniosła się Anna-Maria Żukowska, rzeczniczka Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wskazała, że wypowiedź lidera PO przypomina swoim wydźwiękiem tygodnik "Der Sturmer" – propagandowe narzędzie III Rzeszy. Pismo miało charakter antysemicki i antyklerykalny.
Co więcej: Żukowska stwierdziła, że Grzegorz Schetyna "nie nadaje się na przywódcę cywilizowanej opozycji".
Nie tylko zresztą do tego. W mojej jakby całkowicie subiektywnej ocenie ten koleś zwyczajnie nie nadaje się do niczego. Jego w sumie jedyną zasługą jest doprowadzenie Platformy Obywatelskiej na skraj politycznego bankructwa.
Ale nie o PO miałem pisać. Niech spokojnie idzie na dno i spoczywa w spokoju.
Problem w tym, że jesteśmy chyba świadkami narodzin polskiego faszyzmu.
Narracja się zgadza. Przekaz zasadniczo ten sam. Cel identyczny - eliminacja politycznych przeciwników.
Podobieństwo jest nawet w tym, że Hitlera też na początku przeciwnicy polityczni mieli za przygłupa dopóki nie powsadzał ich do obozów koncentracyjnych.
Nawet inspiracje i instrukcje szef PO czerpie z tego samego źródła na zachód od Odry.
Zastanawiam się patrząc na czystą, niczym nie skażoną nienawiść bijącą z oczu Grzegorza Schetyny w czasie tego przemówienia, gdzie jest granica agresji politycznej i mowy nienawiści ?
Czy naprawdę potrzeba krwi na ulicach polskich miast aby zaspokoić chore ambicje niepogodzonych z przegraną ludzi mających się jeszcze nie tak dawno za właścicieli " tego kraju" jak zwykli mawiać o naszej ojczyźnie ?
Nie ma i nie będzie zgody na próby destabilizacji państwa polskiego.
Przez żaden z ekstremizmów.
Wczorajszy Lublin gdzie solidny łomot od policji zebrali jacyś pseudo narodowcy najlepszym przykładem.
Jak również euforia posłanki Muchy w reakcji na powyższe. Bezcenna i polecam.
Czyli jak ustaliliśmy, mamy silne państwo i możemy spać spokojnie. Nie groźny nam faszyzm czy nazizm zaciekle walczącej totalnej opozycji.
Każdy przejaw pozawerbalnej agresji zostanie stłumiony w zarodku.
To szczególnie istotne w obliczu zbliżającego się jedenastego listopada.
Czym zatem było wystąpienie Schetyny ?
Demonstracją siły samca alfa w obliczu zagrożenia ze strony wracającego z emigracji przywódcy stada ?
Nie wiem.
I mam to gdzieś.
Pan Schetyna powinien jednak zacząć baczniej dobierać słowa, ponieważ Polacy są szczególnie uczuleni na określenia mogące kojarzyć się z faszyzmem. Chyba genetycznie.
I mogą nie zrozumieć, że obecna muza lidera totalnych urzęduje w tym samym miejscu gdzie swą drogę ku zwycięstwu zaczynał kanclerz Hitler i to stamtąd pochodzi inspiracja przewodniczącego.
Kończąc już, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszyscy ci niepogodzeni zjednoczyli się wokół wspólnej sprawy którą jest sprawdzanie jak daleko mogą się posunąć i na co jeszcze mogą sobie pozwolić.
Otóż myślę, że to wystąpienie Schetyny to był jego " o jeden most za daleko" w debacie publicznej.
A zarazem początek końca, którego jednym z istotnych etapów będzie porażka PO w najbliższych wyborach.
A skoro przy historycznych analogiach jesteśmy...
Musimy wytępić wszystkie robale w naszym kraju" - Théoneste Bagosora o ludu Tutsi w Rwandzie w 1994r.
Co nastąpiło później, wszyscy pamiętamy.
Miłego początku tygodnia zatem.
Ronin.
Inne tematy w dziale Polityka