"Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć. Przedstawiciel naszej koalicji, Koalicji Obywatelskiej wejdzie do MSZ, odwiesimy mały ruch graniczny, wrócimy do normalnych relacji sąsiedzkich, dobrosąsiedzkich między Polską, a Rosją. To jest po prostu potrzebne"
Powyższe słowa wypowiedział wczoraj w Elblągu Przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna.
Mógłbym się teraz przez jakiś czas i jakieś tysiąc znaków wyzłośliwiać na temat aparycji i elokwencji jak u filmowego Shreka które są znakiem rozpoznawczym lidera totalnej opozycji.
Ale nie zamierzam.
Dlaczego ?
Bo żarty Szanowni Państwo właśnie się skończyły.
Jeżeli najpoważniejszy kandydat do przejęcia władzy w przypadku porażki obozu rządzącego wypowiada takie słowa to znak, że gra idzie o stawkę wyższą niż początkowo mogło się wydawać.
Nie trzeba nikomu przypominać kto kiedy i w jakich okolicznościach przekonywał do opcji niemieckiej i twierdził, że polskość to nienormalność.
Prawda ?
Powyższa, kolejna wypowiedź Schetyny wpisuje się idealnie w zbliżenie jakiego jesteśmy świadkami na linii Berlin - Moskwa. Przykłady w sumie można mnożyć. Od wizyt objętych sankcjami rosyjskich generałów w Berlinie, poprzez zaproszenie przez niemiecki rząd Ludmiły Kozłowskiej, po serdeczne oświadczenie na Twitterze niemieckiego MSZ który z rozbrajającą szczerością zapewnia, że Niemcy i Rosja są na siebie zdane.
I w sumie trudno dwóm krajom mającym zbieżne interesy zabronić współpracy.
Problem w tym, że na ich interesach przeważnie cierpi polska racja stanu.
Nawet ktoś taki jak Grzegorz Schetyna powinien wiedzieć o Nord Stream II czy pamiętać co Rosjanie zrobili z Krymem, czy z prawie trzystoma pasażerami lotu MH-17 nad Ukrainą, że nie wspomnę o porwaniu oficera estońskiego kontrwywiadu z terytorium Estonii czy niedawnej próbie morderstwa przy użyciu bojowej chemii w UK.
Rosja zwyczajnie nie jest dobrym sąsiadem więc trudno mówić o dobrosąsiedzkich relacjach.
Skoro szefowi opozycji to wszystko nie przeszkadza, i chce zbliżenia w kierunku dobrosąsiedzkich relacji, to znaczy, że jeśli totalna opozycja wygra wybory amerykańska obecność w Polsce, nie mówiąc nawet o stałych bazach, będzie należeć do przeszłości.
Wszak US Army w Polsce to zagrożenie dla rewizjonizmu i imperializmu Rosji czyli jakby rosyjskiej racji stanu.
Czy nie ?
Bez Amerykanów nasz potencjał obronny w zasadzie nie istnieje. Przy założeniu dalszej bliskiej współpracy Rosji z Niemcami.
Smutne, choć lepszym określeniem byłoby przerażające jest, że są Polsce istotne siły polityczne pragnące widzieć nas w roli wasala ze zgiętym karkiem dostarczającego siły roboczej bogatym protektorom czy montującym na swej ziemi wytwory ich technologii.
Warto mieć to na uwadze podejmując decyzję przy wyborczej urnie.
Bo może się okazać, że pewnego dnia utracimy część tak ciężko wywalczonej niepodległości. Na rzecz od zawsze nieprzyjaznych nam sąsiadów.
Dzięki politykom chcącym żeby było jak było.
Bo jak ostrzegał nasz papież, wolność nie jest dana raz na zawsze.
Widzę jednak pewną wartość w tej sytuacji.
Opadły wreszcie maski fałszu i obłudy. Nikt już się nie nabierze na okrzyki " de- mo- kra- cja, i kon-sty-tu-cja" oraz zatroskane oblicza gabinetu cieni.
Stało się jasne na straży czyich interesów w naszym kraju stoi totalna opozycja z jej liderem Grzegorzem Schetyną.
Przynajmniej dla mnie.
Ronin.
Inne tematy w dziale Polityka