Było tak:
13 maja 2016 poszukiwany za handel narkotykami, skazany prawomocnym wyrokiem, 22-letni Mariusz Frontczak, będąc skutym kajdankami zbiegł patrolowi w czasie próby zatrzymania. Po tym zdarzeniu, wrocławska policja powołała zespół funkcjonariuszy, którzy poszukiwali uciekiniera, w komisariatach rozwieszono jego fotografię.
15 maja 2016 na wrocławskim rynku policjanci uznając za podobnego do poszukiwanego, omyłkowo zatrzymali powracającego z klubu nocnego 25-letniego Igora Stachowiaka. Został on zatrzymany przez dwa dwuosobowe patrole policji, w gwałtowny sposób obezwładniany, duszony i rażony paralizatorem, po czym odwieziony do komisariatu policji Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej.
Badanie alkomatem po przywiezieniu do komisariatu nie wykazało obecności alkoholu w wydychanym powietrzu, jednak w okresie późniejszym wydruk z alkomatu zaginął. Stachowiak został wyprowadzony z pokoju przesłuchań do toalety. Skuty kajdankami i rozebrany ze spodni i bielizny, leżąc na podłodze łazienki ze zgaszonym światłem był rażony paralizatorem taser przez policjantów. W trakcie przekuwania przez sześciu funkcjonariuszy kajdanek z przodu do tyłu, Stachowiak przestał oddychać.
Pierwsza opinia biegłych z Wrocławia wskazuje na zażywane przez mężczyznę narkotyki i kilkakrotne rażenie paralizatorem jako przyczyny śmierci. W nowej opinii, sporządzonej przez biegłych z Poznania, zawarty jest jednak nowy, istotny fakt, jakoby do śmierci Stachowiaka przyczynić się mogło wywieranie (prawdopodobnie wielokrotne) silnego ucisku na szyję przez osobę lub osoby drugie podczas obezwładnienia denata. Poznańscy biegli w swojej opinii mieli stwierdzić "przełamaną chrząstkę tarczowatą i podbiegnięcia krwawe w tchawicy. Obecnie można określić, iż największe nasilenie obrażeń skupia się w okolicy twarzy, szyi, klatki piersiowej i barków".
Owe łamanie chrząstki tarczowatej to główna przyczyna zadławienia, które prowadzi do uduszenia.
Ustalenia śledczych prowadzą do jeszcze jednego ciekawego wątku tej sprawy.
Mianowicie, okazuje się, że policjant, który przesłuchiwał i raził paralizatorem Stachowiaka znał go od lat. Mężczyźni spotkali się w nocy z 13 na 14 czerwca 2013. Policja miała wówczas zatrzymać Stachowiaka pijanego i pod wpływem narkotyków, na stacji benzynowej. Miał być wtedy podduszany, a policjanci mieli go razić prądem i dotkliwie pobić. Stachowiak złożył wtedy skargę na funkcjonariuszy. Postępowanie jednak umorzono.
Tak sobie myślę, że dobrze byłoby wyjaśnić tę sprawę " do spodu" jak mawiają funkcjonariusze ...
Bo nie jest dobrze, kiedy policja wyręcza sądy w wymierzaniu kary.
Szczególnie kary śmierci.
Ronin.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo