Nie głosowałem oczywiście we wczorajszych wyborach i nie zamierzam też głosować w ich drugiej turze. Po części dlatego, że nie akceptuję ustroju demoliberalnego i wyłaniania władzy metodą czteroprzymiotnikowych wyborów, ale przede wszystkim dlatego, że wśród kandydatów nie było polityka, którego program mógłbym uznać za atrakcyjny w perspektywie tego, w słuszność czego sam wierzę, zaś głosowanie na tzw. „mniejsze zło” uważam za głosowanie z pobudek tchórzowskich i nigdy bym się do czegoś takiego nie zniżył – jeśli rzekomo pluralistyczny system nie przedstawia (a w gruncie rzeczy nie dopuszcza i aktywnie zwalcza) alternatywy którą mógłbym poprzeć jako coś w co sam bym wierzył, to nie widzę powodu by mimo tego wyrażać akceptację dla tego systemu, choćby oddając tzw. „głos nieważny”.
Żeby jednak nie poprzestać na krytykanctwie, przedstawiam poniżej zarys profilu kandydata (lub też ugrupowania), którego mógłbym poprzeć – nie tylko zresztą głosowaniem na niego, a nawet nie przede wszystkim głosowaniem na niego. Podmiot taki musiałby:
Punkt ten obejmuje też wystąpienie z UE i WTO, co zresztą byłoby nieuniknione wobec niedopuszczania przez te gremia polityki protekcjonistycznej. Imperatywem jest tu względna autonomia i samowystarczalność ekonomiczna – w tym szczególnie w dziedzinie zdrowej żywności (bez GMO, chemizacji, przesadnej mechanizacji).
2. opowiadać się za protekcjonizmem i sanacją oraz rozumnym mecenatem w dziedzinie ideosfery; mam na myśli ograniczenie i metodyczne dążenie do całkowitego zablokowania zachodniej demoliberalnej propagandy szerzonej za pośrednictwem różnych fundacji, „organizacji pozarządowych”, „ośrodków analitycznych”, jak również popkultury, wydawnictw, kinematografii, produkcji tak czy inaczej rozumianej telewizji, internetu itp. Dziedzina ta to prawdziwa „stajnia Augiasza”, bo żadna w zasadzie siła polityczna w Polsce nie miała dotychczas odwagi jej dotknąć.
Należałoby zacząć choćby od takich kroków jak wymuszenie na „wielkiej czwórce” (Google, Apple, Facebook, Amazon) szanowania polskiej aksjologii, kultury, tradycji, religii i zaprzestania dyskryminacji wedle własnego widzi mi się podmiotów działających na tych platformach zgodnie z polskim prawem. Kolejna sprawa to zablokowanie coraz bardziej nachalnego propagowania wiadomych zboczeń seksualnych i ogólnej moralnej i obyczajowej degeneracji (np. przez wyśmiewanie rodziny, dzietności, tradycyjnych obyczajów, propagowanie hedonistycznych i egoistycznych postaw życiowych). Kolejna rzecz od której warto by zacząć, to ograniczenie zalewu angielszczyzny przez ustawową ochronę języka polskiego na wzór Prawa Taubona.
Etapem końcowym byłaby kontrola internetu na wzór chiński a następnie całkowita eliminacja oligopolu GAFA i stworzenie własnego internetu – jeśli by się dało, to we współpracy z innymi państwami „antyliberalnego archipelagu” . Do tego też całkowita blokada różnych "Netflixów" i podobnego sortu liberalnej kloaki.
3. opowiadać się za wzmocnieniem władzy głowy państwa oraz tworzeniem alternatywnego pionu władzy, który stopniowo marginalizowałby znaczenie parlamentu (którego kadencja powinna zostać skrócona, ordynacja zmieniona w ten sposób by maksymalnie rozdrobnić jego skład i sparaliżować jego zdolność decyzyjną, a kompetencje przesunięte na inne organa władzy). Zasada demokratyczna, a już szczególnie w odmianie demokratyczno-liberalnej, tym bardziej w wersji parlamentarno-gabinetowej, jest po prostu złym, niefunkcjonalnym, zbyt energochłonnym, społecznie i kulturowo rozkładowym paradygmatem rządzenia. Zastąpić ją należy zasadą hierarchiczno-inicjacyjną, tak więc zasadą platonizmu politycznego, łączącą decyzyjność i elastyczność struktury władzy. Elita władzy musi być wyłaniana w drodze kooptacji w oparciu o kwalifikacje moralne, merytoryczne, oraz o wniesione zasługi. Mój kandydat powinien mieć program stworzenia takiego „zakonu politycznego” - czy to w formie jakiejś „organizacji równoległej” do oficjalnych struktur władzy, czy monopartii rządzącej, czy czegoś podobnego.
4. opowiadać się za odbudową podmiotowości zewnętrznej i strategicznej państwa polskiego. Warunkami początkowymi są: a) usunięcie obcych wojsk z terytorium państwa polskiego; b) wycofanie polskich wojsk z udziału we wszelkich agresjach USA i bloku zachodniego; c) zerwanie wszelkich kontraktów zbrojeniowych z USA i zaprzestanie zakupów tam sprzętu wojskowego (bonusowo jeszcze wydalenie urzędującego ambasadora USA, jeśli zachowywałby się tak jak obecna przedstawiciel tego państwa). To powinny być decyzje podjęte już „pierwszego dnia” po objęciu władzy. W dalszej kolejności należałoby: przywrócić poprawne stosunki z Rosją oraz, na ile by się dało, z Niemcami i Francją (warunkiem w odniesieniu do tych dwóch ostatnich państw byłoby niewtrącanie się przez nie do polskich spraw wewnętrznych i nie atakowanie polskiej aksjologii), zacieśnić kontakty z Chinami i Turcją, odbudować polski przemysł zbrojeniowy, przywrócić prawidłową strukturę sił zbrojnych i dokonać militaryzacji narodu, wystąpić z NATO, inicjować budowanie bloku eurazjatyckiego wokół Nowego Jedwabnego Szlaku.
Wśród elementów pobocznych, które byłyby dla mnie na pewno istotnymi plusami, aczkolwiek dany podmiot nie musiałby koniecznie reprezentować ich już na początku byłyby np.:
1. w gospodarce: imperatywy „bardziej być, niż mieć” i „małe jest piękne”, czyli wytwarzanie na miarę potrzeb a nie chciwości i pychy, odejście od produktywizmu i niechby nawet wyrafinowanego epikureizmu ku zdrowej ascezie i surowości, powrót do harmonii z naturą, promowanie deglomeracji i odbudowy wsi, promowanie bankowości bez lichwy i odejście od rynków tzw. "papierów wartościowych".
2. w kulturze: zwrot ku formom symbolicznym, ezoterycznym, sakralnym, ponowne „zaczarowanie świata”.
4. w polityce zagranicznej: aktywne zaangażowanie w ramach Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego: Polska, jak w latach 1970., powinna być bazą i dostarczać przeszkolenia i wsparcia dla bojowników walczących z globalnym demoliberalizmem: zachodnioeuropejskich antysystemowców, palestyńskich niepodległościowców, Hezbollahu, różnej maści nieumoczonych zbrodniami islamistów, powinna być miejscem schronienia dla zdrowych elementów uchodzących z Zachodu przed tamtejszym „państwem terapeutycznym” i „kulturowym ubogacaniem” przez rapefugees – tak więc np. rodzin zagrożonych odebraniem dzieci lub ich demoralizacją przez tamtejsze państwa i ich instytucje, osób prześladowanych z powodów religijnych lub światopoglądowych, czy po prostu niechcących żyć w tamtejszym syfie (uważam, że można by nawet otworzyć się na ewentualnych białych uchodźców z Afryki Południowej). Polska, jak Kuba, powinna znaleźć sobie jakąś niszę (lekarze, księża, eksport broni, ochotnicy wojskowi) i być w tej dziedzinie aktywna wszędzie tam, gdzie ludzie powstają przeciw demoliberalnemu Systemowi i imperializmowi USA oraz Zachodu.
5. w polityce socjalnej; odejście od bezsensownego rozdawnictwa typu 500+ na rzecz podaży dóbr rzeczywiście potrzebnych i sprzyjających prężności i żywotności społeczeństwa: tanich mieszkań dla rodzin, pracy zdalnej dla rodziców, darmowego transportu publicznego, wolnego dostępu do dóbr kultury w internecie itp.
6. w polityce historycznej: ogniskowanie jej wokół wątków „tworzycielskich”, „pozytywnych”, „ekspansjonistycznych”, "jednoczycielskich", a także solidarności całej polskiej wspólnoty politycznej, jej samowystarczalności i jej ciągłości historycznej, tak więc jej organicznego charakteru – akcentować powinno się wątki państwotwórcze, organizatorskie, przysparzające polskiej wspólnocie politycznej potęgi i chwały.
Chodziłoby o to, by polityka historyczna nie była ideologizowaniem historii, by nie wychowywała zideologizowanych fanatyków z ideologicznymi klapkami na oczach, lecz by kształciła rozumność i dojrzałość polityczną i wychowywała naród świadomy swych osiągnięć i błędów, mocnych stron i niedostatków, potrafiący świadomie decydować o sobie, rozumiejący treść i znaczenie swoich wyborów, oraz umiejący sobie wyjaśnić dlaczego są one właśnie takie a nie inne.
To już jednak oczywiście bardziej śmiała i dalekosiężna wizja.
Ronald Lasecki
Komentarze
Pokaż komentarze (4)