Tym razem, z okazji wiadomej rocznicy, dokument z epoki – Zofia Romaszewska opisuje warunki w jakich przebywali więźniowie junty Jaruzelskiego w areszcie na Rakowieckiej.
Warszawa, maj 1983 r.
DO SEJMU PRL
LIST OTWARTY
o sytuacji aresztowanych w Centralnym Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów.
"Ludzie ludziom zgotowali ten los” / "Medaliony” - Z.Nałkowska/
Miejscem pobytu opozycji polskiej w okresie stanu wojennego stał się Centralny Areszt Śledczy Warszawa-Mokotów pawilon III MSW, znany od dawna z bardzo wyrafinowanych metod przetrzymywania tymczasowo aresztowanych.
Z atmosferą grozy i osaczenia spotykamy się już w momencie przekroczenia kraty wiodącej do pawilonu III: metalowe, ażurowe schody pozwalające na widoczność dwu pięter i parteru na raz, szereg jasnych metalowych, okutych drzwi z czarnymi podwójnymi sztabami, ciężkim zamkiem i zasuwą. Kompletna cisza, czystość, obsługa więzienna poruszająca się bezszelestnie w butach na gumowych podeszwach, niemożliwość spotkania kogokolwiek. Na korytarzu jest się zawsze samemu; zapalają się światełka informujące, czy droga wolna, każdy kąt korytarza i spacernika jest oglądany nie tylko przez strażników, ale również przez zainstalowane kamery, wrażenie doskonałej izolacji "wyspy złoczyńców”.
Pierwszą sprawą, która dziwi i szokuje jest forma zwracania się do aresztowanego przez "wy". O ile forma ta jest usankcjonowana w niektórych językach, oznaczając grzecznościowy zwrot - pan, pani, państwo - w języku polskim jest formą nie używaną, niekulturalną i pozbawiającą szacunku osobę, do której się kieruje. Wiadomo, że tymczasowo aresztowani znajdujący się w areszcie śledczym z prawnego punktu widzenia nie są osobami, którym udowodniono winę, stąd zupełnie nie uzasadniona jest forma, której degradujący wydźwięk jest szczególnie drażniący dla każdego.
Chęć poniżenia i upokorzenia odgrywa w areszcie śledczym zasadniczą rolę. Mokotowski Areszt Śledczy jako instytucja paramilitarna rozkaz traktuje bardzo poważnie bez względu na to, kto go wydaje i jakiej jest on treści. W sytuacji bezkonfliktowej nie używa się brutalnych metod obchodzenia się z więźniami. Sytuacji bezkonfliktowej tzn. takiej, w której tymczasowe aresztowany całkowicie, bez szemrania podporządkowuje się najgłupszym rozkazom strażników więziennych. Najlepiej obrazuje to przytoczony przykład. Wychowawca Mokotowskiego Aresztu Śledczego stwierdził, że każde polecenie funkcjonariusza więziennego należy wykonywać bez najmniejszego sprzeciwu, nawet w przypadku jego absurdalności i gdy brzmi ono "stać na głowie” - należy go spełnić, nie buntować się, a dopiero po wykonaniu polecenia ewentualnie składać skargę. W tej sytuacji o konflikt nietrudno, a wtedy bardzo prosta droga do użycia przemocy fizycznej, czyli po prostu bicia.
Powody mogą być różne, od sprowokowanych w sposób grubiański do grzecznych poleceń, które godzą w wolność przekonań politycznych, w wolność sumienia i wyznania, po prostu w suwerenność człowieka.
Przykładem deptania godności aresztowanego jest zakaz noszenia na ubraniu znaczków, czy to treści religijnej, czy narodowej. Uparte przeciwstawianie się zakazowi pociąga za sobą bicie. Służba więzienna bije sprawnie i cicho, najczęściej w celi całkowicie izolowanej. Więzień Mokotowskiego Aresztu Śledczego jest całkowicie ubezwłasnowolniony. Każdego traktuje się jak potencjalnego psychopatę. W związku z czym w celi posiadać nie wolno:
- noża, nożyczek, pilniczka do paznokci - imputując, że można samookaleczyć siebie lub zrobić krzywdę drugiej osobie;
- igły, agrafki, spinacza - żeby nie robić tatuaży lub nie dokonać połyku
- szalika, paska od spodni - żeby się nie powiesić;
- maszynki do golenia z żyletką - żeby nie podciąć żył sobie, koledze lub nie uszkodzić strażnika /elektrycznej maszynki do golenia - ponieważ brak gniazdka kontaktowego/
- kart do gry - by nie uprawiać hazardu;
- zegarka, obrączki - by nie wystawiać na próbę uczciwości współosadzonych.
Brak tych przedmiotów powoduje różne komplikacje i utrudnia przebywanie w areszcie. Możliwość popełnienia czynów, o które jest się ciągle podejrzewanym w związku z wymienionymi przedmiotami jest tak samo realna w przypadku ich posiadania jak również ich braku, bowiem rzeczy te można zrobić samemu lub uzyskać od obsługi więziennej, często po wielokrotnej interwencji w tej sprawie. Wyjątek stanowi maszynka do golenia, której nie można otrzymać pod żadnym pozorem. Obrzędu golenia odbywającego się dwa razy w tygodniu dokonuje więzień karny, zatrudniony w charakterze fryzjera.
W ramach obowiązującego regulaminu więźniowie zmuszani są do dwukrotnego w ciągu dnia, rano i wieczorem, stawania na apelu przed dozorcami więziennymi, po to, by służba więzienna mogła policzyć uwięzionych w celi.
Cele w pawilonie III Centralnego Aresztu Śledczego na Mokotowie są czteroosobowe, mają 10 m2 powierzchni. Mieszczą się w nich dwa jednopiętrowe łóżka, stolik, 5 stołków, umywalka z zimną wodą i muszla klozetowa, z zakrywaną klapą sedesu. Muszla klozetowa jest nieosłonięta, a tym samym ma się bardzo nieprzyjemne wrażenie mieszania ubikacji z jadalnią i braku poczucia podstawowej i niezbędnej każdemu człowiekowi intymności.
Minimum komfortu w tej dziedzinie zapewniłaby prosta powieszona na sznurku zasłonka z prześcieradeł, którą wolno założyć tylko w celach żeńskich. Nawet w tej sytuacji nie uwzględnia się potrzeb ludzkich.
Aresztowani nie mają prawa posiadać własnych piżam, ubranie dzienne składane jest w kostkę i wynoszone z celi pomiędzy godziną 17 a 18, pozostałą część dnia spędza się w długich kalesonach, a następnie w tym samym stroju idzie się spać. Kalesony dawane przez więzienie nie są naturalnie dostosowane dc wymiarów i sylwetki. Każdy w tym stroju wygląda śmiesznie. Ubranie takie jest upokarzające.
Wymagana jest nienaganna estetyka celi polegająca m.in. na wzorowym słaniu łóżek w ten sam sposób, w jaki się to robi w wojsku tzn. w tzw. "kostkę". Jednocześnie służba więzienna przeprowadzając rewizję specjalnie robi ogromny bałagan. Są to tzw. "kipisze". Mieszają oni wtedy rzeczy wszystkich osób będących w celi, wywalając je na jeden stos na środku podłogi. Rozrywane są opakowania firmowe. "Kipisze" należą do rytualnego porządku w areszcie i są niezależne od zachowania się więźniów.
Gdy cela jest mniej lubiana, na podłogę może być wysypany proszek do prania, cukier, sól, leżeć wyjęta z opakowania wata. Prute są materace i wyciągana z nich watolina również leży na środku celi. Materace i pościel wszystkich osób w celi dokładnie są wymieszane, tak, że odzyskanie własnego prześcieradła i ręcznika przychodzi z pewnym trudem, a czasem nie jest w ogóle możliwe. Mogą być również "kipisze" dodatkowe w przypadku sytuacji konfliktowych lub podejrzeń, że przechowuje się jakieś ni niedozwolone przedmioty.
Dodatkową formą upokarzania jest przeprowadzanie rewizji osobistej.
Gdy się chce bardziej, dokuczyć aresztowanemu, rozbiera się go do naga.
Administracja Mokotowskiego Aresztu Śledczego występuje incognito. Obsługa nie jest zobowiązana do przedstawiania się, a na pytanie o nazwisko odpowiada, że nie jest aresztowanemu do niczego potrzebne. Więzionego nie informuje się, dokąd wychodzi z celi, czy na widzenie, czy na przesłuchanie, czy na spotkanie z adwokatem, czy na czytanie akt, czy wreszcie na badanie lekarskie. Takie sytuacje stwarzają nieporozumienia i przyczyniają się do totalnej dezinformacji. Podczas nieobecności więźnia w celi mogą być spakowane jego rzeczy i wraca on już do zupełnie innej celi, przy tym nie ma możliwości odzyskania przedmiotów, które mogły być nie zapakowano przypadkowe lub złośliwie. Pakowania rzeczy często dokonują osoby najbardziej zasiedziałe w areszcie, nierzadko bywają to konfidenci. Aresztowanemu jest niezmiernie trudno w Centralnym Areszcie Śledczym otrzymać paczkę odzieżowo-higieniczną. Najpierw długo czeka się na talon, a kiedy już paczka jest podana do więzienia, często upływa miesiąc lub więcej nim z magazynu dotrze do pawilonu III, tak że każda postradana rzecz jest dużą niedogodnością. Talon odzieżowo-higieniczny można dostać raz na 3 miesiące, przy czym ilość osobistych rzeczy jest ograniczona.
Pełna izolacja – całymi miesiącami ogląda się te same twarze, nie korzysta się z radia i telewizji, nie chodzi do biblioteki, książki przynoszone są do celi, na spacery wychodzi się jedną celą - stwarza specyficzny klimat osłabiający odporność psychiczną.
Całkowicie wykluczone korzystanie z wszelkich posług religijnych. Niezrozumiałe jest, że nie można wysłuchać Mszy Świętej nadawanej oficjalnie przez Polskie Radio. Bardzo często otrzymanie po aresztowaniu książeczki do nabożeństwa czy Pisma Świętego jest nierealne. Brak szacunku dla potrzeb religijnych i dla polskich tradycji świętowania Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy jest szczególnie przykry. Przed samą Wigilią 1982 w pawilonie III odbyły się przeprowadzki, zmieniano cele, kompletowano nowe składy. Jednocześnie cała fabryka pracowała jak w dzień, tak że Wigilię świętowano w sławetnym ubraniu nocnym, nawet tego dnia nie pozostawiono ubrań w celi. Wymierzano i natychmiast wykonywano kary dyscyplinarne, np. wysyłano na 14 dni izolacji i twardego łoża. Jedyna różnica między dniem powszednim a tymi wielkimi świętami polegała na tym, że prawie cała obsługa więzienna była pijana. Na Święta Wielkanocne, żeby aresztowani nie malowali pisanek, podano jajka na twardo w dokładnie pogniecionych skorupkach. Tak było już na dwa tygodnie przed świętami i tydzień po świętach, potem wszystko wróciło do normy.
Areszt niezależnie od dręczenia psychicznego odbiera więźniom zdrowie fizyczne. Najcięższą torturą jest brak powietrza. Cela ma kubaturę poniżej 30 m3. Okna, opatrzone podwójnymi kratami, jedną zewnętrzną, drugą wewnętrzną, pomiędzy którymi znajduje się matowa szyba, nie dają się w ogóle otwierać. Wewnętrzna krata posiada wsporniki, które uniemożliwiają nawet małe uchylenie okna. Jedyną ruchomą częścią okna jest lufcik z ograniczoną przez zewnętrzną kratę możliwością uchylenia go. Latem i zimą jest zawsze duszno. Nie do zniesienia są gorące słoneczne dni, kiedy cela nagrzewa się i okno jest zamknięte.
Spacery w śledztwie i podczas trwania rozprawy są półgodzinne, a śledztwa ciągną się miesiącami. Spacerniki Aresztu Śledczego dla pawilonu III są bardzo małe /od 16 do 24 kroków obwodu/ i otoczone 5,5 metrowym murem betonowym, zasłaniającym dokładnie wszelki widok. Tylko nad głową można zobaczyć kawałek nieba i wierzchołek jednego drzewa. Na spacernikach nic nie rośnie. W maju tego roku resztki trawy i chwastów zostały zaorane, a zawiązki trzech drzewek, które się wysiały - wyrwano. Areszt znajduje się w samym centrum stolicy, a na terenie więzienia mokotowskiego ulokowano drukarnię, piekarnię, kuchnię, kotłownię, tak, że powietrze jest silnie zanieczyszczone. U aresztowanych występują silne objawy niedotlenienia - wielkie zmęczenie i bóle głowy. Cały dzień od świtu /przed godz. 6 rano do 17/ włączone są głośne wentylatory w kuchni, które słychać w całej zachodniej części pawilonu III. Szum jest tak wielki, że w celi trzeba głośno mówić, żeby się wzajem słyszeć. Działa to na więźniów bardzo drażniąco. W nocy co godzina lub częściej oddziałowi palą światła, budząc śpiących. Obsługa sprawdza, czy wszystko w celi jest w porządku. W ciągu dnia nie można się położyć na łóżku, aresztowany jest zobowiązany 12 godzin spędzać w pozycji siedzącej, na twardych, wywrotnych stołkach bez oparcia. W celi jest bardzo ciasno. Chodzić po celi może tylko jedna osoba, robiąc 4 kroki od okna do drzwi. To również drażni współtowarzyszy. Siedzenie połączone z brakiem ruchu powoduje bóle kręgosłupa, obstrukcje i powstawanie hemoroidów.
Generalnie w celach, jest ciemno. Wyjątek stanowi kilka cel na II piętrze, których okna nie są zasłonięte ścianami innych budynków więziennych. Szyby są matowe, ściany w celach brudne, ciemnożółte, podłogi kamienne koloru bordowego, a żarówki bardzo słabe. Do czytania jest zawsze za ciemno, W wielu celach światło musi się palić cały dzień; Ponieważ mimo to ludzie dużo czytają, więc wzrok psuje się im szybko. Raz na tydzień wymieniane są ręczniki i bielizna nocna, raz na 2 tygodnie pościel. Brzmi to dobrze, tylko, że ręczniki, kalesony i bielizna pościelowa "świeżo uprane” są po prostu brudne i zapuszczone. Prześcieradła szarobrunatne w plamy, nigdy nie doprane, tak samo poszewki na poduszeczki i ręczniki. Wszystko to jest wstrętne i nigdy w całości nie bywa koloru białego, a nawet przybliżonego do białego.
Jedzenie jest obrzydliwe, kompletnie bez żadnego smaku, podaje się zgniłą kiszoną kapustę, zgniłe buraki niczym nie doprawione, nawet solą, śmierdzące ziemniaki, sosy ze świńskich uszu, szyi, z pływającymi kawałkami skóry z włosami. Chleb dostaje się od razu pokrojony, najczęściej w bardzo grubych kawałkach. Nie można otrzymać wrzątku, żeby zaparzyć zioła. O herbacie nie ma mowy, ponieważ nie wolno jej w ogóle posiadać w areszcie. Zioła parzy się więc czerpiąc ciepłą wodę z wiadra, którą dostaje się do mycia dwa razy dziennie, przy śniadaniu i obiedzie. Będąc zdanym tylko na wikt aresztu, jest się głodnym. Jedzenie nie tylko jest niesmaczne, ale jest go za mało i pozbawione jest wszelkich wartości odżywczych.
Najłagodniejszą z kar dyscyplinarnych, o którą jak wiadomo nie trudno, jest pozbawienie, często od razu na dwa miesiące, talonu żywnościowego na 3-kilogramową paczkę. W śledztwie talon ten otrzymuje się raz w miesiącu. Przy zwiększonej ilości konfliktów, niekoniecznie drastycznych, bardzo szybko karą staje się od 7 do 14 dni "kabaryny". Jest to kara twardego łoża w izolowanej celi. Pomieszczenie takie jest zimne, nie dostaje się ciepłej wody, nie ma, i tak bardzo niewygodnych, stołków. Należy siedzieć na małej półce wystającej ze ściany, nie wolno usiąść nawet na deskach pryczy. Posłanie stanowią deski pryczy i dwa koce zimą, a jeden latem. Koce na dzień wynosi się na korytarz. Na noc nie wolno zostawić w celi żadnego ubrania, podkoszulki, swetra itd. "Kabaryna", do której najczęściej są wysyłani mieszkańcy pawilonu III, znajduje się w innym pawilonie, na oddziale izolacyjnym. Nie ma tam kanalizacji, są ciężkie żeliwne "kible", które nie dają się domyć i są bardzo trudne dc wynoszenia, ponieważ dodatkowo nie mają uchwytu. Cele są tak urządzone, żeby posadzony w niej nie mógł rzucić się na oddziałowego. Mają wewnętrzne kraty, tzw. "tygrysówy" przy drzwiach i oknie, jedzenie podawane jest przez otwór w kracie, szufelką, szczotki do zamiatania nie mają trzonków, wiadro jest bez pałąka. Żadna choroba nie wstrzymuje wykonania kary. Rola lekarza więziennego, który musi teoretycznie zezwolić na wymierzenie kary twardego łoża, jest absolutnie instrumentalna. Nawet gdy lekarz zaprotestuje przeciwko wysłaniu chorego do "kabaryny", kara jest i tak bezzwłocznie wykonywana. Nie ratują przed nią otwarte wrzody żołądka, stan zapalny nerek, bóle kręgosłupa czy choroby kobiece, nie mówiąc o prostym przeziębieniu. Wstrzymanie wykonania kar, a w szczególności kary "kabaryny” jest niemożliwe, bowiem wymierza się ją natychmiast. Procedura odwoływania się trwa znacznie dłużej niż czas trwania kary. Ogólnie załatwianie skarg ciągnie się tygodniami, a nawet miesiącami i z zasady nie są one rozstrzygane pozytywnie dla aresztowanego. Należałoby się skarżyć ustawicznie, ale zmęczony przesłuchaniami więzień nie ma ochoty na ciągłe pieniaczenie się o swoje podstawowe prawa. Na zakończenie warto przytoczyć zdanie często wypowiadane przez funkcjonariuszy więzienia: "Wy jesteście aresztowana/y/, i nie macie żadnych praw".
Zofia Romaszewska
Blog poświęcony książce ,,Romaszewscy. Autobiografia. Ze Zbigniewem, Zofią i Agnieszką Romaszewskimi rozmawia Piotr Skwieciński'' wydanej 18.11.2014 r.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka