Wstałem, znaczy powstanie - rozlew krwi! Nic to, idę – ale dokąd ja idę i dojdę, mogę zajść za daleko i co wtedy – terror? Doszedłem do kuchenki. Nie, to niemożliwe! Kuchenka gazowa, a wiadomo, jeszcze krok i komory gazowe. Zapaliłem zapałkę – tak, teraz wszystko jasne – jestem faszystą, zapałka to przecież taka mała pochodnia. Usiadłem przy stole. Uff, napięcie opadło. Stół okrągły. Wszystko w porządku. Ale nie! Przecież usiadłem! To się kojarzy jednoznacznie z wiezieniami, oczywiście dla tych od stołu. Woda zawrzała, czyli rewolucja - obalenie demokracji. Zrobiłem herbatę – jednoznaczne - Tea Party. Poszedłem do salonu. Tu poważny problem czy to ten właściwy, czy ten straszny Salon24? W metrach kwadratowych by się zgadzało. Pomyślałem- myśli oczywiście zbrodnicze. O balonikach i drzewkach. Baloniki na sznurkach, drzewka mają suche gałązki. Czyli wieszanie!
Czy ja zwariowałem??? Głupie pytanie – głosowałem na Kaczyńskiego. I nie usprawiedliwia mnie zbytnio to, że tylko w drugiej turze. W każdym razie, w związku z tą okolicznością łagodzącą, proszę rozgrzanego sądu o łagodny wymiar kary.
(lepsza ode mnie jest dziennikarka z wrocławskiej g.... której nadanie nazwy organizacji ,jakiejkolwiek, skwerowi kojarzy się z faszyzmem – notka: Rybitzky „Wrocław zawsze nazistowski”)
Inne tematy w dziale Polityka