Mój przyjaciel z czasów studiów, gdy dyskutowaliśmy o tym do czego panujący wówczas socjalizm nas zaprowadzi, mawiał na pocieszenie, że co jak co, ale głodu nie będzie bo żyjemy w takiej strefie klimatycznej że zawsze urodzi się dostateczna ilość ziemniaków.
Ta krzepiąca uwaga nie uwzględnia jednak okoliczności, że socjalizm jest w stanie przezwyciężyć wszystkie trudności, także te wynikające z urodzajności ziemi.
Klęski głodu towarzyszyły ludzkości od zarania jej historii. Ludzie umierali na ich skutek także w czasach nowożytnych, jak w latach 1783-4 z powodu ochłodzenia klimatu spowodowanego wybuchem wulkanu Laki na Islandii, czy w latach 1845-49 na skutek zarazy ziemniaczanej w Irlandii. Jednak to dopiero socjalizm zdołał uczynić z głodu efektywną broń systemową. W latach dwudziestych i trzydziestych XX w aż kilkakrotnie użyli jej towarzysze radzieccy dla przyspieszenia procesu kolektywizacji rolnictwa I udało im się mimo, że nie było łatwo tego dokonać na najżyźniejszych ziemiach południowej Ukrainy i Rosji. Również wielokrotnie używał jej wybitny przywódca socjalistyczny Adolf H. – wystarczy wspomnieć głód zimowy w Holandii czasu 1944/45 kosztujący życie kilkudziesięciu tysięcy obywateli jednego z najbogatszych krajów świata o najwspanialej rozwiniętym rolnictwie. A po wojnie broń tą uczyniono naprawdę perfekcyjną – inny wybitny przywódca socjalistyczny Mao Zedong dał radę zagłodzić lekko licząc ze 40 milionów domniemanych wrogów ustroju wraz z rodzinami. Po piętach gonią go przedstawiciele dynastii Kimów w Korei Płn, którzy wprawdzie jeszcze tego rekordu nie pobili ale czas działa na ich korzyść. Jest w politykach i działaczach socjalistycznych jakowaś szczególna determinacja w zdobyciu władzy nie cofająca się przed najpodlejszymi łgarstwami i obietnicami cudów na kiju, a następnie determinacja w utrzymaniu władzy nie cofająca się przed najstraszniejszymi ofiarami w postaci wywoływania czy to wojen czy m. in. właśnie sztucznego stanu głodu. Mam pewną teorię co do przyczyn owej szczególnej determinacji – otóż politycy i działacze lewicowi co do zasady rekrutują się spośród osób, które nie posiadają umiejętności uczciwej pracy czy zrobienia kariery w jakimś uczciwym zawodzie. Nie umieją nic innego jak tylko trzepać kasę ze samozwańczego stawiania się w roli zbawców uciemiężonego ludu i ludzkości w ogóle.
Obecnie narody europejskie usiłują przekonać przywódców unijnych do odstąpienia od umowy z krajami Mercosur za pomocą argumentów racjonalnych, iż może to zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu Europy. Jest to błąd, albowiem przywódcy unijni posiadają inny aparat wartości i zatem inny sposób racjonalnego myślenia. Nie jest dla nich wartością najwyższą pomyślność całego kontynentu a jedynie paru krajów (lub zgoła jednego). I nie jest dla nich celem najwyższym zapewnienie ludności kontynentu bezpieczeństwa żywnościowego, a utrzymanie się u władzy. A zatem dla obecnych socjalistycznych władców kontynentu jest okolicznością wręcz pomyślną, iż mogli by zyskać narzędzie w postaci wywoływania stanu głodu w wybranych krajach członkowskich, pod łatwym pretekstem w postaci np. zakłóceń w dostawach. Przypomnijmy, iż zaledwie przed paroma laty jedna z unijnych deputowanych (nazwijmy ją umownie Cour- Vichon, wymawiając elegancko z francuska) nawoływała na forum PE do „zagłodzenia Polaków” w celu wymuszenia u nas określonych zmian prawnych.
Nie mamy już bezpieczeństwa lekowego. Jeszcze 40 lat temu znakomitą większość leków wytwarzała krajowa „Polfa”. Nie ma już Polfy, jesteśmy żerowiskiem rozmaitych szemranych koncernów Big Pharma. I w każdej chwili mogą się urwać dostawy medykamentów. Ale to za mało by zapanować nad Polakami, bo co najwyżej przy użyciu tej broni zdechnie parę milionów głównie starców. O wiele lepszy byłby zatem szantaż żywnościowy.
A równocześnie trwają prace nad wychowaniem w Polsce nowego człowieka. W Rosji to się onegdaj udało: podczas akcji „rozkułaczania” chłopów zasłynął niejaki Pawlik Morozow, chłopiec który doniósł bolszewikom na swego ojca, iż ten usiłował ukryć część zboża przed konfiskatą. Pawlika potem ktoś powiesił, ale przez to stał się on bohaterem radzieckiej komsomolskiej młodzieży. I otóż uchwalona niedawno pod naciskiem unijnym ustawa „O ochronie sygnalistów” zawiera m. in. opcję „zachęt” (czytaj wypłacania nagród pieniężnych) dla osób donoszących o naruszeniu prawa, a także wszelką ochronę prawną dla owych donosicieli nawet gdy naruszenie prawa było błahe lub okazało się być nieprawdziwe. Takiej instytucjonalizacji delatorstwa dotąd w naszym porządku prawnym nawet za PRL-u nie było, to są wzorce zaiste północnokoreańskie.
To mówiłem ja, Jarząbek.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo