Zastanawiałem się bardzo długo na kogo oddać swój głos, aby mieć poczucie, że nie postawiło się na takiego człowieka, który będzie chciał zamienić go na garść srebrników. Jaką drogą pójść? Czy tą, którą wskazuje nam PiS, czy może Kukiz-15? A jeśli to powinna być ścieżka, którą chce poprowadzić nas Konfederacja? O Wiośnie i Koalicji Europejskiej nie wspomnę nawet, bo jest to zbieranina ludzi reprezentująca interesy wszystkich (chyba głównie jednak własne), tylko nie Polaków. Sami mienią się być przecież "Europejczykami". Polaków zaś mają, w gruncie rzeczy – chociaż o ich głosy zabiegają - w pogardzie. "Polskość to (dla nich) nienormalność". O głosowaniu na ugrupowania o korzeniach komunistycznych i lewackich, nawet nie zamierzam wspominać, bo jeśli nawet destrukcja nie jest ich celem, to zawsze, w końcu i tak staje się ona efektem ich działań.
Były agent KGB – Jurij Bezmenow (alias Tomas Schuman) opowiadając o tym, jak likwiduje się państwa za pomocą agentury wpływu, przedstawił jeszcze w 1983 roku, dokładny scenariusz, opisujący toczka w toczkę te działania i metody, jakie niektóre, obecnie działające w Polsce siły polityczne usiłują wprowadzać u nas w życie: "Przewrót ideologiczny jest procesem jawnym i zgodnym z prawem cywilizacji zachodniej" – mówił Bezmenow. "Jeśli ktoś myśli, że dywersantem jest ktoś kto chce wysadzać mosty, to popełnia błąd. (...) Dywersant to student z wymiany między uczelniami, to dyplomata, to aktor, artysta, czy dziennikarz." Aby z wirtuozerią zlikwidować i podbić jakieś państwo nie trzeba być dziś troglodytą i używać prymitywnej siły zbrojnej, ale w pierwszej kolejności "zniszczyć system wartości w kraju wroga".
Przewrót ideologiczny składa się z czterech etapów. "Pierwszym jest proces demoralizacji. Musi on trwać od 15 do 20 lat. Dlatego tyle, że jest to okres wystarczający" na dokonanie przemian świadomościowych w atakowanym społeczeństwie. Należy wzmacniać wszystkie naturalne, ale destrukcyjne tendencje pojawiające się czy to w obszarze religii (np. ośmieszanie i upokarzanie wierzących, kwestionowanie autorytetu kapłanów); edukacji (np. odstąpienie od nauczania "wiedzy konstruktywnej i kompetentnej", a wprowadzanie wiedzy peryferyjnej, "jak choćby.wychowanie seksualne", czy obniżenie poziomu nauczania); sferze życia społecznego (np. maksymalizowanie polaryzacji społecznej, zastępowanie naturalnych struktur społecznych - biurokratycznymi); w strukturze władzy (np. bojkotowanie i kwestionowanie organów wybranych w demokratycznych wyborach, mianowanie ludzi według kryterium lojalności, a nie kompetencji); sferze pracowniczej (np. podżeganie, czy sprzyjanie strajkom, wzmacnianie roszczeń pracowniczych); oraz wreszcie w sferze prawa i porządku publicznego (np. likwidacja lokalnych posterunków policji, jednostek wojskowych, negowanie prawa i działań prawnych podejmowanych przez powołane organy, czy bazowanie w sądownictwie na "starej, wypróbowanej kadrze" jeszcze z PRL-owskim rodowodem). A kiedy już zatrą się granice pomiędzy tym co dobre, a co złe i ludzie nie bardzo będą wiedzieć – jak ja, na przykład - na kogo głosować, wówczas atakujący przechodzi do następnego stadium – destabilizacji. "W tej fazie trudno jest osiągnąć porozumienie nawet w rodzinie. (...) Następuje radykalizacja wszystkich relacji międzyludzkich. (...) Przedstawia się to jakoś coś normalnego. Piętnaście czy dwadzieścia lat temu reagowalibyśmy nerwowo: skąd tu tyle nienawiści?! Dziś już nie. Można powiedzieć – no, zwykła rzecz, ludzie walczą o swoje. (...) Manifestuje się coraz większa wrogość pomiędzy poszczególnymi osobami, grupami osób, w całym społeczeństwie." Poza tym "(...) Nagle widzimy zwiększoną aktywność homoseksualistów w obszarze polityki." Powstają ruchy - którym przewodzą ludzie przez 15-20 lat "uśpieni" - które domagają się uznania praw człowieka w różnych obszarach społecznych. "Czarni przeciwko białym, żółci przeciwko zielonym. Nie ma znaczenia jaka jest linia podziału. Byle był konflikt." W końcowym etapie destabilizacji dochodzi do starć pomiędzy demonstrantami i policją. Moim zdaniem jesteśmy dokładnie przed tym etapem (choć Francja już go przerabia). O moich studiach nt. wzrastającego napięcia społecznego, oraz o tym, czym to może grozić pisałem tutaj.
Nie będę streszczał dalszej części wykładu Bezmenowa – kto ma ochotę posłucha go sobie sam. Dodam tylko, że następnym stadium likwidacji kraju jest paraliż legalnych organów władzy państwowej i pojawienie się różnego rodzaju ciał obcych – "kolegiów i komisji działających z zewnątrz". Następuje kryzys, a potem przybywa na białym koniu "zbawiciel i przywódca". Oczywiście etap trzeci i czwarty dopiero nas czeka, jeśli nie otrząśniemy się i nie przestaniemy dać sobą manipulować.
Na razie jednak zbliżają się wybory i ja chcę być w nich pewien, że głosuję za Polską, a nie za cwaniakami, dla których nazwa mojego kraju, to jest tylko logo – mocną marką na której można zbić kapitał.
Co zatem przemawiałoby za Kukizem i Konfederacją? To, że podejmują tematy, o których społeczeństwo chce rozmawiać i o których chce wiedzieć. Ustawa 447 była przez rządzących przez długi czas banalizowana, i to dopiero pod wpływem zdecydowanej postawy Polonii - Kukiz i narodowcy, wprowadzili ten temat na forum publiczne. Kolejną sprawą jest Smoleńsk. Jeszcze inną – śledztwo w sprawie zabójstwa błogosławionego Jerzego Popiełuszki, czy dochodzenie w sprawie Jedwabnego, albo też nieujawnienie aneksu do raportu WSI. Szczególnie istotna dla mnie jest sprawa Smoleńska, ponieważ poświęciłem jej prawie 10 tysięcy godzin swojego życia.
Czy Kukiz i Konfederaci sprawią, że wszystkie te sprawy ujrzą światło dzienne?
Nie jestem tego pewien. Na razie jest to dla mnie wielka zbieranina ludzi (zapewne wielu z nich to osoby uczciwe i głęboko patriotyczne) o których w zasadzie nic nie wiem. I których pozytywnego programu – poza postulatem ustawy anty-447 – nie znam.
Na kogo więc powinienem oddać swój głos? Odpowiedź – ku memu zaskoczeniu - wskazał mi ten sam Thomas Schuman - w swoim wykładzie sprzed... 36 lat. Na temat kwestii - tak ważnej dla mnie – odkrycia przed społeczeństwem różnych ukrywanych prawd powiedział tak: "Stany faktyczne, czy prawdy, mogą stanowić wiedzę lub nie. Nawet najbardziej zaawansowane technologie, komputery (w rozumieniu – "analiza tych faktów") nie są jednak w stanie zabezpieczyć społeczeństwa przed rozpadem i ostatecznym wyginięciem".
Pomyślałem sobie wówczas - co właściwie zmieni w moim życiu znajomość tego jak naprawdę zginął błogosławiony Jerzy, albo co mi da wtajemniczenie w sprawy tego, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku? Albo co zmieni ta wiedza w ogóle? Nawet jeśli stanie się ona wiedzą powszechną?
Owszem – wiedza o Smoleńsku, o Jedwabnem, o WSI, w rękach rządzących - jeśli ci są patriotami i ludźmi godnymi zaufania - może zmienić bardzo wiele. W ich rękach może to stanowić atut, bo mogą ją rozgrywać dla dobra (albo też przeciwnie – na zgubę) państwa. Problem jest zatem zupełnie inny – niż pierwotnie myślałem. Brzmi on teraz - komu wierzę? Czy wierzę rządzącym, czy też nie. Kto jest - moim zdaniem - najbardziej godzien zaufania?
I tu sięgam do Pisma Świętego, a dokładnie do tego fragmentu, który mówi: "Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi?"
Wypatruję więc owoców. Na drzewie KE wiadomo co wisi. Pisałem o tym powyżej. A co jest na krzewie PiS? Zarzuca się na przykład PiS-owi, że destabilizuje wymiar sprawiedliwości. Tyle, że jako prawnik, znający to środowisko od środka, mogę powiedzieć tylko krótko, że rozchwianie przestępczej koterii, wbijanie weń klina, na pewno nie jest złym działaniem.
Kolejna rzecz - występowanie przeciw homo-lobby, próby ograniczenia aborcji, wolne niedziele, czyli postawienie na kwestie moralne. To przecież wcale nie jest ograniczanie wolności, lecz redukowanie sfery zła, deprawacji i przywracanie prawa naturalnego. I tu znów chciałoby się zacytować fragment z wykładu Thomasa Schumana:
"Sowiecki naukowiec Szafarewicz, który nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek religią – jest informatykiem – (...) zwrócił uwagę czytelników, że cywilizacja Mohendżo-daro, z początków państwa Indii, Egipt, państwo Majów, Inków, czy kultura babilońska – wszystkie one upadły w momencie, gdy utraciły swoją religię."
Kolejne istotne sprawy, jakich podejmował się PiS, to próby i początki wzmocnienia autorytetu Polski, poprzez walkę z określeniem "polskie obozy śmierci", reforma szkolnictwa, budowa obszaru Trójmorza, czy stawianie na bezpieczeństwo energetyczne kraju. No, ale poza tym są też dobre efekty ekonomiczne, walka z przestępczością gospodarczą, ograniczanie obszaru biedy...
Właściwie mnie to już wystarcza, aby podjąć decyzję.
Powie ktoś – i po co te wszystkie dywagacje? Dla oddania jednego, nic w ogólnym rachunku nie znaczącego głosu? Tak, mam tego świadomość. Ale Donald Tusk, podczas swego ostatniego przemówienia powiedział coś bardzo istotnego – co trzeba powtarzać za nim uparcie i z mocą. Otóż ja chcę wiedzieć, chcę być pewien, że zrobiłem wszystko, aby powierzyć los swoich dzieci w dobre ręce.
Polski poeta, laureat nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy poetycki debiut roku, nominowany do Paszportów Polityki (2003) i nagrody literackiej im. Józefa Mackiewicza (2012), autor książki o wynikach smoleńskiego śledztwa blogerskiego "Zatarty ślad. O 10 IV 2010"
Prowadzi witrynę dobre-nowiny.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka