roko roko
740
BLOG

O końcu pewnej firmy

roko roko Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Koniec legendy, koniec fikcji?

 

Był „Gdańsk”

 

Członkowie legendarnej Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych „Gdańsk”, kolebki rodzimego liberalizmu i gospodarki wolnorynkowej, podjęli 9 lipca br. decyzję o postawieniu jej w stan likwidacji. Z 97 członkami Spółdzielni zostaną wkrótce rozwiązane umowy o pracę. Na miejsce „starej” Spółdzielni powstała „nowa” sp. z o.o. „SPUW Gdańsk”. U starych członków pozostał niesmak.

Skończył się pewien etap historii, ale skończyła się także pewna fikcja – powiedział „Gazecie”, likwidator SPUW „Gdańsk” Wiesław Kamiński. Wiesław Kamiński to jeden z członków rodzinnego klanu Kamińskich (czterech braci, dwie siostry) związanych ze Spóldzielnią od czasu jej powstania. Na co dzień członek Partii Konserwatywnej i pracownik Kancelarii Prawniczej B&B, prowadzącej obsługę różnych podmiotów gospodarczych na zlecenie wojewody.

 - „Łączyła Ich ciężka praca, czynny antykomunizm, umiłowanie Gdańska i piłka nożna” - napisali w swym reportażu w „Gazecie Wyborczej”, Anna i Piotr Bikontowie.

Reportaż wydrukowany w kolorowym „Magazynie” został przez spółdzielców bardzo źle przyjęty. - To było jakby epitafium dla nas – mówi Wiesław Kamiński, - To był sabotaż – dodaje dyrektor Ryszard Jaśkowiak, ostatni dyrektor Spółdzielni a obecnie dyrektor spólki „Gdańsk”. - Bikont napisał o końcu pewnego okresu, idei, a Nasi konkurenci odebrali to jako koniec spółdzielni. Straciliśmy parę wielomiliardowych kontraktów w Polsce.

Spóldzielnię w 1984 r. założył obecny wojewoda gdański Maciej Płażyński (*1), który był jej wieloletnim prezesem.Formuła prawna spóldzielni została wymuszona ówczesnymi przepisami. Wykonując usługi budowlano-remontowe (zwłaszcza nietypowe, na wysokościach) Spółdzielnia dawała pracę każdemu działaczowi gdańskiego podziemia. Oprócz obecnego wojewody, znaleźli tu „schronienie” m.in. Donald Tusk, Jerzy Borowczak – organizator strajku w stoczni w 1980 r., Jan Hałas z Portu Gdańskiego i władz regionalnych „S”, Antoni Grabarczyk też z portu, mający jeden z najwyższych wyroków w stanie wojennym i Henryk Frankiewicz – jeden z organizatorów strajku w stoczni w 1970 r.. Tu pracował także mjr SB Adam Hodysz po odsiedzeniu wyroku za współpracę z podziemną „S” . Oprócz klanu Kamińskich, ze Spółdzielnią związany był drugi, duży rodzinny klan, Rybickich.

Spółdzielnia była kuźnią późniejszych liberałów i konserwatystów. Twórców gospodarki wolnorynkowej.

Pierwsze kłótnie o kształt Spółdzielni zaczęły się już w 1986 r. Jedni uważali że powinna liczyć niewielu członków, którzy by zarabiali bardzo duże pieniądze, inni – m.in. Maciej Płażyński – że powinna dać szansę wszystkim i być przede wszystkim miejscem spotkań. Trzy lata później spory odżyły. Zaczęto mówić o prywatyzacji Spółdzielni. Chciano zmienić ją w spółkę z profesjonalnym zarządem. Wiadomo jednak było że takie przekształcenie musiałoby spowodować iż odpadłoby ok. 90 proc. członków.

Ostatni prezes Spóldzielni Jerzy Czarniecki, „Irzy” (*2) nie miał do takich przekształceń serca. Jednak 9 lipca, kiedy likwidacja Spóldzielni stała się faktem, pytany na Walnym Zgromadzeniu, kto jest winien, wziął wszystko na siebie. - Spóldzielnia została postawiona w stan likwidacji, gdyż grono które ją budowało, odeszło w struktury władzy administracyjnej czy politycznej. Odeszli najbardziej aktywni – uważa Wiesław Kamiński – Spółdzielnie nie są dobre – dodaje Ryszard Jaśkowiak który przyszedł do Spółdzielnii 1,5 roku temu.

Ale były też przyczyny ekonomiczne – kontynuuje Wiesław Kamiński - Rynek zamówień zaczął się kurczyć. Poza tym trwanie Spółdzielni w obecnym, nie zmienionym od 10 lat kształcie, nie sprzyjało jej rozwojowi.

Dług w Spółdzielni w wysokości 400 mln złotych (starych) ma spółka Meble Swarzędzkie, w której udziały mają m.in. Arkadiusz Rybicki i żona Sławomira Rybickiego, dyrektora gabinetu wojewody. Obaj Rybiccy byli członkami Spółdzielni. Meble Swarzędzkie nie zapłaciły za prace adaptacyjne w sopockim BWA, gdzie jedną z sal wynajęły na salon wystawienniczy.  Sprawa jest w sądzie.

Dziwić może że spółdzielcy nie zapłacili spółdzielcom.

- Nie łączyłbym personalnych układów z interesem gospodarczym – odpowiada na tę wątpliwość Wiesław Kamiński. – My mamy sentyment do pewnych postaci ale bez wzajemności – mówi dyrektor Jaśkowiak.

Straty Spółdzielnia poniosła budując Akademię Bankową we Wrzeszczu. W kontrakcie jest mowa o wpłacanych kwotach gwarancyjnych. Spółdzielcy mówią o 1,5 mld (starych) złotych strat, dyrektor Jaśkowiak o 170 mln. - Zastanawiamy się czy „przypadkiem” Spółdzielnia nie chciała iść w straty – mówi jeden z szeregowych członków Spółdzielni. - Po postawieniu jej w stan likwidacji pozostał niesmak i żal starych członków.

Przed rozpoczęciem likwidacji w Spółdzielni, powstała spółka z o.o. „SPUW GDAŃSK”. Utworzyli ją m.in. ostatni dyrektor Spółdzielni Ryszard Jaśkowiak, głowna księgowa Spółdzielni i trzech członków Rady Nadzorczej. Spółka ma zajmować się tym samym co Spółdzielnia: usługami budowlanymi a jej nazwa – rożniąca się tylko rozmieszczeniem cudzysłowiu – wskazuje że chce także przejąć renomę Spółdzielni.

  - „SPUW GDAŃSK” to skrót który nic nie znaczy – mówi naiwnie dyrektor Ryszard Jaśkowiak, upierając się przy swoim – Może znaczyć na przykład Sprawiedliwi, Porządni, Uczciwi, Wiarygodni.

 

 

Waldemar Kuchanny

 

artykuł z Gazety Wyborczej z sierpnia 1994 roku

 

 

(*1) błąd, „Świetlik” powstał wiosną a formalnie latem 1983

(*2) błąd, winno być Jarosław i „Jirzy”

 

 

roko
O mnie roko

... Swój albo ... do końca :) Nie Masz z Kim jechać na narty, zajrzyj Drauzio Varella - W dzisiejszym świecie wydaje się więcej pieniędzy na środki zwiększające potencje czy silikon dla kobiet, pięć razy więcej niż na lekarstwa przeciw chorobie Alzheimera. Wynika z tego, że za kilka lat, będziemy mieli mnóstwo starych kobiet z dużymi biustami oraz starych mężczyzn z twardymi członkami. Za to Nikt z Nich nie będzie w stanie sobie przypomnieć do czego im to jest potrzebne!!!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości