A dokładnie w Sankt Petersburgu, na gali mieszanych sztuk walki organizacji M-1 Global. Stawką pojedynku między Damianem Grabowskim ( rocznik 1980 ) a Marcinem Tyburą ( ur. w 1985 r. ) był mistrzowski pas wagi ciężkiej, należący do tego pierwszego. Pierwotnie ich walka miała odbyć się bodajże w marcu, ale ze względu na kontuzję Grabowskiego została przełożona na połowę sierpnia. Oczekiwania były spore, bo obaj zawodnicy należą do czołówki - nie tylko polskiego - mma . Obydwaj też nie ukrywają, że ich sportowym celem są starty w UFC - najpotężniejszej, amerykańskiej organizacji mieszanych sztuk walki, zrzeszającej najlepszych zawodników na świecie. Wydawało się, że bliższy zrealizowania swoich marzeń jest Grabowski. Walczy kilka lat dłużej, jest bardziej doświadczony, dał się już również poznać w USA - startując w turnieju Bellatora. W swojej karierze pokonał m.in. mocno bijącego M. Kitę, niewygodnego Cypryjczyka Economou czy mającego za sobą epizod w UFC - E. Sancheza. Zaznał tylko jednej porażki - z C. Konradem. Miała ona miejsce w 2010 r. na turnieju wagi ciężkiej organizacji Bellator, uważanej za drugą siłę w świecie mieszanych sztuk walki. A tak na marginesie - pogromca Grabowskiego nie walczy już w mma, pożegnał się z tym sportem jako niepokonany, choć nie walczący zbyt efektownie - zawodnik. Wracając jednak do Grabowskiego - Polak w zeszłym roku sięgnął po mistrzowski pas M-1, pokonując przed czasem dotychczasowego czempiona - Amerykanina Gardnera. Tytułu miał bronić ze zwycięzcą turnieju wagi ciężkiej, zorganizowanego wcześniej przez rosyjską organizację. Niespodziewanym triumfatorem tych zawodów został Marcin Tybura, który początkowo był zawodnikiem rezerwowym, ale na skutek kontuzji jednego z uczestników ostatecznie wziął udział w imprezie i ją ... wygrał, pokonując swoich rywali przed czasem, w tym w finale znanego i u nas Łotysza Gluhova. Zdobył w ten sposób prawo do pojedynku o pas mistrza wagi ciężkiej, który niedługo po zaskakującym sukcesie Tybury - znalazł się w posiadaniu Grabowskiego. I tak doszło do bratobójczego pojedynku między Polakami na rosyjskiej ziemi. Przed walką wydawało się, że szanse na zwycięstwo są w miarę równe, może nawet z lekkim wskazaniem na Grabowskiego. Jedno było pewne - bez względu na to, kto wygra, mistrzem będzie ... Polak. Oczekiwano ciekawej, wyrównanej potyczki, która potwierdzi klasę obu zawodników. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Tybura nadspodziewanie łatwo, w niespełna 100 sekund, pokonał Grabowskiego. Wkrótce po rozpoczęciu walki znaleźli się w klinczu przy linach, gdzie Tybura przechwycił nogę próbującego go zaatakować kolanem rywala - i pojedynek przeniósł się do parteru. Tu dominacja pretendenta była już całkowita, bo błyskawicznie zdobył dogodną pozycję, zapiął ciasne duszenie ( tzw. północ - południe ) , a po chwili sędzia przerwał bój, ogłaszając zwycięstwo Tybury - Grabowski nie był już w stanie bronić się. Tak szybkie rozstrzygnięcia w potyczkach o tytuły niekiedy zdarzają się w sportach walki, wie coś na ten temat choćby A. Gołota, mierzący się swego czasu z najlepszymi w swoim fachu. Tym samym pas mistrza wagi ciężkiej rosyjskiej M- 1 Global zmienił właściciela. Nowy czempion - Marcin Tybura - nie zaznał jeszcze porażki na arenach mma. To bardzo silny zawodnik , o sporych umiejętnościach grapplerskich, walka w parterze jest jego mocną stroną, nieco słabszy jest chyba w stójce - ale póki co nikt nie potrafił tego w pełni wykazać. Wydaje się, że przynajmniej w Europie ( czyli tak naprawdę poza UFC ) trudno mu będzie znaleźć pogromcę. A prędzej czy później zawalczy pewnie i za oceanem - kto wie, może tam również pozostanie niepokonany ?
Mam różne zainteresowania, niektóre czasem przedstawię w formie subiektywnych notek, ale ... to tylko blog. Prawdziwe życie toczy się poza internetem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport