Robin Goodfellow Robin Goodfellow
187
BLOG

R. Kipling o przyjaźni z Francją, handlu i niemieckich żołnierzach

Robin Goodfellow Robin Goodfellow Rozmaitości Obserwuj notkę 0
Miłości do Francji był Kipling wierny niemal przez całe swoje życie począwszy od pamiętnych chłopięcych wakacji u boku ojca w 1878 r. Mawiał, że to jedyny kraj, na którym się nie zawiódł. To dla francuskich dziennikarzy robił wyjątki w swej regule unikania tzw. wywiadów dla prasy w swoim cichym Bateman's. W sierpniu 1905 roku w atmosferze francusko - angielskiego zbliżenia zwanego entente cordiale, którego Kipling był gorącym zwolennikiem (i zapewne też inspiratorem) odbył u siebie rozmowę z korespondentem Le Figaro Jules'em Huretem. Odbiła się ona głośnym echem w ówczesnej polskiej prasie. K.R. _______________________________


Niewdzięczny Kipling

Prasa niemiecka z pianą na ustach mówi o wielkim poecie angielski Kiplingu. Przed kilku laty, gdy znakomity ten pisarz zachorował ciężko, cesarz niemiecki przesłał jego żonie telegraficznie słowa następujące:

"Jako entuzjastyczny wielbiciel niezrównanych dzieł męża pani, wyczekuję ze strachem wiadomości o jego zdrowiu. Bóg - by dał, aby wyzdrowiał i dalej opiewał wielkie czyny naszego wspólnego szczepu"

Kiplinga jednak nie rozczulił wcale kokietujący frazes o "wielkich czynach wspólnego szczepu." Nie wiemy, czy kazał sobie telegram cesarza Wilhelma w ramki złocone oprawić, ale to wiemy, że już podczas wojny boerskiej, bez względu na "wspólność szczepu" wydrwił porządnie niemców za ich sympatie dla prezydenta Krugera. I nie dość tego. Przed kilku dniami przyjął u siebie pana Hureta, znanego felietonistę Figara, i bez ceremonii w rozmowie z gościem francuskim wypuścił kilka strzał jadowitych pod adresem niemców.

Na zapytanie p. Hureta, jakie są przyczyny angielsko - francuskiej entente cordiale, słynny poeta tak mniej więcej odpowiedział:

- Od dawnego już czasu uczuwaliśmy pewną obawę, że reakcyjny duch Niemiec współczesnych może jak najfatalniej oddziałać na resztę Europy, Stamtąd idą zamachy na wszystko, co tchnie wolnością. Trzeba było zbudować tamę przeciw tej fali ciemnej. I tamą tą właśnie jest angielsko - francuskie przymierze.

Ale mimo to Kipling nie wierzy aby niebawem przyjść miało do wojny między Niemcami a Anglią.

- Walczyć będziemy tylko wtedy - mówił - jeżeli nas zmuszą do wojny. Anglicy są najmniej wojowniczym ze wszystkich narodów. Żyje u nas w prawdzie 250,000 ludzi, którzy uczestniczyli w ostatniej wojnie [boerskiej], ale ja często obcuję z klasą pracującą, z chłopami i robotnikami, więc wiem, co o tym sadzą. Nie!...zapewniam pana...my nie dążymy do wojny.

- Ale przecież znaną jest rzeczą powszechnie, że przemysł niemiecki wytworzył bardzo niebezpieczną konkurencję dla przemysłu i handlu Anglii, nawet w jej własnych koloniach, i że niedaleką jest może chwila, w której Anglicy będą przez Niemców zupełnie wyparci z rynków wszechświatowych.

Kipling uśmiechnął się ironicznie.

- Nowe firmy handlowe - rzekł - przesadzają zawsze nieco w reklamie. Od lat 20 Niemcy mówią tylko o sobie. Wobec nadmiernej reklamy trzeba być zawsze nieco podejrzliwym!

- Ale przecież - przerwał Huret - ich flaga powiewa na wszystkich morzach, nawet tam, gdzie dawniej żadnej, prócz angielskiej,  flagi nie widziano.

Kipling uśmiechnął się znowu.

- Słuchaj pan - rzekł z wesołą obojętnością - ja całą młodość swoją spędziłem w koloniach i rokrocznie kilka miesięcy przebywam w Kaplandzie. Mogę zatem do pana mówić, jak człowiek kolonialny. Wierz mi pan, że lubo Niemcy wiele rzeczy eksportują do Kaplandu i Indii, jednakże wśród tych przedmiotów niema prawie nic innego tylko lustra ze złoconymi zbyt silnie ramami, niesmaczne meble, tandetne dywany i tym podobne kramikarskie drobiazgi. To zaiste nie wystarcza na razie, aby zagrozić poważnie handlowi angielskiemu. Ale kiedyś, oczywiście, i o tym pogadamy z Niemcami inaczej.

Kipling następnie krytykował ostro rządy Wilhelma II i cały ustrój polityczny Niemiec, a gdy Huret bąknął coś o doskonałości żołnierza niemieckiego odpowiedział Kipling z ironiczną powagą:

- Istotnie. Żołnierze niemieccy manewrują świetnie, wspaniale, nadzwyczajnie. Podobno w Afryce u mu...nów manewrowali tak świetnie, wspaniale i nadzwyczajnie, że nigdy żadnego mu..na nie złapali.

I wielki poeta roześmiał się tak serdecznie, że p. Huret, który dotychczas zachowywał się  z wielką powściągliwością, zaczął wtórować jego wesołości.

Jak to brzydko! Teraz dzienniki niemiecki pienią się z oburzenia. Niewdzięczny Kipling! Dostał taką ładną depeszę, a mimo to odważył się powiedzieć...prawdę.

Koniec artykułu pierwszego z r. 1905.

Niebawem artykuł drugi jako ciąg dalszy powyższego w tym miejscu.

Następuje artykuł drugi.

Chlubą tegoczesnego piśmiennictwa angielskiego jest sir Rudyard Kipling. Jest on podobnie jak nasz Sienkiewicz, gorącym patriotą. Przed kilku laty był znakomity pisarz ciężko chorym. Wówczas to, jak czytelnicy może sobie przypominają, znany "admirał Adriatyku"  wystosował do p. Kiplingowej bombastyczny telegram tej treści:

Jako entuzjastyczny podziwiacz niezrównanych dzieł męża pani oczekuję z trwogą wiadomości o stanie jego zdrowia. Daj Boże, by on ocalał i aby mógł nadal opiewać "die Grosstaten unserer grossen, gemeinsamen Rasse"

Na życzenie pisarza odpowiedział wtedy p. Rudyardowa kilkoma grzecznymi słowy, nie apostrofując wcale bombastycznych frazesów Wilhelma II. Kipling wyzdrowiał i mimo natrętnych pochlebstw, wionących z Berlina nie unosi się nad potomkami "wielkiego, wspólnego szczepu": on ich wprost ignoruje, albo nawet wyszydza.

Niedawno odwiedził Kiplinga pisarz francuski Jules Huret. Mówiono o polityce. Kipling unosił się, naturalnie, nad "entente cordiale", jaka jednoczy teraz Anglików z Francuzami, którzy do niedawna byli nawzajem wrogo względem siebie usposobieni. Po pewnej chwili dodał.

My Anglicy i wy odczuwamy od dłuższego już czasu lęk przed wypadkami, jakie w Europie Środkowej wkrótce rozegrać się mogą. Tam nad Sprewą panoszy się cezaryzm, wzmaga się średniowieczyzna, z ujemnej wzięta strony. Trzeba temu zacofaństwu stworzyć przeciwwagę, a ta leży w mocy dwu wielkich wolność miłujących narodów: Francuzów i Anglików.

Mówiono dalej o rozwoju kolonii i handlu niemieckiego. Mr. Huret zaznaczył, że Niemcy wytwarzają wszędzie konkurencję Anglikom, i że w różnych krajach egzotycznych powiewa chorągiew rzeszy niemieckiej.

Kipling uśmiechnął się na to ironicznie z poza złotych okularów i rzekł:

- Od 20 lat Niemcy mówią tylko o sobie. Przesadna reklama musi zawsze wywołać niesmak. Ja znam dobrze kolonie, bo tam przeżyłem długie lata. Prawda, że Niemcy zasypują Afrykę i Indie swym towarem. Ale cóż to jest? Błyskotki zwierciadła z grubo złoconymi ramami, tandetne meble, liche dywany itp. rupiecie kramarskie. Ale te graty nie mogą zagrozić przemysłowi angielskiemu. Zresztą i my możemy puścić w obieg tandetę.

Mówiono potem o osławionym militaryzmie pruskim, przy czym Huret wychwalał wprawę i karność żołnierza niemieckiego. Na to Kipling odrzekł:

- Oh, yes! Żołnierz niemiecki manewruje wspaniale, przepysznie, "piramidalnie". Ale słyszałem z ust samych Niemców, że w Afryce żołnierze niemieccy manewrowali tak " dzielnie, spisywali się tak "świetnie", że nie zdołali ująć ani jednego mu...na.

Francuz nie posiadał się z radości.

Koniec art. drugiego.

Na zdj. Rudyard Kipling w Reims przed pomnikiem Joanny d 'Arc

K. Rafalski

image

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

Chodzi własnymi ścieżkami

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości