...Dziennikarz! Kipling nigdy się też swego dziennikarstwa nie zapierał, owszem, gdy dziennikarstwo było synonimem nędzy duchowej, a reportaż - najmarniejszego wyrobnictwa, Kipling z dumą przyznawał się do dziennikarstwa, czując instynktownie, że gdyby tego był się zaparł, zaparłby się czegoś w sobie najistotniejszego, najprawdziwszego. Z dziennikarskiego bowiem, reporterskiego, realistycznego patrzenia na rzeczy i zdarzenia urodziło się jego widzenie świata, biorące wszystko tak, jak jest, w nagiej prawdzie faktów...
*******
O przekładzie "Plain Tales From the Hills"
Nareszcie możemy mieć nadzieję, że ujrzymy po polsku wszystkie dzieła Kiplinga.
,,Gawędy“, będące chronologicznie jednym z pierwszych (właściwie pierwszym) tomów prozy kiplingowskiej, zdają się nam to zapowiadać, gdyż po 40 latach od chwili ich pojawienia się po raz pierwszy zostały w całości i solidnie na polskie przełożone.
Może więc Kipling przestanie być u nas ,,wielkim nieznanym". który dotychczas tylko wśród naszej młodzieży — jako autor „Ksiąg puszczy“ — budził entuzjazm, gdy „poważni" czytelnicy wiecznie mieli jakieś kwerulanckie zastrzeżenia: a że to „imperialista“. to znów „realista“ (po prostu — brutal co nie zna „wielkiej sztuki“, w końcu, że to nie tyle poeta, co dziennikarz.
Dziennikarz! Kipling nigdy się też swego dziennikarstwa nie zapierał, owszem, gdy dziennikarstwo było synonimem nędzy duchowej, a reportaż - najmarniejszego wyrobnictwa, Kipling z dumą przyznawał się do dziennikarstwa, czując instynktownie, że gdyby tego był się zaparł, zaparłby się czegoś w sobie najistotniejszego, najprawdziwszego. Z dziennikarskiego bowiem, reporterskiego, realistycznego patrzenia na rzeczy i zdarzenia urodziło się jego widzenie świata, biorące wszystko tak, jak jest, w nagiej prawdzie faktów.
Hasło "Poezjo precz "! głoszone było na swój sposób i przez Kiplinga, gdyż nad wszelkie majaki estetyczne nad wszelką „wielką" sztukę, cenił on sobie wyżej łaskę oglądania świata w jego brutalnej konkretności, w jego żadnemi reminiscencjami z Longfellowa czy Coleridge‘a nieocukrzonej prawdzie i dotykalności. Reportaż dziennikarski, antyestetyczny, antypoetyczny to była Kiplinga, przez niego raz pierwszy użyta metoda artystyczna, która rozstrzygnęła o fizjognomji kiplingowskiej sztuki; i warto przypomnieć to sobie i nie zapomnieć dziś, gdy reportaż, uprawiany przez czwartorzędnych zazwyczaj pisarzy, z takim biciem w bębny reklamy ogłaszany jest jako dernier cri dnia dzisiejszego.
Warto jest przypomnieć, kto jest ojcem tego rodzaju pisarstwa, jak też co na tym fundamencie reportażu potrafił Kipling zbudować. Stworzył on mianowicie jedną z najwspanialszych i najoryginalniejszych liryk literatury światowej, stworzył nową poezję niepoetyckich faktów, przebył dla Anglji tę pracę, jaką futuryści wykonali dla Włoch, a gdy chodzi o nowość wypowiedzi, o świeżość środków artystycznych i pierwotność poetyckiego widzenia, wyprzedzi on futurystów o lat bez mała trzydzieści, i pobił ich nim się jeszcze urodzili.
W tej postaci, jako liryk, jest on u nas zupełnie nieznany: zresztą np. Niemcy zaczynają dopiero teraz na serio z niego korzystać; vide Brecht i najmłodsi). Ale u nas wciąż się o tem nie wie, wciąż mówi się o nim jako o „imperialiście", a nie rozumie się, że praca artystyczna Kiplinga dopiero teraz może być w pełni zrozumiana i oceniona i że wśród nowoczesnych — nie z mody, ale dla samego gatunku odczuwania artystycznego — jest on jednym z najnowocześniejszych.
Nie sposób jednak szerzej się nad tem rozwodzić, gdy ma się mówić o jednym tomie- „Gawędy z pod Himalajów“. Czy tytuł jest przełożony dobrze, o to możnaby się sprzeczać: połowa książek Kiplinga mogłaby być tak samo zatytułowana.
Otóż owe "Plain Tales“ są, jak wspomniano, jednym z pierwszych tomów prozy kiplingowskiej, niezmiernie charakterystycznym, jeśli chodzi o wypoczwarzanie się pisarza, gdyż tu właśnie obserwujemy, jak dziennikarz, reporter, przemienia się w artystę. Cały tom, to jakby szereg krótkich notatek dziennikarskich, wiadomości z „kroniki“ prowincjonalnego dziennika, przekształconych na niewielkie rozmiarami nowele.
To, rzecby można, palcówki kiplingowskie, ale palcówki prawdziwie genialne. Bo jak niewiele potrzeba poecie, jak małym może być sam fakt, motyw, by mogło powstać takie arcydzieło, jak "Opowieść o Mohammadzie Din". W ogóle świat, który ukazuje i w którym „operuje“ Kipling, to świat niewielki, niemal zaścianek, głównie indyjski świat urzędniczy,
Simla — indyjskie Zakopane.
Rozmiary tego wszystkiego nieduże, zakopiańskie.
Jest tu jedna tylko cukiernia, gdzie schodzi się simlańska societa, i wszyscy się tu znają. Właściwie — ,,nic ciekawego“. Ale ileż potrafi z tej „nieciekawości“ wydobyć wrażliwe, czujące, realistyczne oko Kiplinga! Każdy człowiek, i ci u góry, i ci na dole, jak Lispeth czy mały Mohammad Din, stają się dzięki temu spojrzeniu jakąś małą epopeą, czemś jedynem i ważnem, czemu nie można powiedzieć: nic ciekawego.
Wszystko jest ciekawe — zdaje się mówić Kipling: i ten kasjer, i ta nadmiernie chuda pułkownikowa, i ten biedny podporuczniczyna, nie mówiąc już o takich postaciach, jak romantyczny policjant Strickland lub czarująca pani Hauksbee.
Z tych względów tom „Gawęd“ jest niesłychanie pedagogiczny: uczy on, że nawet w małym światku mogą się dziać rzeczy niezwykłe, trzeba tylko umieć je dostrzec. No, i że „tematy“ nie zaczynają się od śmierci Juljusza Cezara wzwyż.
Przekład „Gawęd z pod Himalajów“ bardzo rzetelny i nie upraszczający sobie niczego.
Przeciwnie, jeśli mu co zarzucić można, to właśnie, że autor tłumaczenia stara się mieć język jak „najbogatszy“, wskutek czego ginie czasem prostota — prawdziwie dziennikarska — oryginału.
Ta tendencja dochodzi szczególnie wyraźnie do głosu, gdy Birkenmajer tłumaczy dialektem słowa Mulvaneya, Learoyda, czyniąc to z wielkim kunsztem i znawstwem gwar, ale z tym skutkiem, że przez te stronice przeciskamy się jak przez zabytek staropolski. W ostateczności nie wszyscy muszą być „bici“ w kaszubszczyźnie i góralszczyźnie.
To, że Kipling sam używa w tym wypadku okropnego dialektu. to co innego, gdyż słusznie powiedziano: niema właściwie języka angielskiego, są tylko dialekty. Poza tem zastrzeżeniem, mającem dość szerokie zastosowanie, przekład Birkenmajera zasługuje na wyróżnienie.
Na pochwałę zanotować trzeba również redakcji B. L. N. [Biblioteka Laureatów Nobla], że więcej poświęca obecnie tomów Kiplingowi. Ze swej strony prosimy zarówno tłumacza, jak i redakcję, by zechcieli pomyśleć w najbliższym czasie o najwspanialszym może tomie nowel kiplingowskich „Many Inventions“, którego wyczekujemy z niecierpliwością.
W. Horzyca. 1930
********
PS.
*Pracę Józefa Birkenmajera nad przekładami Kiplinga przerwała wojna; zginął śmiercią żołnierza w obronie Warszawy w 1939 r. Miał 42 lata.
** Kilka opowiadań Kiplinga z omówionego powyżej tomu "Plain Tales from the Hills", aczkolwiek w innym, wcześniejszym tłumaczeniu zostało udostępnionych w innych wpisach na niniejszym blogu.
Opracował
K.Rafalski
Inne tematy w dziale Rozmaitości