Robin Goodfellow Robin Goodfellow
43
BLOG

Dziennikarz i Poeta

Robin Goodfellow Robin Goodfellow Rozmaitości Obserwuj notkę 0
...Dziennikarz! Kipling nigdy się też swego dziennikarstwa nie zapierał, owszem, gdy dziennikarstwo było synonimem nędzy duchowej, a reportaż - najmarniejszego wyrobnictwa, Kipling z dumą przyznawał się do dziennikarstwa, czując instynktownie, że gdyby tego był się zaparł, zaparłby się czegoś w sobie najistotniejszego, najprawdziwszego. Z dziennikarskiego bowiem, reporterskiego, realistycznego patrzenia na rzeczy i zdarzenia urodziło się jego widzenie świata, biorące wszystko tak, jak jest, w nagiej prawdzie faktów...

     

                                                         *******

O przekładzie "Plain Tales From the Hills"

Nareszcie możemy mieć nadzieję, że ujrzymy po polsku wszystkie dzieła Kiplinga.

 ,,Gawędy“, będące chronologicznie jednym z pierwszych (właściwie pierwszym) tomów prozy kiplingowskiej, zdają się nam to zapowiadać, gdyż po 40 latach od chwili ich pojawienia się po raz pierwszy zostały w całości i solidnie na polskie przełożone.

Może więc Kipling przestanie być u nas ,,wielkim niezna­nym". który dotychczas tylko wśród naszej młodzieży — jako autor „Ksiąg pusz­czy“ — budził entuzjazm, gdy „poważni" czytelnicy wiecznie mieli jakieś kwerulanckie zastrzeżenia: a że to „imperialista“. to znów „realista“ (po prostu — brutal co nie zna „wielkiej sztuki“, w końcu, że to nie tyle poeta, co dziennikarz.

Dziennikarz! Kipling nigdy się też swego dziennikarstwa nie zapierał, owszem, gdy dziennikarstwo było synonimem nędzy duchowej, a reportaż - najmarniejszego wyrobnictwa, Kipling z dumą przyznawał się do dziennikarstwa, czując instynktownie, że gdyby tego był się zaparł, zaparłby się czegoś w sobie najistotniejszego, najprawdziwszego. Z dziennikarskiego bowiem, reporterskiego, realistycznego patrzenia na rzeczy i zdarzenia urodziło się jego widzenie świata, biorące wszystko tak, jak jest, w nagiej prawdzie faktów.

Hasło "Poezjo precz "! głoszone było na swój sposób i przez Kiplinga, gdyż nad wszelkie majaki este­tyczne nad wszelką „wielką" sztukę, cenił on sobie wyżej łaskę oglądania świata w jego brutalnej konkretności, w jego żadnemi reminiscencjami z Longfellowa czy Coleridge‘a nieocukrzonej prawdzie i dotykalności. Reportaż dziennikar­ski, antyestetyczny, antypoetyczny to była Kiplinga, przez niego raz pierwszy użyta metoda artystyczna, która rozstrzygnęła o fizjognomji kiplingowskiej sztu­ki; i warto przypomnieć to sobie i nie zapomnieć dziś, gdy reportaż, uprawiany przez czwartorzędnych zazwyczaj pisarzy, z takim biciem w bębny reklamy ogła­szany jest jako dernier cri dnia dzisiejszego.

Warto jest przypomnieć, kto jest ojcem tego rodzaju pisarstwa, jak też co na tym fundamencie reportażu potrafił Kipling zbudować. Stworzył on mianowicie jedną z najwspanialszych i najorygi­nalniejszych liryk literatury światowej, stworzył nową poezję niepoetyckich faktów, przebył dla Anglji tę pracę, jaką futuryści wykonali dla Włoch, a gdy chodzi o nowość wypowiedzi, o świeżość środków artystycznych i pierwotność poetyckiego widzenia, wyprzedzi on futurystów o lat bez mała trzydzieści, i po­bił ich nim się jeszcze urodzili.

W tej postaci, jako liryk, jest on u nas zupełnie nieznany: zresztą np. Niemcy zaczynają dopiero teraz na serio z niego korzystać; vide Brecht i najmłodsi). Ale u nas wciąż się o tem nie wie, wciąż mówi się o nim jako o „imperialiście", a nie rozumie się, że praca artystyczna Kiplinga dopiero teraz może być w pełni zrozumiana i oceniona i że wśród nowoczesnych — nie z mody, ale dla samego gatunku odczuwania artystycznego — jest on jednym z najnowocześniejszych.

Nie sposób jednak szerzej się nad tem rozwodzić, gdy ma się mówić o je­dnym tomie- „Gawędy z pod Himalajów“. Czy tytuł jest przełożony dobrze, o to możnaby się sprzeczać: połowa książek Kiplinga mogłaby być tak samo zatytuło­wana.

Otóż owe "Plain Tales“ są, jak wspomniano, jednym z pierwszych tomów prozy kiplingowskiej, niezmiernie charakterystycznym, jeśli chodzi o wypoczwarzanie się pisarza, gdyż tu właśnie obserwujemy, jak dziennikarz, reporter, prze­mienia się w artystę. Cały tom, to jakby szereg krótkich notatek dziennikarskich, wiadomości z „kroniki“ prowincjonalnego dziennika, przekształconych na nie­wielkie rozmiarami nowele.

To, rzecby można, palcówki kiplingowskie, ale pal­cówki prawdziwie genialne. Bo jak niewiele potrzeba poecie, jak małym może być sam fakt, motyw, by mogło powstać takie arcydzieło, jak "Opowieść o Mohammadzie Din". W ogóle świat, który ukazuje i w którym „operuje“ Kipling, to świat niewielki, niemal zaścianek, głównie indyjski świat urzędniczy,       

 Simla — indyjskie Zakopane.

 Rozmiary tego wszystkiego nieduże, zakopiańskie.                                       

 Jest tu jedna tylko cukiernia, gdzie schodzi się simlańska societa, i   wszyscy się tu znają. Właściwie — ,,nic ciekawego“. Ale ileż potrafi z tej   „nieciekawości“ wydobyć wrażliwe, czujące, realistyczne oko Kiplinga!     Każdy człowiek, i ci u góry, i ci na dole, jak Lispeth czy mały Mohammad   Din, stają się dzięki temu spojrzeniu jakąś małą epopeą, czemś jedynem i  ważnem, czemu nie można powiedzieć: nic ciekawego.

                                                      image

Wszystko jest ciekawe — zdaje się mówić Kipling: i ten kasjer, i ta nadmiernie chuda pułkownikowa, i ten biedny podporuczniczyna, nie mówiąc już o takich postaciach, jak romantyczny policjant Strickland lub czarująca pani Hauksbee.

 Z tych względów tom „Gawęd“ jest niesłychanie pedagogiczny: uczy on, że nawet w małym światku mogą się dziać rzeczy niezwykłe, trzeba tylko umieć je dostrzec. No, i że „tematy“ nie zaczynają się od śmierci Juljusza Ceza­ra wzwyż.

Przekład „Gawęd z pod Himalajów“ bardzo rzetelny i nie upraszczający sobie niczego.

Przeciwnie, jeśli mu co zarzucić można, to właśnie, że autor tłu­maczenia stara się mieć język jak „najbogatszy“, wskutek czego ginie czasem prostota — prawdziwie dziennikarska — oryginału.

 Ta tendencja dochodzi szczególnie wyraźnie do głosu, gdy Birkenmajer tłumaczy dialektem słowa Mulvaneya, Learoyda, czyniąc to z wielkim kunsztem i znawstwem gwar, ale z tym skutkiem, że przez te stronice przeciskamy się jak przez zabytek staropolski. W ostatecz­ności nie wszyscy muszą być „bici“ w kaszubszczyźnie i góralszczyźnie.

To, że Kipling sam używa w tym wypadku okropnego dialektu. to co innego, gdyż słusz­nie powiedziano: niema właściwie języka angielskiego, są tylko dialekty. Poza tem zastrzeżeniem, mającem dość szerokie zastosowanie, przekład Birkenmajera zasługuje na wyróżnienie.

Na pochwałę zanotować trzeba również redakcji B. L. N. [Biblioteka Laureatów Nobla], że więcej poświęca obecnie tomów Kiplingowi. Ze swej strony prosimy zarówno tłumacza, jak i redakcję, by zechcieli pomyśleć w najbliższym czasie o najwspanialszym może tomie nowel kiplingowskich „Many Inventions“, którego wyczekujemy z niecierpliwością.

W. Horzyca. 1930

                                                   ********                                         

PS.

*Pracę Józefa Birkenmajera nad przekładami Kiplinga przerwała wojna; zginął śmiercią żołnierza w obronie Warszawy w 1939 r. Miał 42 lata. image

** Kilka opowiadań Kiplinga z omówionego powyżej tomu "Plain Tales from the Hills",  aczkolwiek w innym, wcześniejszym tłumaczeniu zostało udostępnionych w innych wpisach na niniejszym blogu.

Opracował

K.Rafalski

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

Chodzi własnymi ścieżkami

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości