RobertzJamajki RobertzJamajki
729
BLOG

Stan równowagi (13) nietypowa recenzja filmu "Jasminum"

RobertzJamajki RobertzJamajki Kultura Obserwuj notkę 20

 

Jak jeszcze smacznie spałaś Natalie, ja obejrzałem film, który poleciła mi moja dobra siostra, polski film. „Jasminum” od razu wyrwał gdzieś z moich trzewi badacza – pasjonata Chartres i Gotyku owo długo skrywane przede mną odczucie przytłoczenia, podobne do takiego samego uczucia lęku, jaki odczuwali pątnicy wstępujący w progi Katedry w czasach średniowiecznych. Owszem było wzniosłe obcowanie z Bogiem, ale był też przytłaczający ogrom, materialna potęga budynku sakralnego.

I w zasadzie już po kwadransie oglądania filmu, zdałem sobie sprawę, że patrzę na klasztor, jakby z udziałem innej grawitacji, jestem lżejszy o ten lęk właśnie,

bo monaster oglądany na ekranie z różnych perspektyw ukazywał się budynkiem rozmyślnie zbudowanym bez tej odrobiny pychy, która charakteryzowała gotyckich budowniczych. Był akuratny, jak kromka polskiego chleba z masłem, którą przygotował dla małej dziewczynki kucharz/kwatermistrz grany przez Janusza Gajosa, tu Brat Zdrówko, który jest przekonany o skuteczności swoich kontaktów ze św. Rochem,, niekoniecznie poprzez modlitwy.

 

Ohlala, puść mi ten film proszę i przynieś coś do picia, bo mróz za oknem zawsze powoduje, ze jestem spragniona, może być sok pomarańczowy.. Musisz jechać dzisiaj do Asnieres?

 

Nie pojadę dzisiaj, to spotkam się z chłopakami dopiero we wtorek. Mówiłem ci przecież, ze Paul, twój równolatek, jest dializowany w poniedziałki, środy i piątki i to od 17.00 do 23.00 i my z Jaques'em zawsze się do niego dostosujemy, bo on nie może ot tak sobie nie pójść na dializę, ani jej przełożyć „na jutro” A bez spotkania z nimi i pewnych ustaleń, nic ci o Gujanie nie mogę powiedzieć, wierz mi naprawdę, a i o publikowaniu nie ma mowy. Wiem, że aż Cię trzęsie z ciekawości, ale nic z tego, a teraz idę po sok i zrobię nam kawę. Chcesz magdalenki?

 

Kawa, magdalenki, soczek i laptop pod pachę i do sypialni..

 

Najpierw ci dokończę, to co już opisałem w Office, a potem odtworzymy film, zgoda? OK. To jedziemy:

Już w następnych paru minutach odegrana została rozmowa bardzo ważna dla zrozumienia sensu tego filmu, między konserwatorką dzieł sztuki, a Przeorem klasztoru. Jej sens i tkwiące w nim przesłanie wypowiedziane przez zakonnika dość wyraźnie ukazuje marność najdoskonalszych nawet technik i technologii cywilizacji technicznej, wobec efektów jakie być może sprawi oczekiwany cud oczyszczenia nie tylko materialnego świata wokół, ale poprzez dodanie jakiejś prawie astralnej, nadnaturalnej substancji również sfery duchowej istot ludzkich.

Odnowienie rzeczy materialnej, jaką jest obraz, przy pomocy chemii i fizyki nie jest bowiem tym samym procesem, co odnowienie w Bożej obecności, z udziałem Boga. I rzecz dla mnie egoistycznie ważna: cud jest podobny w działaniu do efektu, jaki powoduje film, gdy potraktujemy go jako pewnego rodzaju miracle. I to akurat nie zostało wypowiedziane przez Przeora klasztoru, ale ja to powiem: bo jeśli oglądamy wstrząsający film, to pochłaniamy go duszą i sercem, i w efekcie po projekcji zostaje w nas coś w rodzaju osnowy, zabezpieczającej powłoki, ale i czegoś, co tak charakterystycznie rozgrzewa ten region ciała rozumiany jako serce i nawet powoduje moje łzy i twoje, w zupełnie innym rejonie. To jest chyba miłość, ale rozumiana bardziej wzniośle, nie z takim seksualnym podtekstem,

no i nieukierunkowana, jak ta która łączy dwoje ludzi. Przesadzam? Być może staję się sentymentalny, a może jak sama obejrzysz ten film, to mimo bariery językowej coś ci załka w sercu, prawie po słowiańsku :) Zresztą ten film ma chwilami dość charakterystyczną choreografię, uniwersalną, jak filmy nieme, może nie tak czytelną jak „Artysta”, ale jest bardzo łatwy z uwagi na bogatą symbolikę.

 

Następny ważny epizod, właściwie nie epizod, tylko nielogiczny zabieg scenarzysty, który być może odróżnia filmy doskonale od filmów lekko wybijających nas

z oczarowania, to moment, gdy pani konserwatorka, która ćmi bez przerwy papierosy zamienia się nagle w wyrafinowaną „parfumeur”, która ironizując identyfikuje "per fumée" poszczególne zapachy i komponuje następnie zestawy już z dodatkiem alkoholi, jako perfumy. :)

Ja sam palę, ty palisz okazjonalnie, ale oboje wiemy, ze już nie chodzi o przepisy, tylko o to, ze osoby palące tytoń mają osłabiony węch, który je automatycznie eliminuje z grona ewentualnych „dégustateurs ”, czy właśnie „parfumeurs”, a więc tu twórcy filmu popełnili błąd kardynalny. I tak automatycznie nasuwa się myśl: po co w filmie o zapachach wplatać postać kobiety palącej papierosy?

Trzej zakonnicy emanują każdy zapachem innego owocu: śliwy, czeremchy i czereśni. I działają (te zapachy) na kobiety jak feromony płciowe :))), co nieco komplikuje prawidłowe oddziaływanie klasztoru na nie tyle wiernych, co kobiety.

 

Włącz już ten film, ja postaram się zrozumieć :) przymila się Natalie :)

 

Dobrze, a ja wypije tylko kawę i zostawię cie sama, wrócę po południu..

 

Nie opowiesz go do końca, to dobrze..idź już, no spadaj do kumpli ;)

 

***

Wracam, pada gesty śnieg i jest mroź. Zima zawitała już drugi rok pod rząd w styczniu. Idziemy z Natalie porzucać się pigułami i pozjeżdżać z z okolicznych górek na znalezionej desce do prasowania, ale frajda :)

Jutro kupimy sanki.

Przeczytałem to, co zanotowałem rano, przed wyjściem i jest dobre. Tak to odebrałem na początku. Teraz puszczam sobie po kawałeczku, w towarzystwie Natalie, której film się podobał, bo oglądała go trochę jak film niemy.

 

Wiesz, szukałam wersji francuskiej w sieci, ale J.J.Kolskiego była tylko dostępna „Pornografia” , więc ściągnęłam na dziś wieczór, ale odpłatnie. Francja jednak pilnuje ACTA :)

I trailer muzyczny, za darmo, z polskiego Youtube z paryskim walcem z „Jasminum”; ładna muzyka jest na tym filmie.

Puszczamy trailer z walczykiem.

 

Zygmunt Konieczny jest chyba na stale związany z filmami wyreżyserowanymi przez Kolskiego. W „Pornografii” usłyszymy jego muzykę również. Pozwolisz, ze puszczę u Ciebie pranie? Skorzystam z naszej znajomości i znowu zaprofituję.

Śmieszne jest to, ze nie ma na terenie naszej rezydencji normalnego, automatycznego serwisu, tylko jest pressing, co?

To mówię z kuchni, w której suszarka jest również..

Za godzinkę przerzucę to do suszarki, a teraz „Jasminum”.

 

Natalie kreci się w kółko w jednym z dwu biurowych foteli, a film sobie maszeruje dalej..

 

Nie ma serwisu, żeby femme de menage się nie kontaktowały, to groziło by rewolucją :) Bogaci są drobiazgowi, co? O! Ta mała, śliczna Eugenia jest narratorem, prawda? Przez cały czas słychać jej głosik. Spojrzałam z boku w obsadę.

Przetłumaczyłam tez notkę o filmie na google, ale to wszystko. To film dla kobiet, dlatego będziesz musiał mi trochę potłumaczyć, bo go polubiłam.

 

Tłumaczę jej dialogi i to co mówi dziecko w narracyjnym tle.

 

O, teraz Natasza poczuła zapach jaśminu, chociaż nie ma nawet wokół jednego kwiatka jaśminowego, tego serca kompozycji dla pokreślenia urody blondynek, chyba dla nich, bo ty mi od jakiegoś tygodnia pachniesz tropikami.  Co to jest?

 

Nazywa się „Blanc de courrèges” i oprócz patchouli, ekstraktu z kwiatu irysa jest tam również héliotrope vanillé, bo tak sobie wymyśliłam odwiedzając twój blog i patrząc na twój nick „Robert z Jamajki”, ze mój Misio tęskni za czymś, co zostawił w tropikach, o których nie chce opowiadać :) To jest na zimę, na teraz. Podoba Ci się?

 

Uhum..a ja, jak dla Ciebie pachnę?

 

Uuu...Misiem z Galapagos: trochę w tym zapachu jest prowansalskich łąk, trochę leśnych kasztanów i jeszcze czegoś pewnie z Galapagos, co przede mną jest jeszcze ukryte, ale ładnie pachnie :)

 

Trochę rozanieleni oglądamy dalej film o zapachach bez których świat byłby smutny i bez których byłoby więcej zagubionych serc.

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok Zapraszam na mój blog: https://robertzjamajkisite.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Kultura