Ostatnie dni Europy?

Chcecie to wierzcie lub nie, ale Sieć ma swoje prawa, co czasami skutkuje festiwalem pomyłek, i żeby dużo nie gadać, to coś złośliwe, jak Prawo Murphy'ego wprowadziło w błąd Premiera, do tego stopnia, ze popełnił swoiste, polityczne harakiri, ogłaszając zbyt szybko i bardzo na wyrost wielkie zwycięstwo nad znienawidzonym Kaczorem.
To było wczoraj wieczorem, po sondażu przeprowadzonym przez Ipsos, no i bum: wieczorem, a właściwie na początku nocy KO z przystawkami miało blisko 38% głosów, a PiS tylko 33% i tu Donald po prostu popełnił błąd, jak początkujący polityk: ogłosił na tej proroczej podstawie wynik ostateczny i długo gęgał o wielkiej chwili, historycznym zwycięstwie nad kaczystami, ble ble ble..
Minęło parę nocnych godzin i PKW na podstawie 100% zebranych ze wszystkich punktów wyborczych rezultatów ogłosiło końcowy wynik: ”Koalicja Obywatelska, z wynikiem 37,06 procent wygrała w Polsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Drugie było PiS, uzyskując 36,16 procent „...
i tu sprawa się, ze tak kolokwialnie napiszę: „rypła”, bo niecały punkt procentowy, to jest w granicach błędu statystycznego i bardziej bliskie prawdy będzie stwierdzenie, ze obie partie stoczyły wyrównany pojedynek, gdzie minimalnie lepsza okazała się tym razem KO.
To nie koniec, bo Tusk stwierdził, ze: ...przerwana została seria zwycięstw PiS nad Platformą Obywatelską...
bez przesady.
Ostatni rok to ze strony Koalicji 13 grudnia; niekończąca się kampania wyborcza, która zmierza właśnie do końca. Niestety, ale partyjna walka o głosy wyborców nie sprzyja dbaniu o interesy obywateli. Wybory oznaczają bowiem polityczny lęk przed trudnymi decyzjami, zwolnienie obrotów w parlamencie i wzrost agresywnej retoryki oraz polaryzacji w społeczeństwie.
Teraz normalnie czekałaby nas chwila przerwy, ale niezbyt długa, bo kampania prezydencka zacznie się pewnie już w tym roku, ale wydarzenia związane z tym samym glosowaniem w innych krajach należących do UE wywróciły do góry nogami autobus Koalicji rządowej i spowodowały polityczne trzęsienia ziemi w UE.
W najważniejszych krajach Wspólnoty liderzy dostali polityczny łomot, który może nawet zakończyć ich polityczne kariery. W Polsce problemy po wyborach mają koalicjanci partii Donalda Tuska.
Przenieśmy się do Berlina. Pisząc eufemistycznie, Olaf Scholz nie jest od początku wojny Ukraina-Rosja specjalnie dobrze oceniany jako kanclerz Niemiec, a doszła jeszcze recesja związana z kryzysem imigracyjnym. Jednak ostatnio nawet sprzyjał (teoretycznie) Ukrainie i nieźle mącił pakietami imigracyjnymi, wciskając większość na Wschodzie Unii, a nastepnie manipulując przy wydatnej pomocy m.in. rodaczki zasiadającej we władzach UE Ursuli vdL. doprowadził do upadku PiS, jako partii rządzącej w Polsce i pomógł Tuskowi w wygraniu Wyborów do Sejmu i kiedy się wydawało, ze mając „takie zasługi” dla budowanej IV Rzeszy, kolejny raz śliźnie się na obietnicach o pomocy „na święty nigdy” (Ukraina), relokacja imigrantów i takie tam, to w wyniku wyborów do PE dostał wyraźną czerwoną kartkę od wyborców. Jego partia SPD znalazła się dopiero na trzecim miejscu w głosowaniu i otrzymała niecałe 14 proc. głosów.

Wygrała opozycyjna CDU z 30 proc. głosów. Wyjątkowy wydźwięk ma natomiast przegrana lewicowej SPD z drugą w głosowaniu AfD (dostała niecałe 16 proc.). Skrajnie prawicowe ugrupowanie było w ostatnich miesiącach bohaterem niezliczonych skandali. Jej członków oskarżano o np. szerzenie rosyjskiej propagandy czy bycie blisko chińskich szpiegów. Okazuje się, że nawet w tym klimacie AfD pokonała partię kanclerza.

Wybory do Bundestagu mają się odbyć jesienią przyszłego roku. Obecnie niewiele osób widzi szansę, by Olaf Scholz mógł pozostać po nich kanclerzem. Nie jest zresztą jasne, czy utrzyma się na stanowisku do momentu głosowania przy tak małym poparciu społecznym.

Następnie przenieśmy się do Paryża, choć Francja mało obchodzi Polski i vice versa, ale jednak, Prezydent Emanuel Macron znany był jeszcze niedawno z wręcz serwilizmu wobec Putina, do którego potrafił dzwonić przynajmniej raz dziennie, jak do kochanki, i który zbywał go niczym znudzona kochanka, a tu nagle bęc i mamy nowego Emanuela Macrona, który przeszedł ostatnio gigantyczną przemianę. Z polityka raczej wstrzemięźliwego, jeśli chodzi o pomaganie Ukrainie, stał się jednym z największych orędowników wysyłania żołnierzy do tego kraju.

Sądząc jednak po wynikach wyborów do Parlamentu Europejskiego, Francuzi raczej tego nie doceniają. Partia Macrona zdecydowanie przegrała ze skrajnie prawicowym Zgromadzeniem Narodowym, które otrzymało ponad 31 proc. głosów. Prezydencka partia dostała tymczasem raptem 15 proc. głosów.

Emmanuel Macron zdecydował o rozwiązaniu parlamentu i zorganizowaniu przyspieszonych wyborów. Ten ryzykowny ruch może uratować jego polityczną karierę równie dobrze, jak może ją też pogrążyć.
Malo tego, bo przecież wiadomo, tak jak w przypadku AfD, ze Putin pompował skrajną francuską prawice gigantycznymi pożyczkami na wybory na przykład i teraz co?
Zarówno AfD w Niemczech, jak i prawicowe Zgromadzenie Narodowe to V kolumna Moskwy i nietrudno przewidzieć, ze w przewidywalnym czasie Putin dogada się z największymi państwami Unii: Niemcami i Francją..
i wtedy doopa zimna i nie Tusk nas sprzeda, ale najbliższy (najnowszy) Prezydent USA (Biden? Trump?) położy na Europe laskę.. (kolokwialnie pisząc)
Tak wygladala sytuacja w poniedzialek 10 czerwca, a co będzie we wtorek?

RobertzJamajki