foto.defence24 Angela Merkel jako „pożyteczne niewiniątko”
foto.defence24 Angela Merkel jako „pożyteczne niewiniątko”
RobertzJamajki RobertzJamajki
303
BLOG

Co to są onuce ?

RobertzJamajki RobertzJamajki Polityka Obserwuj notkę 9
Ukucie terminu „pożyteczny idiota” jest przypisywane Leninowi, który miał tak określać osoby, zwłaszcza z zagranicy, aktywnie i bezinteresownie przychylne rewolucji bolszewickiej. Nigdy nie udowodniono, że Lenin faktycznie używał tego sformułowania, ale z wielu źródeł wiadomo, że rosyjscy komuniści w sposób pogardliwy odnosili się do swoich zachodnich sympatyków. Wiktor Suworow, pisarz i były rosyjski agent, twierdzi, że w KGB i GRU mówiono o nich „gównozjady”.

https://youtu.be/E6-BFo1kx5c?list=RDCMUCI_J08LFR7uZrQ_h3Mtf4ZQ

Nazywamy ich „ruskimi onucami”, tymczasem niektóre z tych osób mogą nawet mieć w jakimś stopniu słuszność, zadając dociekliwe pytania. Czy w oskarżaniu batalionu Azow o nazizm nie ma nawet krzty prawdy? Przecież część żołnierzy przyznaje się otwarcie do takich poglądów. Czy Polska powinna aż tak hojnie wspierać uchodźców? Przecież nasz budżet się załamie. Wszystkie te stwierdzenia zawierają w sobie ziarno prawdy, a osoby, które je wygłaszają, mogą robić to w dobrej wierze. Problem w tym, że najczęściej wybierają zły moment na publiczne wyrażanie wątpliwości. Ofierze napaści nie wytyka się, że 10 lat temu ukradła bułkę ze sklepu. Jak mówi Pismo Święte, „jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem”.

Czy to, że ktoś tego nie rozumie, oznacza automatycznie, że jest idiotą? Ludwig von Mises, austriacki ekonomista i zajadły krytyk totalitaryzmów, wolał mówić o „pożytecznych niewiniątkach” (useful innocents). A te „putinowskie” chodzą szlakami przetartymi m.in. przez międzywojennych entuzjastów dyktatorów. Jeśli ich nie gloryfikowali jako mężów stanu, to przynajmniej wspierali część ich ideologii, jak Henry Ford, który drukował antysemickie treści w swoim periodyku „The Dearborn Independent” (potem wykorzystanym propagandowo przez nazistów). W latach 30. XX w. w sympatyków komunizmu obrodziły szczególnie środowiska literackie (wśród nich był m.in. Herbert George Wells) oraz zachodnie dzienniki, których naczelni nie wierzyli, że na Ukrainie ludzie umierają z głodu. Prawdę poznali dopiero za sprawą dziennikarza Garetha Jonesa, który udowodnił, że Wielki Głód to nie wymysł kapitalistycznej propagandy.

Po doświadczeniach II wojny światowej reputacja Sowietów nie ucierpiała w oczach wszystkich zachodnich intelektualistów. Zwłaszcza wśród francuskich filozofów zachowali oni dobrą markę. Najbardziej żenującym brakiem przenikliwości wsławił się egzystencjalista Jean-Paul Sartre. W 1954 r., podczas podróży do ZSRR, gospodarze zaserwowali mu znakomicie wyreżyserowany spektakl. Po powrocie do kraju filozof stwierdził, że obywatele sowieccy nie podróżują za granicę nie dlatego, że nie mogą, lecz dlatego, że nie chcą opuszczać swojego raju. Historyk Paul Johnson w książce „Intelektualiści” w szczegółach opisuje ślepotę Sartre’a na zbrodnie komunistycznego reżimu, a także jego irracjonalną wyrozumiałość w momencie, gdy zbrodniom nie był już w stanie zaprzeczać. „Zachowywał niepokojące milczenie o stalinowskich obozach, milczał na temat procesów Slansky’ego i innych czeskich Żydów komunistów w Pradze” – pisze Johnson.

Dekady mijały, pojawiali się nowi dyktatorzy i kolejne zastępy pożytecznych niewiniątek. Gromadził ich wokół siebie – i wciąż gromadzi – zwłaszcza Ernesto Che Guevara. Swoich poputczików mieli na Zachodzie również Mao Zedong, bracia Castro (choćby reżyser Michael Moore) czy Hugo Chavez. Śmierć tego ostatniego opłakiwał nawet były prezydent USA Jimmy Carter, twierdząc, że południowoamerykański przywódca „poprawił byt milionów Wenezuelczyków”.

Sartre stał się idolem studiującego w Paryżu Pol Pota, który w przyszłości jako lider Czerwonych Khmerów wymordował 2 mln rodaków. Idee mają konsekwencje, a pożyteczni idioci dyktatorów są wykorzystywani przez ich służby do ich wzmacniania.

Oczywiście ktoś, kto powtarza kremlowską propagandę, nie jest od razu „ruską onucą”, czyli opłacanym przez Moskwę agentem. To szkodliwe uproszczenie. Agenci odpowiedzialni za szerzenie dezinformacji i kłamstw dopingują jednak pożytecznych idiotów do tworzenia „oddolnych” ruchów społecznych. W czasach powojennych agenci sowieccy pozowali na Zachodzie na ideowych pacyfistów, zakładali stowarzyszenia pokojowe i rekrutowali szczerych przeciwników wojny, by wywierać presję na polityków w celu osłabienia potencjału obronnego kraju, w którym działali. Pełno ich było we francuskich redakcjach przed 1991 r., a i dzisiaj nie brakuje postaci opłacanych przez Kreml, które pozują na niezależne źródła informacji. Jessikka Aro (o której pisałem:

https://www.salon24.pl/u/robertzjamajki/1218717,rosyjskie-brygady-internetowe-1

w książce „Trolle Putina” opisuje przypadek Grahama Phillipsa, brytyjskiego dziennikarza i youtubera, który jeździ na wschód Ukrainy od 2013 r. i publikuje stamtąd prorosyjskie relacje. 30 kwietnia 2022 r. zamieścił nawet reportaż z Mariupola, w którym wyraża zadowolenie z osiągnięć Rosjan, przekonując, że to zwycięstwo nad nazizmem. Publikował też materiały, z których wynikało, że to sami Ukraińcy zabijają cywilów, a pomoc humanitarną i ochronę dostarczają separatyści (wykorzystywała je m.in. rosyjska stacja RT). Phillips, który zgromadził ponad 270 tys. subskrybentów, chce uchodzić za prawdziwego reportera. Tymczasem – jak pisze Aro – w internecie można znaleźć „imponującą liczbę zdjęć, na których widać Phillipsa uzbrojonego i eskortowanego przez żołnierzy Donieckiej Republiki Ludowej, Phillipsa salutującego żołnierzom i uśmiechającego się radośnie po otrzymaniu medalu od FSB za zaangażowanie w szerzenie propagandy”.

Oczywiście „nasz” @kemir nie jest płatnym agentem FSB, lecz zatajenie tajemniczego źródła informacji w tak ważnej dla logistyki wojennej sprawie, jak dostawy natowskiej broni, świadczy raczej, ze powtórzę opinie: Agenci odpowiedzialni za szerzenie dezinformacji i kłamstw dopingują pożytecznych idiotów do tworzenia „oddolnych” ruchów społecznych na podstawie takich tajemniczych źródeł m.in.

https://www.salon24.pl/u/okop/1229554,co-z-ta-wojna-czyli-raczej-niefajne-perspektywy#comment-22763556

to notka trolla @kemir. Otóż ów niemiły ork napisał w niej m.innymi:
„Problem jest tylko taki, że tej radosnej narracji przeczą fakty, wśród których szczególnie niepokoić powinien ten: tylko około jedna trzecia broni Zachodu dociera na front. W państwie, w którym poziom korupcji jest jednym z największych w świecie, nikogo nie powinno dziwić, że Ukraińcy są nadmiernie „przedsiębiorczy” i NATO-wska broń po okazyjnych cenach trafia głównie na Bałkany. Ostrożne szacunki wskazują, że wkrótce w Kosowie i Albanii  jest/będzie potężny arsenał militarnego sprzętu i broni wartości około 18 miliardów. »

Bon, a co odpisał @kemir na grzeczne pytanie o link do tej « rewelacji » o tej domniemanej aferze korupcyjnej:
„@Alpejski
A wierz sobie człowieku w co chcesz. Dla mnie może to być i 100% dostarczonej na front broni. A moje źródła są moje i tyle –  oczywiście, że w oficjalnych źródłach takiej informacji nie znajdziesz.  Na szczęście są na świecie serwisy, które nie są jeszcze  w całości propagandowe. »

Nic dodać, nic ująć.

RobertzJamajki

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok Zapraszam na mój blog: https://robertzjamajkisite.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka