Najlepszym kandydatem na premiera byłby Kamysz.
Po pierwsze, nie ma on takiego elektoratu negatywnego jak Tusk, który jest naprawdę znienawidzony poza bańką jego fanatycznych wyznawców.
Następnie jest on bardziej konsolacyjny i lubiany niż Tusk, ma też spore doświadczenie polityczne, a także rządowe. Co mogłoby zagwarantować lepszą współpracę w jego rządzie i przetrwanie koalicji przez większy okres czasu.
Tusk jest chamski i autorytarny do bólu, to przepis na ciągle konflikty, targi i podgryzanie wewnątrz koalicji. Warto przypomnieć niektórym, że nie ma partii 'opozycja' tylko są cztery co najmniej partie (nie liczą pomniejszych bytów) deklarujące chęć utworzenia koalicji i co za tym idzie rządu.
Nie jest to jednolita, monolityczna armia Tuska realizując jego rozkazy, jak on sam chciałby to widzieć. I tu leży zarzewie problemów na przyszłość. Po wyczerpaniu się pierwszego entuzjazmu i radości z przejęcia władzy, wszystkie te frakcje i partie, politycy zaczną się orientować, że sposób jaki są traktowanie instrumentalnie przez Tuska nie jest w ich interesie. Co więcej mogą się poczuć osobiście obrażeni, lekceważeniem i traktowaniem ich przez Tuska z buta.
To przepis na ferment i bunt, który przy jakieś okazji kryzysowej może zmieść rząd Tuska w trzy sekundy.
Dlatego lepiej by to Kamysz został premierem. A Tusk pełnił rolę Kaczyński w koalicji. Natomiast Hołownia powinien zostać Marszałkiem Sejmu bo ma zbyt małe doświadczenie i umiejętności do pełnienia roli premiera. Ten czas jako Marszałek pomoże mu się w ten sposób przygotować na wybory prezydenckie.
Inne tematy w dziale Polityka