Co miał zrobić młody chłopak, który dzięki wygłupom, skandalom i dobremu PR został gwiazdą nowej muzyki, a raczej nie miał ochoty na robienie z siebie małpy i nie chciał uczestniczyć w cyrku autorstwa Malcolma McLarena? Jedynym wyjściem było pójście na swoje, rezygnacja z udziału w Sex Pistols i założenie czegoś nowego. Tak też się stało. Powstał zespół o genialnej nazwie Public Image Limited w składzie: Keith Levene - były gitarzysta The Clash, basista Jah Wobble i perkusista Jim Walker. Po kilku miesiącach prac na płytą, wydał swój debiut pt. "Public Image" w grudniu 1978 r.
Public Image Ltd. - Public Image (First Issue)
1978 Virgin
1. Theme 9:05
2. Religion I 1:40
3. Religion II 5:40
4. Annalisa 6:00
5. Public Image 2:58
6. Low Life 3:35
7. Attack 2:55
8. Fodderstompf 7:40
Muzyka na albumie ma wyraźne korzenie punk-rockowe, ale jest w niej coś więcej. Nie odważyłbym się nazwać tego, co prezentuje zespół muzyką awangardową, ale jest bardzo blisko, by takiej nazwy użyć. Część materiału na płytę powstała, gdy John Lydon był jeszcze Johnny Rottenem. Takim utworem jest „Religion”, z tekstem atakującym chrześcijańską hipokryzję. Ponoć utwór ten przestraszył nawet Malcoma McLarena, który stwierdził, że może zaszkodzić image’owi Sex Pistols i nie zgodził się na jej włączenie do repertuaru grupy.
W porównaniu do „Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols”, na którym znajdowały się proste, motoryczne kawałki, trwające dwie, trzy minuty, tu już na wejściu mamy dziewięciominutowy „Theme”. Jest to utwór zasadniczo instrumentalny, bo krzyki Lydona trudno uznać za śpiew. Może dziwnie to zabrzmi, ale muzyka w wykonaniu Public Image Limited nabrała głębi w porównaniu do twórczości Sex Pistols, co nie znaczy, że została złagodzona. Nadal mamy do czynienia z agresją i furią, ale wykonywaną sprawnie i w sposób kontrolowany, co tylko wychodzi na korzyść. Jedyne co się nie zmieniło, to sposób śpiewania wokalisty, ale zadziwiająco dobrze współbrzmi on z prezentowana muzyką. Może być pewnego rodzaju zaskoczeniem, iż w miniaturze „Religion I” wokalista recytuje tekst bez żadnego akompaniamentu.
Znaczną część płyty wypełniają całkiem melodyjne kawałki, w których daje się odczuć wyraźny duch punk rocka. Takimi utworami są: „Annalisa”, „Public Image” czy „Low Life”. Pozornie to jest odpychająca muzyka, zwłaszcza gdy połączy się ją z charakterystycznym, niechlujnym wokalem Lydona, ale gdy się bardziej w to wniknie i posłucha bez uprzedzeń, możemy przekonać się, że utwory są lepsze i bardziej przekonywające niż z osławionej „Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols”.
Prawdziwa niespodzianka dla słuchaczy, kryje się na końcu albumu. To jest prawdziwy, fenomenalny odjazd w postaci „Fodderstompf”, z transowo-dubową grą sekcji rytmicznej oraz wokalnymi wygłupami Lydona i falsetem Wobble'a. Genialnie się tego słucha. John Lydon wspominając to nagranie, powiedział tak: „Powinieneś widzieć twarz Bransona [dla przypomnienia Richard Branson, wówczas właściciel Virgin Records, wydawca tej płyty – przyp. red], kiedy to usłyszał, był wściekły!”. Ten utwór to funk nowych czasów, perełka, która pewnie została nagrana przypadkowo, ale robi wrażenie do dziś.
Debiut Public Image, niedoceniony wtedy i chyba niezbyt ceniony dzisiaj, jest świadectwem kreatywności i ciekawym odejściem od schematów punkrockowych przy jednoczesnym czerpaniu pełnymi garściami z tych schematów. Bardzo dobra płyta. Nie można o niej zapomnieć.
Inne tematy w dziale Kultura