W sumie, jako przeciwnik „deMOkratów” (akurat teraz właśnie zatroskanych stanem edukacji)
nie powinienem nic podpowiadać, bo to co się teraz wyprawia w szkołach gra na korzyść
„nieludzkiego reżimu”, który popieram.
Szkoda mi jednak Nauczycieli i Szkoły, więc skrobię tę notkę.
Co zrobić:
1. Jak najszybciej zakończyć (nie przerwać) obecny strajk.
Z jakiegokolwiek powodu, pod byle pretekstem, bez powodu.
2. Jak najszybciej zerwać z obecnymi "reprezentantami" - związkami zawodowymi.
Osłabić je. Nie wspierać ich inicjatyw. Wypisać się, nie dawać się zwabić.
3. Nie prowadzić żadnych aktywności w sferze publicznej do października.
4. W tym czasie oddolnie (!) wybrać autentyczną reprezentację
(i stworzyć jej formalne możliwości związku: negocjacje, strajk itp)
i opracować program, postulaty.
5. Zaraz po wyborach przedstawić program i zacząć negocjacje.
Reprezentacja:
Stworzyć rzeczywistą reprezentację (bez PiSu, PO, aktywistów KODu, ZNP, Solidarności i innych organizacji z jakimikolwiek powiazaniami politycznymi). Nie nowy związek zawodowy reprezentujący interesy socjalne pracowników, ale ciało typu rada złożone np. z wybranych dyrektorów szkół, kuratorów i metodystów. Ciało z uprawnieniami do negocjacji.
Nie dać się (tak jak tym razem) wkręcić w rozgrywki polityczne.
Okres powyborczy będzie temu sprzyjał.
Postulaty:
Stworzyć realny (możliwy do spełnienia, biorący pod uwagę, że jest się budżetówką i do tego nie-jedyną budzetówką) i całościowy projekt – a więc nie tylko postulaty płacowo-socjalne, ale także związane z programami nauczania (!!), precyzyjnym określeniem praw (choćby prawa „do obrony przed uczniami i rodzicami!”) oraz obowiązków/godzin (zapomnieć o zapisach karty, zmierzać do jej zlikwidowania) itd.
Wbrew pozorom, porządkując obecny bajzel organizacyjny, redukując biurokrację itp. można więcej zyskać, niż tylko na wyrwaniu kasy.
Ważne: te zmiany są łatwe do przeprowadzenia, przeforsowania - bo nie kosztują.
Negocjacje:
Negocjować projekt, jako całość. Do skutku. W razie potrzeby sięgnąć po straszak - opcje strajku. Strajk będzie dotkliwy także w październiku i później. Uczniowie bardzo nie cierpią, gdy nie chodzą do szkoły. Cierpią rodzice – to wystarczy, będzie wystarczająco skuteczną formą presji. Jeśli strajk wypadnie (tak jak teraz) w czasie egzaminacyjnym/klasyfikacyjnym – z założenia zrobić dla tych czynności wyłączenie strajkowe.
Ważne: jeśli dojdzie do konieczności strajku, odciąć się od debilnych demonstracji i demonstrantów (wręcz tępić ich jako dywersantów). Te szopki są w ogole niepotrzebne – strajk będzie i tak zauważony i mocno dotkliwy, a dodatkowo z szansą na zdobycie sympatii społecznej, mimo uciążliwości.
Podsumowanie:
W sumie rada jest prosta:
(A) walczcie o swoje (ale nie tylko o kasę),
(B) róbcie to mądrze, przemyślanie (biorąc tez pod uwagę możliwości drugiej strony),
(C) w żadnym wypadku nie bierzcie uczniów jako zakładników,
(D) unikajcie jak ognia polityków (a także mediów),
(E) pacyfikujcie idiotów i cwaniaków w swoich szeregach.
Wiem, że to nie będzie łatwe... ale inaczej się nie da.
EDYCJA NOTKI
notka SG (nie powiem, mile połechtało ;)
zilustrowana zdjęciem właśnie tych "popieraczy"
ktorych należy unikać jak ognia :D
-
Inne tematy w dziale Społeczeństwo