Kiełbasa wyborcza (za wikipedią):
Zbiorczy termin określający populistyczne formy zdobywania poparcia w wyborach.
Wyrażenie powstało w Galicji przełomu XIX i XX wieku w okresie demokratyzacji praw wyborczych do Rady Państwa i Sejmu Krajowego, kiedy na wniosek kół konserwatywnych do ordynacji wyborczej wprowadzono zasadę jawności głosowania. Wówczas to kandydaci na posłów w celu zdobycia poparcia mas społecznych organizowali pikniki z darmowym jedzeniem i piciem (głównie kiełbasą i wódką).
Obecnie wyrażenie używane w znaczeniu przenośnym, jako określenie atrakcyjnych,
lecz zazwyczaj niemożliwych do spełnienia obietnic przedwyborczych.
No rzeczywiście zmieniło się. W sumie znaczy cos zupełnie innego.
A wracając do wiki – dalej już jest gorzej:
Kiełbasa wyborczaskierowana jest przede wszystkim do wyborców nieposiadających ostrych poglądów politycznych, niewykształconych lub niemających wiedzy o działaniu mechanizmów gospodarczych.
No i głupio wyszło, bo mi akurat kiełbasa wyborcza PiSu smakuje:
podoba mi się realne 500+ (a teraz dodatkowe 300+) na dzieci, pomoc dla rodzin,
obniżony wiek emerytalny. Obcięcie emerytur SBkom też mi się podoba..
A jakoś nie smakują mi małżeństwa jednopłciowe, multikulti, relokanci,
napadanie na KK, na narodowców, na rodziny (szczegolnie wielodzietne),
promowanie ojkofobow, toleracja/akceptacja rafalal.. no taki mam gust.
taki kurde-niedemokratyczny.
Oczywiście można wymyślać i obiecywać dużo lepsze smakołyki.. np. 3*15%.
No po prostu pycha. No przecież.
Od razu bym poparł, gdyby zaproponował je ktoś wiarygodny.
No właśnie:
Kiełbasa wyborcza PiSu ma ten niepowtarzalny, cudowny smaczek,
ze może specjalnie wyszukana nie jest, ale jest.
To podobno populizm, że ludzie dostają kiełbasę – tak twierdzą demokraci.
Trudno, niech tak twierdzą i dalej karmią się obietnicami przepysznych kiełbas,
które mają tylko ten jeden drobny feler, że nie są realizowane..
A poważniej, zostawiając slogany – to co robi PiS to nie jest kiełbasa wyborcza (w obecnym znaczeniu)
– bo jest to konkretna propozycja (i co ważniejsze: jej realizacja!).
Już trafniejszym określeniem jest twierdzenie, ze PiS przekupuje wyborców.
Ale czy przypadkiem nie po to są właśnie są partie by „przekupować” wyborców?
Jeśli jakaś partia, nawet najstraszniej antypisowa, zaproponuje cos lepszego niż PiS,
bezzwłocznie i z przyjemnością dam się jej przekupić.
Ale musi to być propozycja od partii wiarygodnej,
która choć część swoich obietnic spełni.
Dlatego nie będzie to PO&company.
Jest jeszcze postępowe lewactwo, co gdyby mogło to by spełniło,
ale już same propozycje ich kiełbas przyprawiają mnie o wymioty.
Konczita Wurst..
A więc wybieram dania proste, niefinezyjne, dla prostaczków :)
I jeszcze jedno:
Dobra Zmiana oczywiście popełnia błędy, czasami zupełnie idiotyczne, wkurza,
w wielu sprawach sobie nie radzi (Smoleńsk, Żydzi..), niektórzy twierdzą że zdradziła..
Czy jest jakieś ugrupowanie, które zrobiłoby to lepiej?
-
Inne tematy w dziale Polityka