Rosja pozostanie dla Niemiec kluczowym dostawcą taniego gazu, co zagwarantuje naszym zachodnim sąsiadom utrzymanie statusu europejskiego hegemona.
Po ataku Rosji na Ukranę podniosły się głosy, że dotychczasowa polityka Niemiec, oparta rzekomo na naiwności i braku zrozumienia realiów, zbankrutowała. Kanclerz Scholz zapowiedział przekazanie 100 mld euro na budowę nowoczesnej armii i uniezaleźnienie się od rosyjskich weglowodorów w perspektywie kilku lat. Jednocześnie Niemcy stanowczo sprzeciwiły się wprowadzeniu całkowitego i natychmiastowego embarga na import gazu i ropy z Rosji. Jak słyszymy mogłoby się to wiązać ze zbyt wielkim szokiem dla ich gospodarki.
Historia kapitalizmu znacznie ulatwi nam zrozumienie pro-rosyjskiej polityki Niemiec. Każdy kraj, który chce się rozwijać, bogacić i umacniać swoją pozycję w świecie musi kontrolowac dwa obszary gospodarki. Po pierwsze musi mieć dostęp do nowoczesnych technologii, umożliwiajacych produkcję wysokiej jakości towarów. Po drugie - musi zapewnić sobie dostawy odpowiedniej ilości tanich surowców, gdyż obniżanie kosztów produkcji zapewnia wyższą rentowność sprzedaży, czyli większe dochody dla krajowych firm. Pierwszy warunek jest spełniony, bo Niemcy zbudowali bardzo nowoczesny przemysł, który w wielu dziedzinach nie ma konkurencji na wspólnym rynku europejskim. Drugi warunek, a więc dostęp do surowców, może zostać spełniony tylko we współpracy z Rosją. Stąd właśnie ta rzekomo nieracjonalna "rusofilia" Niemiec.
Obszarem, w którym Zachód zawsze pozyskiwał tanie "commodities" były zdezorganizowane i skorumpowane kraje III świata. Słabość państwa umożliwia skuteczne dodarcie do decydentów i uzyskanie, zwykle poprzez łapówki, dostępu do zasobów i bogactw naturalnych takiego kraju. Zachodnie korporacje, po przejęciu kontroli nad całym procesem dokonują rabunkowej eksploatacji surowców, często nie licząc się ze zdrowiem i życiem mieszkańców. Przychody ze sprzedaży ropy, gazu, kobaltu czy niklu nie wpływają do kasy państwa, ale są rozdzielane między lokalnych watażków administrujących terenem. Jest jasne, że tego typu działanie nie byłoby możliwe w stabilnej demokracji, gdzie rząd musi liczyć się ze zdaniem opinii publicznej.
Rosja idealnie wpisuje sie w ten model. Olbrzymie bogactwa naturalne są sprzedawane za bezcen. Ważne jest tylko, aby napełnić kieszenie chciwych oligarchów i samego "cara", który rozdziela zaszczyty i dostęp do surowcowego koryta. Jak wiemy, los przeciętnego Rosjanina wyznacza bieda i brak perspektyw, a poziom konsumpcji określają szklanka samogonu i beczka kiszonej kapusty. Niskie aspiracje spoleczeństwa sprzyjają interesom oligarchów i zachodnich klientów Rosji. Nikt nie musi dzielić się z masami bogactwem, dzięki czemu ceny płacone przez odbiorców gazu mogą pozostać niskie.
Niemcy oczywiście mogłyby poszukać innych źródeł gazu, ale nigdzie nie uzyskają tak korzystnych cen jak we współpracy z Rosją. Oferta dostaw skroplonego gazu wysunięta przez USA zatem niczego nie rozwiązuje. Została ona przyjęta na fali emocjonalnego wzmożenia, kiedy politycy muszą zrobić "coś", aby odpowiedzieć na żądania wzburzonego elektoratu. Rzecz w tym, że amerykański gaz w Niemczech będzie oznaczał uzależnienie od nielubianego w Berlinie supermocarstwa, które oczywiście zażąda znacznie wyższych cen niż rosyjskie.
Niemcy nie zrezygnują ze swoich mocarstwowych aspiracji pod wpływem chwilowego impulsu, płaczu ukraińskich dzieci czy koszmarnych obrazów z Mariupola. Wojna prędzej czy później się zakończy, wygaśnie albo przejdzie do stanu przewlekłego podobnego do tego, który miał miejsce na Ukrainie po aneksji Krymu przez Rosję. Mówiąc brutalnie, pies z kulawą nogą na Zachodzie Europy nie będzie wtedy przejmował się losem Ukrainy. Wszystko wróci do "business as usual", a Niemcy dalej będą umacniać swoją dominację w Europie.
W tego typu sytuacjach trzeba umieć odróżnić działania doraźne, podyktowane PR-em i emocjami elektoratu, od niezmiennych strategicznych interesów państw, ich establishmentu i wielkiego kapitalu. Dziś wydaje się, że wielu Polaków wierzy w obietnicę zmiany niemieckiej polityki wobec Rosji. Jestem przekonany, że jest to tylko naiwne myślenie życzeniowe i wkrótce okaże się, co jest rzeczywistym celem wielkich mocarstw, a co tylko tanią iluzją wytworzoną na potrzeby przeciętnego zjadacza chleba.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka