Pan Robert Mazurek zaprosił do rozmowy o reparacjach czterech gości: Andrzeja Szejnę (wiceminister Spraw Zagranicznych), Arkadiusza Mularczyka (europoseł), Rafała Bartka (przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce) i Karola Nawrockiego (Prezes IPN). Przeszło dwugodzinne spotkanie ujawniło zdaje się nieprzekraczalne różnice w podejściu do tematu prezentowanym przez Panów Szejnę i Bartka oraz Panów Mularczyka i Nawrockiego.
Najkrócej: dwaj pierwsi mnożyli problemy i wskazywali na wydumane przeszkody (wszak wystarczyło powiedzieć o zdecydowanym sprzeciwie Niemiec) w istocie czyniące temat bezprzedmiotowym, ci drudzy zdecydowanie bronili zasadności polskich żądań choć nie byli w stanie powiedzieć jak zmusić Niemców do ich spełnienia.
Aż dziw, że Pan Andrzej Szejna jest wiceministrem Spraw Zagranicznych w Polskim Rządzie. Swój czas poświęcił na krytykowanie Rządu Zjednoczonej Prawicy zarzucając mu niezdolność do porozumienia się z Niemcami i dyskredytując w niewybredny sposób przygotowany przez tenże Rząd raport, będący podstawą polskich żądań wysuwanych pod adresem Niemiec. Gdy przyszło do konkretów – poprosiła o nie w rozmowie telefonicznej słuchaczka, pytając „jeśli nie raport to co” – Pan Minister próbował ukryć się za kilkuminutowym gadulstwem, by wreszcie zrzucić odpowiedzialność na Panów Mularczyka i Nawrockiego, zarzucając im … że nie udzielają mu rad, co powinien robić. Zarzut ten formułował wielokrotnie, ale na trafną sugestię, by, skoro nie wie co ma robić, podał się do dymisji zareagował sprzeciwem. Prowadzący rozmowę nie dał się jednak zwieść (i to, niestety, jedyny plus jaki można mu zapisać) „bajaniu” Pana Andrzeja i dopytał o czym Pan Minister rozmawia z Niemcami. W odpowiedzi Pan Szejna zasłonił się tajemnicą – o tyle to dziwne, że przecież Niemcy wiedzą o czym z nimi rozmawia, a trudno by członek Polskiego Rządu chciał coś ukrywać przed Polakami. Ponieważ prymitywizm krytyki raportu jako nic nie wartej makulatury został skutecznie obnażony, Pan Minister uderzył w podniosłe, moralizatorskie tony wyrażając sprzeciw wobec wyceniania „bezcennego” ludzkiego życia, które autorzy raportu odważyli się przeliczyć na pieniądze. Ostatnią próbą usprawiedliwienia rezygnacji obecnego Rządu z dochodzenia reparacji od Niemiec było powiązanie ich z reparacjami ze strony Rosji i zarzucenie oponentom, że nie wystosowali adekwatnych żądań wobec Moskwy.
Pan Mularczyk bronił raportu wskazując, że jest to pierwszy dokument sporządzony przez Polskę po roku 1989 stanowiący realną podstawę dochodzenia roszczeń wobec Niemiec. Co więcej, w związku z wysłaniem noty przez Rząd Polski do Niemiec i w związku z kilkoma uchwałami Sejmu RP dotyczącymi reparacji, obecne władze, przynajmniej formalnie, są zobligowane do prowadzenia dalszych działań w tym zakresie. Odpierał też zarzuty o brak skuteczności i niezdolność do porozumienia się z Niemcami wskazując na niechęć Niemiec do dialogu w tej sprawie. Czuć było w tej odpowiedzi pewną bezsilność wynikającą z braku realnych możliwości wywierania zdecydowanego nacisku na Niemcy. Nie ulega jednak wątpliwości, że sytuacji nie ułatwiała Rządowi Zjednoczonej Prawicy opozycja, która nie tylko że nie wspierała jego działań, ale otwarcie je sabotowała. Wskazał na ten problem Pan Nawrocki, konstatując że część polskiej klasy politycznej zastanawia się nie nad tym co zrobić by zmusić Niemcy do wypłaty reparacji, lecz nad tym jak tego uniknąć.
I chyba wypowiedzi Prezesa IPN najwięcej wniosły do całej debaty. Przypomniał coś oczywistego – państwo i naród to nie teraźniejszość. To nasi przodkowie, to my oraz ci, którzy przyjdą po nas. Wypomniał Panu Szejnie jego przekonanie jakoby Polska zaczęła się od wygranej przez rządzącą koalicję ostatnich wyborów. Nie upomnienie się o reparacje można postrzegać jako brak szacunku dla naszych przodków. Pan Nawrocki zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt tej sprawy – oczekuje się, że to potomkowie ofiar niemieckiej grabieży i niemieckiego ludobójstwa mają myśleć co i jak zrobić, by potomkowie sprawców dokonali materialnego zadośćuczynienia. Wskazał też na to, że reparacje będą dobre dla … Niemiec (można dodać – całej wspólnoty międzynarodowej) pokazując, że wojna się nie opłaca. A przecież kolejne pokolenia Niemców były beneficjentami grabieży i zbrodni niemieckich z okresu 1939 – 1945.
Pan Bartek silnie podkreślał zarówno swoją niemieckość (czasem śląskość; na marginesie: to bezrefleksyjne utożsamienie niemieckości i śląskości daje do myślenia) jak i lojalność wobec Państwa Polskiego. Jego wypowiedzi determinowała ta pierwsza, narodowa, przynależność. Był też pierwszą osobą, która (choć w sposób nieco zawoalowany) podniosła kwestię tzw. Ziem Zachodnich. Wypowiedzi Pana Nawrockiego dotyczące tego zagadnienia były jasne i precyzyjne co pozwoliło szybko zamknąć ten wątek. Pan Bartek wskazywał na pewne przeszkody stojące na drodze do wypłacenia Polsce reparacji przez Niemcy. Już „inne” – także „etnicznie” – Niemcy. Troszczył się o aktualną sytuację geopolityczną Polski i wynikającą z niej potrzebę współdziałania z Niemcami – choć nie bardzo wiadomo dlaczego troska o dobre relacje ma wykluczać reparacje. Albo deklarowana lojalność wobec Polski, albo taktyka nie pozwalały Panu Bartkowi na powiedzenie reparacjom „nie”. By jakoś wybrnąć z niełatwej dla siebie sytuacji zarzucał poprzedniemu Rządowi (z poparciem Pana Szejny) brak konkretów i przedstawił koncepcję realizowania projektów polsko-niemieckich (w domyśle, bo nie zostało to jednoznacznie dopowiedziane, za niemieckie „reparacyjne” pieniądze). Tu spotkał się z ciekawą kontrą ze strony słuchaczki – czy to normalne, by złodziej, który ukradł samochód, warunkował wypłatę odszkodowania od uzgodnienia z ofiarą na co wyda otrzymane pieniądze? Cios był bolesny, bo „ślonski chop” opuścił gardę i przyznał otwartym tekstem, że Polskie żądania są nierealne i co najwyżej możemy proponować Niemcom wspólne projekty, na które oni łaskawie przystaną lub nie.
Warto jeszcze odnieść się do sugestii wysuwanych przez Panów Szejnę i Bartka, że stawianie sprawy reparacji jeszcze bardziej umocni pozycję AfD i całkowicie, mając na uwadze program tej partii, zniweczy szanse na porozumienie. Brzmi nieźle, ale można odwrócić rozumowanie (pomijając rzecz jasna inne przyczyny prawicowego i lewicowego radykalizowania się niemieckiej sceny politycznej). Może właśnie akceptacja rasistowskiej polityki Niemiec w stosunku do niemieckich ofiar z okresu II Wojny Światowej, doskonale widoczna w całkowicie odmiennym traktowaniu Żydów i narodów świata zachodniego oraz min. Polaków, sprzyjała radykalizacji, dowodząc że wbrew deklaracjom „rasizm (w stosunku do niektórych) przejdzie” i jest w pełni akceptowalny.
W rozmowie pojawiły się także dwa uzupełniające się tematy: sprawa zapowiadanej od lat budowy w Berlinie pomnika upamiętniającego polskie ofiary niemieckiego ludobójstwa oraz kwestia wiedzy (tj. niewiedzy) Niemców na temat niemieckich zbrodni wobec Polaków. Jak już wiemy pomnik nie powstanie. Dlaczego? Mając na uwadze fakt, że wiedza i świadomość Niemców na temat zbrodni wobec Polaków jest znikoma, można uznać, że wybudowanie przypominającego te zbrodnie pomnika byłoby, z punktu widzenia Niemców, niepotrzebnym przypominaniem (także turystom odwiedzającym Berlin) tematu nigdy nie istotnego dla niemieckiej pamięci o II Wojnie Światowej. Wiemy też, że w zamian Niemcy proponują formułę domu niemiecko-polskiego, który stanie się kolejnym narzędziem niemieckiej propagandy ukierunkowanej na zrzucenie z nich odpowiedzialności za zbrodnie na Polakach.
Aż dziw, że Pan Rafał Bartek nie wpadł na jakże prosty sposób rozwiązania problemu spłaty niemieckich reparacji wobec Polski i nie zaproponował projektu „Dom niemiecko-polski w każdej polskiej gminie”.
Inne tematy w dziale Polityka