Powtarzane rokrocznie hasło „Nigdy więcej” już dawno przestało być wezwaniem do dojrzałej refleksji nad obecnym stanem cywilizacji Zachodu, nad przyczynami jej kryzysu i środkami przeciwstawiania się im. Dziś, „Nigdy więcej”, oznacza dla głoszących je liberalno-lewicowych elit „Nigdy więcej” świata, w którym ludzie nie akceptujący ideologii postępu będą mieli cokolwiek do powiedzenia.
Za nami kolejne uroczystości związane z rocznicą wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau. Cień na tegoroczne obchody, jednoznacznie kojarzone z Holokaustem, rzuciły wydarzenia ostatnich kilku miesięcy – atak Hamasu na Izrael oraz atak Izraela na Strefę Gazy.
Słuchając zaproszonych gości można było odnieść wrażenie, że ich wypowiedzi, pełne troski o dobro, wartości, człowieczeństwo i krytyczne wobec wszelkiego zła, dobrze ilustrują panujący we współczesnym liberalnym świecie chaos w rozumieniu podstawowych pojęć i wartości.
Jako pierwsza zabrała głos ocalała z Holokaustu Pani Helena Birenbaum. Odnosząc się do demonstracji, które miały miejsce „w krajach Europy … przeciw Żydom, przeciw państwu żydowskiemu” uznała je za „przedłużenie Auschwitz”. Z dezaprobatą wypowiedziała się o amerykańskich studentach, którzy w imię wolności słowa wykrzykiwali „Śmierć Żydom”. Tak daleko idące porównanie każe przypomnieć inne wydarzenia. Gdy przeciwnicy nakazów i zakazów wprowadzanych przez rządy w okresie pandemii poważyli się na zrównanie swojego położenia z losem Żydów prześladowanych przez Niemiecką III Rzeszę, spotkali się ze zdecydowaną krytyką środowisk określających się jako liberalne i wolnościowe. Gdy przez polskie miasta przetaczały się w minionych latach pełne chamstwa i wulgarności różnorakie marsze (czarne i inne) nie kwestionowano prawa ludzi do wyrażania sprzeciwu, nawet jeśli forma protestów (w tym skandowane hasła i noszone transparenty) mogła oburzać. Gdy amerykańscy studenci, niekiedy z użyciem przemocy, uniemożliwiali swoim koleżankom i kolegom wysłuchanie osoby o konserwatywnych poglądach, wówczas „liberalny” świat widział w nich awangardę postępu w walce ze środowiskiem stygmatyzowanym określeniem „far right”.
Pani Helena ma prawo do własnej oceny wydarzeń. Może „przedłużeniem Auschwitz” nazywać antyizraelskie manifestacje. Ale niech to prawo do porównywania przeszłości z teraźniejszością przysługuje wszystkim, a korzystanie z niego niech podlega racjonalnej krytyce, a nie jest z góry uznawane w niektórych przypadkach za objaw „moralnej i intelektualnej degeneracji”. Bo bezgraniczna wolność słowa i możliwość swobodnego demonstrowania ograniczona dla wybranych, przestaje być wolnością.
Również Ambasador Izraela w Polsce w swoim wystąpieniu uznał hasło „Palestyna od rzeki do morza” za wezwanie do nowego Holokaustu. Dzień ataku Hamasu opisał słowami: „zobaczyliśmy jak wygląda jeden dzień Holokaustu”. Konieczność walki o przetrwanie ma usprawiedliwiać w jego ocenie bezwzględną kampanię izraelską w Strefie Gazy. Ambasador przyrównał dżihadyzm do nazizmu i wezwał cały świat do walki z tym oczywistym złem. Nawoływał do budowy muru, który oddzieli naszą cywilizację od barbarzyńców. I nie sposób odebrać Panu Ambasadorowi prawa do formułowania takich nacjonalistycznych i ksenofobicznych poglądów. Czy jednak dopiero w obliczu zagrożenia dla Izraela, pewne elementarne prawdy, od dawien dawna głoszone przez środowiska konserwatywne (upsss! dla niektórych skrajną prawicę i populistów), można zaakceptować bez słowa sprzeciwu? Czy dopiero wtedy można zdjąć z „nacjonalizmu” i „ksenofobii” odium wszelkiego zła? I to w takim miejscu!
Wyżej wspomniane wystąpienia rozdzieliła wypowiedź Pani Marszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Nie sposób nie przytoczyć jej fragmentu:
„Powinniśmy przede wszystkim pamiętać, jak doszło do powstania obozów zagłady. Zaczęło się od tego, że ludzie niewystarczająco reagowali na mowę nienawiści, która, jak pokazała historia II wojny światowej, ma niszczącą moc.”
Pomińmy całkowicie zideologizowaną i historycznie fałszywą opinię na temat genezy obozów. Uwagę warto zwrócić na krytykę mowy nienawiści oraz (w dalszym niecytowanym fragmencie) manipulacji faktami i mówienia nieprawdy o innych. Możliwość zabrania głosu Pani Marszałek zawdzięcza wygranym przez jej środowisko wyborom. Do historii przejdzie, jako symbol tych wyborów, ośmiogwiazdkowe hasło, które ucieleśnia bodaj najważniejszą cechę ówczesnej antyrządowej polityki środowiska Pani Marszałek – szerzenie nienawiści wobec oponentów słowem i obrazem. O tym, że Pani Marszałek zdaje się nie być świadoma ciążącego na niej bagażu przeszłości świadczą jej kolejne słowa:
„Można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, iż do Auschwitz-Birkenau doprowadziły słowa odbierające człowieczeństwo drugiemu człowiekowi, które przez lata zatruwały serca, umysły i sumienia, i które w końcu zrodziły absolutne zło.”
Pani Marszałek zapomniała dodać, którego „drugiego człowieka” miała na myśli. Jak na ironię, kilka miesięcy temu „u wrót” nowego Centrum Obsługi Zwiedzających PMA-B zawisł baner zwolenników Pani Marszałek – wykrzywionej twarzy znanego polityka Prawa i Sprawiedliwości towarzyszył napis „Ja jestem zagrożeniem”. To, że Pan Jarosław Kaczyński nie został przedstawiony w postaci np. karalucha nie zmienia nienawistnego charakteru tego „materiału wyborczego” środowiska Pani Małgorzaty.
Czy wśród zgromadzonych znalazł się choć jeden sprawiedliwy, który po tej wypowiedzi (lub w jej trakcie) zrezygnował z dalszego udziału w uroczystości? Ale dlaczego można byłoby tego oczekiwać? Przecież w świecie, w którym wyżej wzmiankowany baner nikomu (o protestach PMA-B nie słyszałem) nie przeszkadzał, słowa o „godności ludzkiej” albo nic nie znaczą, albo dotyczą tylko „swoich”, nie „obcych”. Nie sposób raz jeszcze napisać – i to wszystko w takim miejscu!
Są jednak pewne przesłanki, które pozwalały spodziewać się otwartego sprzeciwu. Przecież Muzeum w trosce o prawdę i przeciwstawianie się mowie nienawiści weszło w spór z nowym właścicielem platformy Twitter (już X) Panem Elonem Muskiem, wpisując się w „politpoprawną” krytykę środowisk niechętnych polityce nowego właściciela, który zapowiedział większą swobodę dla użytkowników platformy. Bez wątpienia uniemożliwienie mniej lub bardziej anonimowym i nie mającym wielkiego wpływu X-owiczom korzystania z wolności w sposób uzasadniający krytykę – wszak trudno akceptować kłamstwo i chamstwo – wymaga sprzeciwu, ale nie cenzury. Niestety, przeciwstawienie się kłamstwom możnych tego świata, ludziom wpływowym i opiniotwórczym, zdaje się być – odwołam się do przykładu filmu Pani Ursuli von der Leyen – poza zasięgiem lub zainteresowaniem Muzeum. Również przykłady zwykłego chamstwa, wulgarności i oszczerstw, które pojawiają się w przestrzeni publicznej zdają się budzić sprzeciw ze strony środowisk liberalnych nie z racji samej istoty wypowiedzi lecz ze względu na ich autora i adresata.
Jako ostatni, jak co roku, głos zabrał Pan Dyrektor Piotr Cywiński. Nie sposób nie zgodzić się z opisem współczesności:
„Dziś widzimy, jak cały nasz świat się zmienia,
wszyscy stoimy na ogromnym zakręcie historii.
Oto dziś jedni wyzwoliciele atakują drugich. Gwałcą i mordują.
A w Izraelu, w świecie ocalałym z Zagłady,
pokoju nie widać nawet na horyzoncie.”
Oczywiście rodzi się pytanie, kiedy świat się nie zmieniał i nie był na różnych „zakrętach” historii ? W życiu politycznym, społecznym i gospodarczym nie ma zastoju. Końca historii jako światowego „błogostanu” raczej trudno się spodziewać. A pobrzmiewająca w słowach:
„Wartości, które stały się po wojnie fundamentem odbudowywanego świata:
pokój, otwartość, dialog, współzależność, solidarność, pomocniczość … .”
nawet nie nostalgia za przeszłością (w raczej utopijnej wizji minionej „zimnej” wojny), ale nadzieja na lepszą przyszłość raczej się nie spełni, jeśli źródeł problemów upatrywać będziemy, tak jak robi to Pan Dyrektor, w „rasizmie, antysemityzmie i ksenofobii”, w „nieracjonalnym lęku … przed wszystkim, co inne” oraz w podmuchach „populizmu i demagogii”.
Zanim wrócę do raczej chybionej oceny zagrożeń, zapytam, w czym upatruje Pan Dyrektor nadziei na zmianę fatalnego stanu rzeczy? W pamięci, która niesie niezmienne wartości:
„Pamięć to tożsamość. Korzenie i zarazem skrzydła.
Klucz dla ludzkich wyborów.
I tylko takie jej zrozumienie pozwala jej nieść przekaz wartości ponad pokolenia.”
Czy chodzi tu o taką „Pamięć i tożsamość” jak z książki Św. Jana Pawła II o tym właśnie tytule? Raczej wątpię. Wskazuje na to pominięcie w analizie źródeł kryzysu, postępującego od czasów Rewolucji Francuskiej wyrywania chrześcijańskiego korzenia, z którego przez tysiąclecia wyrastał świat Zachodu i pokładania zaufania jedynie w skrzydłach postępu utożsamianego z przeciwstawianiem się różnym fobiom i izmom (czytaj: z „nieracjonalnym lękiem … przed wszystkim, co inne”).
Zwraca uwagę dyplomatyczna fraza o pokoju, którego „nie widać nawet na horyzoncie”. Mam nadzieję, że nie jest ona spowodowana troską o niedrażnienie licznych użytkowników platformy X, którzy sympatyzują raczej z Palestyńczykami, a nie z Izraelem. Wcześniejsze działania Muzeum, w tym opublikowanie proizraelskiego stanowiska Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, zaowocowały … utratą wielu followersów. Konto X Auschwitz Memorial (nie po raz pierwszy) zareagowało apelami o wsparcie. Może całkowicie nie rozumiem realiów współczesnego świata, ale dla mnie taka postawa prowadzących konto AM jest, z racji charakteru tej instytucji, niedopuszczalna. Wszak na końcu tych żali i apeli może znaleźć się pokusa dostosowywania treści do obowiązujących na portalu trendów i sympatii użytkowników. Przypomina się znane powiedzenie o „żonie Cezara”.
Ale to pozornie mało istotne zabieganie o followersów (zjawisko raczej typowe w świecie mediów społecznościowych) zdaje się być dobrą ilustracją sytuacji instytucji w świecie bez wartości – brak pewności kompensują sobie poszukiwaniem akceptacji.
Na zakończenie Pan Dyrektor powiedział:
„Możemy mieć trudności z przewidywaniem przyszłości.
Ale jej tworzenie zaczyna się od decyzji dzisiejszych,
każdego z nas”.
Brzmi dobrze. Ale pozostawia otwarte pytanie o fundamenty, na których powinny się opierać „decyzje każdego z nas”. Dominujące w świecie Zachodu środowiska liberalne obaliły grecką przysięgę Hipokratesa, a ze swobody zabijania nienarodzonych uczyniły „prawo człowieka”. Stopniowo odchodzą od rzymskich wzorców w zakresie prawa, tworząc prawo ukierunkowane nie na człowieka, lecz na ideologię i czyniąc z niego narzędzie do realizacji wynikających z tej ideologii „celów politycznych, ekonomicznych, socjalnych czy kulturalnych”. Całości dopełnia wręcz chorobliwa wrogość wobec chrześcijaństwa postrzeganego jako główna przeszkoda na drodze realizacji idei „postępu”.
A czym kończy się świat budowany na fundamencie ideologii nikomu nie trzeba przypominać.
Inne tematy w dziale Polityka