W obozach opozycji „prawicowej” i „lewicowej” pracujących ostatnio wspólnie i w porozumieniu jest coraz śmieszniej. Akcje antyrządowe, których celem jest osłabienie Polski, rządu Tuska i jego poszczególnych ministrów, którzy mają szanse na stanowiska w UE, a tym samym umocnienie pozycji Polski - nie spełniają oczekiwań. Tusk jest twardy i trzyma się mocno!
No to zaczynają się działania w myśl zasady ratuj się kto może i jak może.
I jak zawsze z działaniami połączonych sił postPZPRowców w PiS i SLD bywa – strzelają, strzelają – ale Pan Bóg ich kule nosi w przeciwnym do zamiarów kierunku.
O.Rydzyk wykupił prawa autorskie do „Golgota Picnic”. Rodrigo Garcia pewnie się cieszy z niespodziewanego sporego, jak można mniemać, zarobku. Bardziej jednak ucieszyli się autorzy istniejących i zapewne masowo już powstających sztuk teatralnych, nie tak filozoficznych, jak dzieło Garcii, ale zdecydowanie bluźnierczych – których wystawienia podejmą się najchętniej niszowe teatry w nadziei, że na tym sporo zarobią. Oczywiste wydaje się, ze będzie im przyświecać zasada: jak Kościół Katolicki nie chce byśmy to wystawiali – to niech te nasze dzieła od nas wykupi.
Dlatego precedens o.Rydzyka wydaje się być w swoich skutkach stokroć gorszy dla katolickich środowisk niż milczące przyzwolenie na wystawienie „Golgota Picnic” dla dziewięćdziesięciu czy nawet kilkuset osób w jakimś teatrze.
Jest to doskonała ilustracja działań politycznych – jak to cwane zamiary obracają się przeciwko „zamiarującym” i jak miast być poważnie – robi się śmiesznie.
Leszek Miller i Janusz Palikot po laniu w wyborach do Parlamentu Europejskiego i spektakularnych odejściach znaczących postaci ich ugrupowań, krzyknęli do siebie „ano podejdźże do płota” i jak Kargul z Pawlakiem przez ten płot ściskają sobie ręce.
Połączyła ich wspólna z PiS i resztą drobiazgu partyjnego niedola – nie da się uwalić „tego Tuska”. A uwalenie rządu Tuska daje jedyną nadzieję na pozyskanie elektoratu. Oczywiście ma to być elektorat PO, który powinien się zachwycić produkowanymi przez opozycję protestami, blokowaniem prac sejmu licznymi wnioskami o wotum nieufności, nieważne czy konstruktywnymi, czy nie, bo i tak bez szans na powodzenie, wyprowadzaniem na ulice sowicie opłaconej hałastry kibolskiej, spasionych pijaczków związkowych i oszołomstwa z Krakowskiego Przedmieścia wspartych postmilicyjną i eksPZPRowską klientelą Klubów Gazety Polskiej.
Trochę bruździ w tej świetlanej perspektywie Korwin-Mikke, bo mu partia, przynajmniej w sondażach, rośnie w siłę i zabiera młodociany elektorat, wytatuowanych karków z wszelkiej maści organizacyjek neofaszystowskich zwanych dla niepoznaki narodowcami. Na dodatek jest możliwość, że pieniądze pozyskane z racji dostania się JKM i jego ludzi do PE – stworzą dobre warunki do zachęty dla dalszych łaknących wsparcia finansowego grup, czyli odbiorą resztki „patriotycznej, dorodnej polskiej młodzieży” PiS i reszcie tego starzejącego się gwałtownie establishmentu PRLowskiego, zwącego się obecnie politykami opozycji.
Tak czy siak, liczenie na elektorat PO, że sam sobie zrobi kuku, popierając tych, którzy mu życie rozwalą i zamienią w polskie piekło, naruszając dotychczasową stabilizację i podnoszący się wolno, ale jednak stale, poziom życia – jest śmieszne.
No ale do śmieszności jesteśmy przecież przyzwyczajeni. Najbardziej śmieszny jest profesor Gliński, w roli królika z kapelusza, wyciągany za tabletowe uszy na oczach tłumu zniesmaczonego starymi sztuczkami bazarowego kuglarza Jarosława Kaczyńskiego.
A ten sobie wymyślił, że ostatecznie wykończy Ziobrę Kurskim, albo Kurskiego Ziobrą, albo ich obu Mularczykiem, czy kimkolwiek z tworu zwanego Solidarną Polską.. Ważne wszak w tym jest słowo: wykończy. Pomysł na „zjednoczenie prawicy”, która w swojej istocie jest niczym innym jak marksistowsko-leninowską lewicą niesie w sobie chętkę Kaczyńskiego na zastosowanie w życiu „ostatniego uderzenia” w znienawidzonych renegatów ( nieważne czy z własnej czy Kaczyńskiego woli) i stworzenie ponownie czegoś na kształt „brudnej koalicji” z Samoobroną i LPR. Skutkiem ma być, jak wtedy, zjedzenie przystawek. Kaczyński w swoim ograniczeniu mentalnym bazuje na tych samych komuszych schematach sprawowania władzy – co wydaje się zrozumiałe u człowieka, który rósł i dojrzewał w otaczającej go od zarania atmosferze i roli beneficjenta komuny i członka jej elity.
Oczywiście najpierw będzie mowa o pięknym zrywie „polskiej prawicy”. Może nawet, jak za Stalina, będziemy mieli „kongres zjednoczeniowy” - ale nie zapominajmy o tym, ze Trybunał Stanu wciąż wisi i to coraz bliżej nad Kaczyńskim a Ziobro nie jest ani odrobinę mniej mściwy od Kaczyńskiego i na jakiś czas warto Ziobrę ugłaskać. A potem, jak z Lepperem....
Śmiesznie będzie, jak się Ziobro na to zgodzi. I śmiesznie będzie, jeśli się nie zgodzi.
Katalizatorem, a właściwie nicią całej misternie szytej intrygi ma być Gowin.
Rzadko w polskiej polityce można znaleźć przypadek takiej pychy ukaranej, takiego upadku politycznego, dokonanego tak szybko, w tak krótkim czasie i to na własne życzenie – jak kariera, awans na jedno z najwyższych stanowisk w państwie i zaraz potem sięgnięcie dna Jarosława Gowina. Nawet pójście po prośbie do Ziobry mu się nie udało, bo odejście Godsona zniweczyło plan, którym miała być zasługa Gowina wobec Ziobry stworzenia ponownie dla Solidarnej Polski klubu poselskiego. Jak wiadomo, do powstania Klubu Poselskiego, z jego wszelkimi uprawnieniami regulaminowymi, dodatkowymi pieniędzmi na działanie, pomieszczaniami w sejmie i udziałem w Konwencie Seniorów oraz w innych organach Sejmu potrzeba piętnastytu posłów. SP ma ich dwunastu i jest jedynie pozbawionym przywilejów kołem poselskim.
Godson, Żalek i Gowin – mieli dać na tacy Ziobrze właśnie Klub. Zapewne w dalszej rozgrywce mieli cały ten Klub przyprowadzić do PiS. Gowin dogadujący się z Kaczyńskim, zepchnięty do roli petenta, zawiódł. Nic dziwnego, ze musiał wywalić ze swojej umierającej partii Godsona, któremu sumienie („Co by w takiej sytuacji zrobił Jezus”) kazało głosować za wotum zaufania dla premiera Tuska.
No i tu znowu „ten Tusk”!
Zaskakujący, dynamiczny, skuteczny – nie do pokonania!
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka