Ktoś pyta „co się stanie, gdy prawda o Smoleńsku wyjdzie na jaw”?
NIC SIĘ NIE STANIE.
Kompletnie nic, ponieważ prawda o smoleńsku jest znana wszystkim - wszystkim, bez względu po jakiej stronie politycznej stoją.
Przecież nie o prawdę chodzi, ale chodzi o to, by kłamstwem nabijać sobie punkty polityczne i kieszenie. Bo „Smoleńsk” stal się w ciągu ostatnich czterech lat doskonale sprzedającym się i bardzo opłacalnym produktem polskim na rynku wewnętrznym a przede wszystkim w szarej strefie. Produktem PiS.
Stał się też trampoliną do karier politycznych ludzi, których jedynym walorem politycznym było pokrewieństwo z którąś z ofiar katastrofy. Nawet kilka osób z jednej rodziny, nawet kilka kolejnych żon jednego zmarłego zabiegało i znalazło swoje miejsce na czołówkach list wyborczych i w konsekwencji zajęło miejsca na ławach parlamentarnych. A zażarte awantury w ramach rodzin popierających jedną lub drugą żonę świadczą o tym, że jest o co walczyć, bo w grę wchodzą i pozycja w środowisku i profity i po prostu duże, bardzo duże, pieniądze.
Więc kiedy czytam jak to „jedni i drudzy” prawdę zamazują, gdy tworzy się fałszywą symetrię – odnoszę wrażenie zrównywania kłamstwa z prawdą, głupoty z mądrością, uczciwości z nieuczciwością.
Te minione cztery lata narobiły sporo zamieszania w ludzkich, co słabszych umysłach. Wykorzystano do spodu, do samego dna moralnego, tkwiącą w polskiej tradycji delikatność obchodzenia się z rodzinami zmarłych. I nie brano pod uwagę tego, że niektóre z tych rodzin będą mieć gdzieś delikatność wobec innych rodzin ofiar katastrofy oraz reszty Polaków i brutalnie będą ich ranić, posługując się świadomym kłamstwem, oszczerstwem i hańbiącą nieuczciwością.
Po czterech latach Polska dowiaduje się od „renegatów” pisowskiego środowiska jakiej została poddana manipulacji, jakiej grze, jakie mechanizmy wykorzystano, żeby na zawłaszczonym współczuciu wycwanić innych i ograć ich.
A trzeba było od początku postępować i mówić tak, jak profesor Niesiołowski do plączącego się w swoich bełkotliwych wywodach Stefana Hambury, marnego mecenasa kilku członków rodzin katyńskich..( Nie należy używać w tym przypadku określenia mecenas rodzin, ponieważ na przykład wnuczka Anny Walentynowicz jawnie odcięła się od działań rodziny (unikając nawet noszenia nazwiska Walentynowicz), podobnie jak kilka z byłych żon syna Anny Walentynowicz).
Należało mówić jasno i otwarcie: PAN/PANI KŁAMIE. TO BEŁKOT.
A nawet należało nauczyć się na zorganizowanych w tym celu kursach (jak to zrobiono w PiS) – przerywać wypowiedzi rozmówców, zagłuszać je, zakrzykiwać, równocześnie dbając o to, by nie pozwalać na to samo przeciwnikom, podkreślając: proszę mi nie przerywać, ja panu/pani nie przerywałem, nawet jeśli przerywało się kilka sekund wcześniej.
Trzeba było tak czynić, bo przecież podział na my i oni nie zaczął się 10 kwietnia2014 roku. To podział istniejący od zawsze.
Podział, który najwyraźniej zaznaczył się w czasach stalinowskiej komuny. Podział znany z kart podręczników historii, kiedy to nagle plebs wyniesiony do rangi soli ziemi stawał się podstawą władzy cwaniaków wmawiających wszystkim, ze reprezentują jedyną wolę narodu.
To podział jak najbardziej naturalny. I z takim będziemy mieć do czynienia zawsze.
Prawda? Cóż jest prawda?
A chociażby to:
„Odmawiam Panu prawa wykorzystywania śmierci miedzy innymi mojego syna do uprawiania agitacji wyborczej. Proszę rywalizować na programy, pomysły na lepszą przyszłość Polski, ale nigdy nie wolno Panu wykorzystywać tej strasznej tragedii do brutalnej walki o władzę.”
„Chcę wierzyć, że ta sprawa jest pomyłką, że nie używa Pan trumny własnego brata do walki politycznej. Jeśli tak jest, wystawia to Panu najgorsze świadectwo, ale proszę uszanować ból mój i innych bliskich ofiar tej tragedii. Śmierć 96 osób Panie Kaczyński, to nie jest materiał wyborczy.”
napisał ojciec Sebastiana Karpiniuka do Jarosława Kaczyńskiego, który zezwolił na umieszczenie tekstu: „Material wyborczy”na wraku Tupolewa, w materiale filmowym
I jak widać po dzisiejszych obchodach pisowskich, na apel Jarosława Kaczyńskiego sprzed miesiąca, by właśnie dzisiaj na Krakowskie Przedmieście przybyły niezliczone tłumy - odpowiedziało najwyżej kilkanaście setek ludzi. Marnie, coraz marniej. I ponad nimi ten socrealistyczny, wzbudzający politowanie BEŁKOT.
Więc gdy ktoś pyta „co się stanie, gdy prawda o Smoleńsku wyjdzie na jaw?”- mówię mu – ona jest nam, Polakom, znana od 10 kwietnia 2010 roku.
I tej prawdy żadna inna „prawda” nigdy nie zmieni.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka