Gromadzący się wokół szmatławców medialnych zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego ani na chwilę nie mieli złudzeń, ze kolejna „zmiana wizerunku” ich „lidera opozycji” to ściema, gra, wynik niewygodnej konieczności narzuconej przez wydarzenia na Ukrainie. Ze przybierając zbolałą twarz nr 3 , opatrzoną etykietką „zgoda narodowa” Kaczyński ani na moment nie przestał być dobrze im znanym Kaczyńskim, wrogiem premiera Tuska i Polaków, którzy Tuskowi a nie jemu, ster państwa powierzyli. Że to tylko dla zmyły lemingów, żeby nie dać im argumentów do ręki, że stając przeciwko rządowi w takiej chwili Kaczyński jest poplecznikiem Putina, którym, de facto, zawsze był. Był poprzez nobilitację tępoty intelektualnej, pozbawionej poczucia rzeczywistego patriotyzmu, bez kręgosłupa moralnego, poprzez jej nauczenie, że nie trzeba posiadać wiedzy o Polsce i ludziach dla Polski pracujących ( bo ta wiedza obróciłaby się siłą faktów przeciwko Kaczyńskim), nie trzeba znać prawdy – wystarczy umieć atakować obecny rząd i obecnego prezydenta w sposób wulgarny, kłamiąc, rzucając oszczerstwa i insynuując im wszelkie podłości.
Działania siejące niepokój społeczny, wszelkie burdy, rozróby, demonstracje, niepokoje - to nieustająca, trwająca „od zawsze” praca Kaczyńskich przeciwko Polsce wolnej, wyrwanej spod wpływów Rosji. Być może potrzebę takiego działania przeciwko demokracji, Polsce w Unii Europejskiej, Polsce wolnych ludzi, Kaczyńscy wynieśli ze skomunizowanego domu rodzinnego i poprzez proces kształtowania ich na członków elity PRL tak głęboko zakorzenili ją w sobie, ze sami porastając w megalomańskie mniemania na swój temat – nie zauważyli, jak bardzo zostali w tyle za rozwijającą się rzeczywistością. Ani poziomem wiedzy, ani jakością poglądów, ani etosem niepodległościowym– nie dorastali nawet do średniej krajowej – a równocześnie ośmieszali się kreując samych siebie na światłych i wielkich „mężów stanu”
Budowa na siłę przez PiS mitu Lecha Kaczyńskiego właśnie z tego powodu napotyka na nieustające protesty, ponieważ z opinią o wielkości braci Kaczyńskich nie zgadza się zdeklarowana większość Polaków. A postawienie Polski wobec faktu dokonanego pochówku na Wawelu wywołało falę trwającej do dziś krytyki i poczucie pauperyzacji, naruszenia sacrum nekropolii królów.
Piszę dziś o tym świadoma, że w sytuacji poważnej, sytuacji potencjalnego zagrożenia państwa, patrioci nie mają wątpliwości, że tylko stając murem przy prezydencie państwa i rządzie z jego premierem – Polska jako państwo staje się silna swoimi obywatelami.
Demonstracyjna wrogość wobec polskich władz w takiej sytuacji jest niczym innym, jak zdradą.
Rozumiem, że wciąż w Polsce jest spora część „spadkobierców PRL” ludzi, którym jest bliska obecność PZPRowców w PiS. Że nie przeszkadza im, nawykłym do spijania szampana ustami swoich przedstawicieli, oligarchiczny styl życia ludzi PiS, ich majątki, rezydencje, obstawy – wszystko to z pieniędzy podatników i z uwłaszczenia się na majątku narodowym – niemal jak u Janukowicza. Że nie przeszkadzają im chore pomysły o przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej dla ich wnuków i synów ( bo synowie i wnuki elity pisowskiej będą bezpieczne daleko poza granicami Polski, na prestiżowych, prywatnych uczelniach lub na intratnych posadkach polskich biznesów w rajach podatkowych) i domaganie się gotowości poświęcenia ich życia dla wizji Polski w stanie wojny, z „premierem rządu jedności narodowej” Jarosławem Kaczyńskim, jaką wazeliniarsko i marzycielsko snuje pisowski propagandzista, spec od „dziennikarskiej” brudnej roboty (wymierzonej głównie w środowiska Kościoła Katolickiego) Tomasz Sakiewicz. Że nauczeni nazywać patriotyzmem puste, przepełnione prymitywną nienawiścią hasła noszone na poszarpanych transparentach i naskórkowo pojmowane fakty z przeszłości Polski, których nie rozumieją i nie potrafią odnosić do teraźniejszości - nie są winni własnych ogromnych ograniczeń mentalnych.
Nie można mieć pretensji do ludzkich kompleksów, frustracji, zagubienia i skutków indoktrynacji, jakiej zostali poddani.
Ale muszą dowiadywać się, że ich postawa jest postawą antypolską, antypatriotyczną, że nie stanowią soli polskości, że tym, co mówią i robią działają na korzyść Putina i przeciwko własnym dzieciom i wnukom.
Że brną w kierunku Polski w stanie wojny i z Zachodem i ze Wschodem. Polski słabej, skłóconej ze wszystkimi. Że zmierzają do nieszczęścia i rozpaczy.
Że tylko polityka „tego Tuska” i „tego Komorowskiego”, których nauczono ich nienawidzić – jest polityką gwarantująca im i ich rodzinom Polskę spokojną i bezpieczną.
I jeśli niebawem, a nie wątpię, że tak się stanie Jarosław Kaczyński znowu zacznie nimi manipulować przeciwko Polsce, w interesie budowania naszej słabości a co za tym idzie słabości naszego głównego oparcia, Unii Europejskiej i wspierania siły Putina – miejmy odwagę, imperatyw, potrzebę wynikającą z najgłębiej pojmowanego instynktu zachowawczego narodu w stanie zagrożenia – powiedzieć mu, że jego czas w polityce się skończył, że jako relikt lat komuny w Polsce, jest nam, Polakom, całkowicie zbędny. Że tak uporczywe delegitymizowanie polskich władz, głoszone przez niego istnienie obozu zdrady narodowej i zaprzańców, z którymi nie siada się do rozmowy i nie podaje im ręki, twierdzenia o formacji agentury rosyjskiej w Polsce – dotyczą jego samego i stworzonego przez niego środowiska.
No chyba, że się mylę i Jarosław Kaczyński zrozumie, że nawet walka polityczna o władzę ma nieprzekraczalne granice moralne i albo zacznie naprawiać wyrządzone Polsce zło, albo sam się z polityki wycofa.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka