Tym razem jakoś Igor Janke nie poczuł się zobligowany do napisania tekstu o tym, że PiS dostał cios między oczy. W ogóle niczego nie napisał o tym, co ostatnio rozpala dyskusję w Polsce. Może dlatego, że to nie tylko cios między oczy, ale strzał w samo serce PiS. I żeby tylko jeden. To cała seria strzałów. Przerażenie i strach, dezorientacja - najbardziej fantastyczne teorie krążą i w blogosferze i w mediach – środowisko pisowskie nie może złapać oddechu. Bo żeby jeszcze atak był z zewnątrz. Ale przyszedł od środka, z jądra tej zapyziałej, brudnej formacji, na kłamstwie zbijającej kapitał polityczny i finansowy.
Pisowski biznes smoleński zbankrutował.
Rozważmy warianty, co legło u podstaw decyzji prof. Jacka Rońdy przyznania się do kłamstwa smoleńskiego. Kłamstwa, którym od ponad trzech lat karmią Polskę kłamcy i oszuści polityczni z PiS.
Najpierw chronologia:
1. Gazeta Wyborcza (fragmenty)a w ślad po niej Naczelna Prokuratura Wojskowa (całość oryginalnych dokumentów) publikują zeznania „ekspertów” Macierewicza: Jacka Rońdy, Wiesława Biniendy i Jana Obrębskiego, w których przyznają się oni do swojej całkowitej niekompetencji w dziedzinie badań katastrof lotniczych. Zeznania są kompromitujące zarówno dla samych ekspertów, jak i dla „prac” zespołu Macierewicza – są dowodem szarlatanerii i jawnego oszustwa.
2. Cios, jakim są wspomniane żenujące zeznania „ekspertów” pogłębia oświadczenie rektorów Politechniki Warszawskiej i AGH odcinające się od jakichkolwiek związków uczelni z działalnością profesorów ( Rońda i Obrębski) w zespole Macierewicza. Środowisko pisowskie wrze Narasta panika. Tworzone są listy poparcia, jeszcze bardziej kompromitujące i samych profesorów i sygnatariuszy owych list.
3. Równolegle toczy się kampania referendalna w Warszawie o odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy, kampania, którą Jarosław Kaczyński przekształca w agresywną i brutalną wojnę polityczną przeciwko PO i osobiście Donaldowi Tuskowi. Chcąc ją podstępnie wygrać głosami zwolenników HGW, liczy na znany fakt, że w referendach nie uczestniczy zbyt wielu Polaków, więc i tym razem zbyt wielu warszawiaków nie zagłosuje za pozostawieniem HGW, ale zapewnią to, co jest ważne – wymaganą ustawowo frekwencję. W tym czasie na niespotykaną skalę mobilizuje własny elektorat. Tymczasem Donald Tusk uświadamia warszawiakom, że odmowa udziału w referendum jest takim samym wyborem demokratycznym, jak oddanie głosu. Skutek jest taki, ze aż trzy czwarte warszawiaków do urn referendalnych nie idzie, Referendum ze względu na niewystarczającą frekwencję z mocy prawa jest nieważne. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zostaje odwołana. Klęska Kaczyńskiego, mimo zaangażowania ogromnych sił i środków finansowych ( PIS wydało około 400 tysięcy złotych) stwarza dramatycznie niekorzystną perspektywę dla Kaczyńskiego osobiście i dla całego PiS.
4. Wcześniej był eksces, seksafera Adama Hofmana, którego pozycja w partii jest mocniejsza niż samego Kaczyńskiego. Wulgarny wygłup stawiający rzecznika partii pod pręgierzem opinii publicznej nakłada się na jego prostacki i prymitywny pomysł użycia w kampanii referendalnej świętego dla warszawiaków symbolu wybuchu Powstania Warszawskiego - „Godziny W”. Użycie litery W jako elementu nieczystej gry i porachunków politycznych w walce o stołki jest powszechnie krytykowane, przede wszystkim przez środowisko żyjących Powstańców Warszawy. Narasta fala krytyki i niechęci wobec nieuczciwych metod Kaczyńskiego i bezprawnego zawłaszczania symboli patriotycznych.
Ośrodki dotąd wspierających PiS utwierdzają się w przekonaniu, że coraz bardziej oderwany od rzeczywistości starzejący się Kaczyński jest chodzącą przegraną i żadnych szans na przejęcie kiedykolwiek władzy w Polsce nie ma. Szczególnie, ze otoczony jest ludźmi na bardzo niskim poziomie intelektualnym.
5. Cios z wnętrza wyprowadza o.Rydzyk. „Nasz Dziennik” publikuje tekst ostro krytykujący Kaczyńskiego za pretensjonalny ton w kampanii referendalnej i przyzwolenie na aroganckie popisy medialne Adama Hofmana, nazywanego w tym artykule gwoździem do trumny PiS. „Nasz Dziennik” uznaje także za błąd Kaczyńskiego posłużenie się prof.Piotrem Glińskim, jako potencjalnym kandydatem PiS na przyszłego prezydenta Warszawy – co zostało odebrane, jako użycie tej komicznie aroganckiej postaci „kandydata na kandydata” w roli „zapchajdziury”z braku jakichkolwiek wartościowych ludzi w PiS.
Zdaniem gazety, "PiS i lider partii po raz wtóry od kilku lat trwonią kapitał polityczny, z takim trudem przecież budowany", a "powakacyjny powrót Jarosława Kaczyńskiego do debaty publicznej okazał się falstartem". W opinii "ND", PiS nie wyciągnie jednak raczej z tego wniosków.
6. Dobijający cios to także „dzieło” o. Rydzyka – to wypowiedź profesora Rońdy w TV „Trwam”, w której przyznaje się do wcześniejszych kłamstw i oszustwa, do świadomego wprowadzania w błąd opinii publicznej podczas swoich „prac” w zespole Macierewicza, do prezentowania nieistniejących zdarzeń i fałszywych bądź nieistniejących dokumentów..
O ile z ciosami zewnętrznymi, z krytyką, z opiniami, a nawet z konkretnymi zarzutami, PiS mógł postępować jakby ich nie było i „jechać swoje” bez względu na okoliczności – to tym razem słowa Rońdy na taką jazdę nie pozwalają. To nie tylko cios między oczy , to strzał prosto w serce PiS. Na dodatek rektor AGH skierował sprawę nieetycznych zachowań profesora Rońdy do Komisji Etyki.
Przez całe zszokowane środowisko PiS niesie się jedno wielkie pytanie: Dlaczego?
No właśnie: dlaczego?
Dlaczego człowiek o ustalonej pozycji najpierw dał się wciągnąć w bezczelną hucpę, tak bardzo wciągnąć, że aż szef PAN prof. Michał Kleiber chciał, organizując konferencję naukową poświęconą katastrofie smoleńskiej, pomóc swojemu koledze i w pewnym sensie wspólnikowi – starając się nadać jego działaniom w zespole Macierewicza wymiar naukowy i podeprzeć ja autorytetem reprezentowanej przez siebie instytucji jaką jest PAN?
Dlaczego więc prof..Rońda niweczy cały ten plan, naraża całą swoją pozycję i karierę naukową, przyznając się do zachowań niemoralnych? Dlaczego rozwala w drobny mak cały ten hochsztaplerski zespół Macierewicza razem z histerycznymi „wdowami smoleńskimi” i stekiem bzdur, jakimi Polaków karmili przez ponad trzy lata czerpiąc z tego biznesu ogromne pieniądze uzyskiwane od naiwniaków, którzy im uwierzyli?
Dlaczego?
1. Bo to mu się opłaca.
2. Z uczciwości.
3. Z głupoty
4. Bo musi.
No to przeanalizujmy:
1. Bo to mu się opłaca – chyba jednak nie opłaca się. Zniszczenie własnej kariery i zszarganie nazwiska za nawet duże pieniądze jest możliwe, szczególnie jeśli nie ma się zbyt dużych osiągnięć w nauce. Zabezpieczenie finansowe przyszłości własnej za cenę być może nawet procesu o fałszywe zeznania i celowe wprowadzanie w błąd opinii publicznej oraz prokuratury – jest prawdopodobne. Pytanie tylko: kto chciałby Rońdzie płacić? I kiedy działał za pieniądze? Wcześniej, profesorskim tytułem uwiarygadniając kłamstwo zespołu Macierewicza, czy ostatnio, przyznając się do tego kłamstwa? Które z tych decyzji Rońdy podejmowane były w oparciu o zysk?
2. Uczciwość? Tak. To możliwe, że prof. Rońda doszedł do przekonania, na które mogły mieć wpływ oświadczenia rektorów, że nie warto szargać pozycji, tytułu profesorskiego i nazwiska dla bezczelnej gry grupy oszustów polityczno-biznesowych. Postanowił naprawić swój błąd przyznając się do „blefu” i biorąc pod uwagę konsekwencje swojego czynu. Konsekwencje nie tylko prawne, bo te dla Rońdy będą niekorzystne – ale także ocenę moralną, która doceni odwagę cywilną człowieka, który zbłądził, ale potrafi do błędu się przyznać.
3. Niewykluczone jest też, że podczas telewizyjnej rozmowy z Piotrem Kraśką, prof.Rońda celowo i świadomie kłamał, przekonany, że rozgrywa grę z wrogiem, któremu chce zaszkodzić – w studio TV „Trwam” poczuł się na tyle bezpiecznie i familiarnie, że postanowił pod wpływem chwili, nie myśląc o konsekwencjach, mrugnąć okiem i „wicie-rozumicie” „ my tu sami swoi”- palnął prawdę. I poszło w eter zanim uświadomił sobie co zrobił.
4. A może wtedy, gdy otrzymał zaproszenie do TV „Trwam”. Kiedy musiała przecież odbyć się jakaś rozmowa, zostało ustalone co powie? Przecież powiedział te słowa niepytany, sam z nimi wyskoczył, jakby musiał je w którymś momencie audycji powiedzieć. Nie wiem kto z Rońdą rozmawiał, czy sam o. Rydzyk, czy też ktoś z polecenia o. Rydzyka – ale jeśli ustalono, że takie słowa padną, to Rońda musiałby uznać, że konsekwencje są mniejsze jeśli je powie, od tych, jakie mu grożą, jeśli ich nie powie. Czym więc przekonano, zmuszono, Jacka Rońdę do postawienia samego siebie pod pręgierzem. Czy była to oferta nie do odrzucenia?
Jest jeszcze piąty wariant – należy brać pod uwagę wszystkie warianty łącznie.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka