Czy Renata Beger przy Krystynie Pawłowicz jest damą?
Czy Andrzej Lepper przy Jarosławie Kaczyńskim – to dżentelmen?
Oczywiście chodzi o zjawisko degeneracji kulturowej . O sprowadzenie języka, a co za tym idzie i mentalności, do slangu.
Slang, język środowiskowy ułatwia komunikację na poziomie prymitywnych emocji zmierzających do okazania lekceważenia, obrażenia lub zdeprecjonowania osób i zjawisk, wobec których środowisko odczuwa kompleksy, ma poczucie własnego poniżenia i upokorzenia. Słowem kieruje nim niezwykle silna potrzeba agresywnego odegrania się. Równocześnie posługujący się slangiem stara się ukryć te emocje, które zdradzają jego własny strach, poczucie klęski, niepewność przyszłości.
Najbardziej wyrazistym przykładem jest oczywiście więzienna grypsera.
Ale i polska polityka wykształciła slangowy język. Język IV RP. Język PiS.
Stąd: Bronek, rudy, bufetowa (czasem z dużym B), matoł, Komoruski, Bul-Komoruski, Gronkowiec, Donek,. Hanka, pani Hania, Vincent i wiele innych mniej lub bardziej prostackich, wulgarnych określeń aż po wyzwiska i pisanie nazwisk małą literą.
Autorzy zdają się nie mieć świadomości własnej ułomności intelektualnej, a używanie samych imion zamiast całych nazwisk z imieniem w formie oficjalnej, daje im najwidoczniej poczucie podniesienia samych siebie na poziom poklepywania po ramieniu prezydenta, premiera czy ministra. A nawet można przypuszczać, że taki autor czuje się wtedy kimś stojącym wyżej od osób, które, w jego odczuciu, lekceważy, o czym chce poinformować kogo tylko się da. Najczęściej liczy na uznanie własnego środowiska i oczywiście jest przekonany, że wymierza bolesnego kuksańca przeciwnikom politycznym.
Psychologia precyzyjnie określa taką mentalność, a nawet i psychiatria na ten temat ma wiele do powiedzenia.
Jasne jest, że piszący w ten sposób prezentują jedynie własne poczucie małej wartości i nieumiejętność wyrażania własnych myśli na wyższym niż slang poziomie.
Charakterystycznym zjawiskiem, jest, że w ten sposób wypowiadają się nie tylko politycy PiS o bardzo niskim poziomie intelektualnym i moralnym, ale także ci nieco mniej prymitywni starają się swój język sprowadzić do slangu, zapewne przekonani, że tylko takim językiem dotrą do swoich wyborców. To samo czynią zawodowi publicyści, dziennikarze o komicznych przydomkach „niezależny” i „niepoprawny” no i blogerzy i komentatorzy.
To równanie w dół szczególnie łatwo zauważyć u ludzi, którzy niedawno wstąpili do PiS, aspirują do PiS lub liczą na profity z PiS, bo mniej lub bardziej nieświadomie zamieniają używany do niedawna język polski na slangową pisowską wolszczyznę. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, że ich lider, Jarosław Kaczyński po polsku mówi fatalnie, a oni czują się zobowiązani go naśladować.
Oczywiście nie wiedzą, że nie chodzi o sam fakt użycia wulgaryzmu, ale o specyficzną mentalność i wewnątrzśrodowiskowy obyczaj oraz o podstawowe braki w rozumieniu znaczenia słów i określeń w języku polskim. Dlatego nie rozumieją, kiedy łamią prawo, nie mają świadomości, kiedy stają się przedmiotem pogardy stojących od nich wyżej w hierarchii partyjnej i środowiskowej.
Dziwią się, kiedy dowiadują się się, że nie są partnerami do dyskusji, że nie są akceptowani a nawet tolerowani, że są eliminowani z miejsc debaty publicznej z blogów i forów internetowych o otwartym charakterze – zapędzani do własnych gett, gdzie, jak w Klubach Gazety Polskiej czy niszowych portalach internetowych o pisowskim profilu, jak „wPolityce” miast się rozwijać, nikczemnieją jeszcze bardziej w zetknięciu ze słowem, które samo w sobie jest najpodlejszym slangiem. Słowem, które niesie treść podłej jakości, z góry przeznaczoną do odbiorcy prymitywnego.
Proces degeneracji kulturowej środowiska PiS rozwija się o nabiera wyraźnego przyspieszenia.
Dlatego odpowiedź na postawione na wstępie pytanie:
Czy Renata Beger przy Krystynie Pawłowicz jest damą?
Czy Andrzej Lepper przy Jarosławie Kaczyńskim – to dżentelmen?
w obu przypadkach jest twierdząca.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka