Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
3881
BLOG

Tusk między Tuskiem a Tuskiem

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 109

Rafał Grupiński szef parlamentarnego klubu Platformy Obywatelskiej pisze: „Nie mam wątpliwości, że o losach Jarosława Gowina zdecyduje nie tylko zachowanie podczas sejmowych głosowań w sprawie związków partnerskich. Chodzi też o pracę w rządzie - przekonywałem. Premier musi zważyć, które elementy przeważają, sam musi oceniać swoich współpracowników, bo przecież sam się zdecydował ich powołać. Chodzi o odpowiedzialność Prezesa Rady Ministrów za działalność rządu. I nasze cenzurki nie zwolnią premiera od odpowiedzialności i decyzji – podsumowałem.”
No i jest to wypowiedź z rodzaju będzie tak albo inaczej.

Oczywiste jest, że to na Donalda Tuska spada odpowiedzialność za pogodzenie dwóch  pozornie niesprzecznych organizmów: partii którą kieruje Donald Tusk i rządu, którym kieruje  premier Donald Tusk.
Sprzeczność powstaje w momencie mianowania ministrów. I jest to sprzeczność, której istnienie wydaje się nieco absurdalne, ale bynajmniej absurdalne nie jest.
Chodzi o cele i interes grup wspierających lokalnych liderów i naturalną w każdej partii walkę o wysforowanie się do przednich rzędów. Stanowisko rządowe kogoś z grupy znakomicie umacnia krąg zainteresowanych taką walką, stwarzając nadzieję na dalsze osobiste sukcesy.

Posłużę się przykładem Krakowa.
Kiedy liderem krakowskiej PO był konserwatysta Jan Rokita w środowisku krakowskiej PO istniał mocny odłam, nazwijmy ich „uniowolnościowcami”, ludzi przybyłych z Unii Wolności o poglądach dość liberalnych, tworzących PO zanim Rokita z ludźmi SKL do niej wstąpili. Konflikt wewnętrzny był zatem nieunikniony. Tyle, że liczebnie grupa konserwatystów przeważała. Zatem pozycja Jana Rokity mimo jego konfliktu z częścią krakowskiej PO, podważania jego pozycji, interwencji ówczesnego sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny, czy zaskakującego konfliktu z Donaldem Tuskiem – była wciąż dostatecznie mocna.

Pytanie, którego w tym czasie nikt sobie w krakowskiej PO nie zadawał – brzmiało na ile krakowska PO może wspierać ambicje polityczne swojego szefa Donalda Tuska a na ile próbować narzucać Tuskowi i ówczesnemu kierownictwu PO własne.
To brak tego pytania zadecydował o klęsce Jana Rokity.
Nic innego nie miało na to większego wpływu.
A z kolei Rokita stał się swoistym zakładnikiem lokalnych konserwatystów i ciążąca na nim presja doprowadzenia krakowskiej PO do sukcesu „Premiera z Krakowa” oznaczająca nie tylko stanowiska rządowe ale przede wszystkim wzrost znaczenia ludzi z jego kręgu – ustawiły go na przegranej pozycji.

To Rokita zawiódł. I Tuska i... to jest najważniejsze: własnych ludzi, których ambicje w większości przerastały ich możliwości. Zawiódł też siebie i to najbardziej – ale to temat na inne opowiadanie.
Rokita popadł w niebyt polityczny – ale konserwatyści szybko znaleźli zastępcę, którego walory, charakter, poglądy, pozycja, prezencja i w ogóle wszystko wydawało się być Rokitą II. Nie przypominam sobie by Jarosław Gowin tak szybko wykreowany na lokalnego lidera, zwłaszcza wobec całkowitej rozsypki „starej” grupy uniowolnościowców w jakiejkolwiek swojej wypowiedzi wyciągnął wnioski z klęski Rokity. Natomiast znając wewnętrzne stosunki w krakowskiej PO –  zauważyłam że jak szybko zapomniano o Rokicie, nie bez pewnej satysfakcji przejawianej w określeniu „bij mistrza”, tak szybko Gowin stał się takim samym zakładnikiem konserwatystów, dla których miał się stać, nie bez ich mocnego wsparcia,. spiritus movens ich własnego sukcesu.
I najwidoczniej był a może i jest nadal z takiego obrotu spraw zadowolony.
I to jest jego błąd.
Błąd, który postawił w trudnej sytuacji Donalda Tuska. Bo jeśli Donald Tusk wspiera działania ministra Gowina, to z pewnością nie może wspierać budowy frakcji politycznej we własnej partii. Dobro rządu i troska o jego wizerunek kontra dobro partii i troska o jej jedność.
Jak pogodzić obie sprawy?

Wracając do wypowiedzi Rafała Grupińskiego: na dwoje babka wróżyła.
Ano na dwoje. Bo nie wiemy czy Donald Tusk jako szef partii poświęci dobrego ministra w rządzie premiera Tuska, ułatwiając mu zajęcie się tworzeniem nowej prawicy. Czy też właśnie rozczarował się co do możliwości Jarosława Gowina, co w obu przypadkach oznacza, że Gowin w rządzie Tuska stał się zbędny.
Ale może też być inaczej – zważywszy na fakt, że delegatów na zjazdy lokalne wybierano dotąd przy dużym wpływie na owe wybory Grzegorza Schetyny – to przewidywana zmiana statutu partii pozwalająca na wybory szefa partii w drodze głosowania wszystkich jej członków – wsparcie krakowskich konserwatystów wciąż dość licznych, może mieć zasadniczy wpływ na decyzję Donalda Tuska i Jarosław Gowin może okazać się człowiekiem na tyle równoważącym skrzydło liberalne w PO, w całej, nie tylko krakowskiej PO, że poniedziałkowa SZCZERA rozmowa utrwali jedynie  status quo.

Snując tak sobie te rozważania uśmiecham się sama do siebie. Bo w gruncie rzeczy jest całkowicie obojętne, jak premier Tuska zachowa się wobec szefa PO Tuska. Każda jego decyzja, każda stawia go na pozycji wygranej.

Wystarczy tylko spojrzeć na cała sprawę z perspektywy Jarosława Gowina. Bo co? Pójdzie pchać te nie całkiem zamknięte przed nim drzwi do niepoważnej partii, w której on, RZECZYWISTY MINISTER PRAWDZIWEGO RZĄDU miałby zdać się na łaskę kabaretowego wodza partii miernot z PZProwskim rodowodem,  wyznaczającego kabaretowych „technicznych premierów?
Żarty na bok!
No chyba, ze zechce powtórzyć wariant Rokity – bardziej nawet Nelly niż Jana.

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (109)

Inne tematy w dziale Polityka