A się podbechtuja, jak na ZMPowskich zbiórkach! A rozgrzewają emocje, jak silniki PGRowskich traktorów. A grzeją autokary, jakby w 1968 na Politechnikę i Uniwersytet w Warszawie lub na stadion w Radomiu w 1976 jechali. A pod kościołami namawiają staruszków - bo to tylko 25 złotych w obie strony i obiadek będzie wliczony. A wrzeszczą kto jest trupem i kogo już nie ma. Bo oni są. Są i będą maszerować.
I ta pompatyczność, ten patos, to zadęcie, to wołanie o wolną Polskę (która im przecież tego spędu nie zabrania); państwo, którego nie ma, ale które im wygodne drogi zbudowało, żeby mogli bezpiecznie dojechać i iść po równych ulicach nóg sobie nie zwichnąwszy; i ten Bóg, Honor i Ojczyzna w służbę telewizji jednego zakonnika i paru polityków zaprzęgnięte...
Ech... Patrzę na ten cyrk, po którym sobie obiecują Bóg wie co...
Przyjadą. Przemaszerują. Pokrzyczą do zdarcia gardeł, jak już bywało, posłuchają i pooglądają z bliska paru wrzeszczących pajaców, co to im się zbawcami ojczyzny zdają i wsiądą upojeni własną odwagą, zachłyśnięci wrażeniami, wielkim światem, udziałem w czymś niezwykłym w całym ich szarym życiu, zzują w autokarach buty, by rozmasować obolałe nogi, wyciągną piersiówki lub zgoła butelki i „browarki” i dotelepią się zmordowani wysiłkiem, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku patriotycznego do swojej codzienności.
Świat im uciekł. Uciekły im ich własne dzieci i wnuki. Został im tylko ten ich „zbawiciel” i brednie, którymi są karmieni. I nawet jeśli wiedzą, że karmieni są tylko po to, by paru łobuzom swoimi głosami i pieniędzmi na różne „zbożne cele” zapewnić wspaniałe życie – to przecież poczucie „wtajemniczenia” w cos innego niż szarzyzna ich dni , wzniosłości, jakiej nigdy nie znali, obowiązku wobec państwa, którego nigdy nie wypełniali – ta swoista ekspiacja za minione życie obok życia większości – warte są ich złudzeń, że stali się kimś.
Marsz, jak marsz. Demonstracje, jak demonstracje. Odbędą się. Media będą miały temat i oglądalność, bo „może mnie pokażą”.
A większość nas pośmieje się przed telewizorami z bezczelnych kłamców i nieudaczników, którym się władza i wymuszanie bezprawia marzy.
I wszystkich po fajnie spędzonym dniu noc ułoży do snu.
To tyle o sprawach rozrywkowych.
Inny temat tak mi kołacze po głowie.
Czy zmiana jednej litery w nazwisku ma głębsze znaczenie? Jeśli JEST rzeczywistą zmianą?
Czy eliminuje ze spisów, list, poszukiwań, sprawdzania w kraju i poza jego granicami?
Pamiętacie, jak FYM przekręcił nazwisko Antoniego Macierewicza na MaciOrewicz zarzucając mu, ze jest agentem GRU i pracuje dla Moskwy?
A dwa dni temu w programie u Andrzeja Mrozowskiego Waldemar Kuczyński powiedział : MaciArewicz. Mrozowski go poprawił : MaciErewicz. Kuczyński na to: proszę mnie nie poprawiać panie redaktorze, wiem, co mówię MaciArewicz, znam go od tylu lat...
Hm....ten marsz przeciwko większości Polaków, przeciwko NAM.......?
Za CZYJE pieniądze?
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka