W bublu nadzieja.
Nadzieja , że „nie wszystek umrę”, że jeszcze coś zarobię, że pokażę , żem nie przegrał tej wiodącej pisowskiej konkurencji wciskania kitu za pieniądze.
Po wizycie Mitta Romneya w Polsce Polonia amerykańska pieniędzy już nie da i może nawet pączkiem nie poczęstować. Z mitu-kitu wciskanego Polakom w Ameryce, że wielki patriota, że mąż stanu, że postać numer jeden polskiej polityki, ze zbawiciel, ze antykomunista i samotny biały żagiel – został się jeno „Katajew”, zdecydowanie czerwony.
Binienda pokulił ogon i zwiał, żeby kompromitacji w polskiej prokuraturze uniknąć. Ten drugi z Australii, okazał się niewypałem kompletnym i nawet nazwisko po nim utonęło w smoleńskiej sztucznej mgle.
Ludzie się połapali, że z nich zakpiono.
Ile też można nakupić krzyżyków smoleńskich, ile książeczek autorstwa propagandystów zawodowych, płyt z kulturą wysoką niższą niż płot pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu, bzdurnych socjalistycznych produkcyjniaków Stankiewicz? Ile „bibuły” paszkwilanckiej w charakterze reklamy produktów można wcisnąć postmilicyjnemu towarzystwu wzajemnej adoracji na wieczorkach zapoznawczych w Klubach Gazety Polskiej? Ile można rozwieźć po Polsce towaru smoleńskiego po wsiach i mieścinach? Ile codziennie można wymusić kupowania egzemplarzy szmatławych gazet?
Ileż i jak długo „solidarnych 2010”. „Obrońców Krzyża” i dziesiątków stowarzyszeń oraz fundacji z Lechem Kaczyńskim, Smoleńskiem, Katyniem, Solidarnością w nazwie, da się utrzymać z tych groszy drobnych wysupływanych przez ostatnie dwa lata z portmonetek emeryckich?
W ilu miejscach w Polsce zechcą kolejny raz wypłacać, jeśli nie honoraria, to przynajmniej zwrot kosztów ubranym w czerń akwizytorom „smoleńskiej zdrady”?
Ile „Tóskobusów” da się w Polskę wypuścić wraz z wiktem i opierunkiem wrzeszczących kiboli w nich jadących – żeby się opłaciło?
Ile autokarów da się wynająć i zapchać buczącymi, brzuchatymi działaczami związkowymi i wysłać „w delegację” na uroczystości narodowe – żeby zysk z tego konkretny mieć?
Tak dobrze żarło i zdechło….
No więc co pozostało poza wyprawieniem pogrzebu?
„Piękny był pogrzeb, ludzie płakali” – nie, nie… na tym pogrzebie nikt nie płakał, bo jeszcze próbowano żałobników wycyckać, jeszcze do kupna zachęcano, że od dziś w Empikach za jedyne…. siedemdziesiąt, osiemdziesiąt złociszy…
„Kupujcie bubliczki, gorące bubliczki, gdy dacie rubliczki, nakarmię was,”
„A jak w tej złej dobie, zarobię coś sobie, to wielki bal zrobię, a ze mną wy, noc cała bez zmiany, od ściany do ściany, harmonia i tany, wciąż będą szły.”
Ech… BYŁ sobie taki jeden zespół parlamentarny…
/ i tu mój serdeczny uśmiech…/
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka