O bytach internetowych i bytach realnych – ciąg dalszy
Chodzi o inwektywę. Inwektywę, której celem jest wywyższenie się jej autora i poniżenie jej obiektu.
Autorzy pisowskiego chowu, lub dopiero do niego aspirujący, prześcigają się w tworzeniu wokół nazwisk Tusk i Komorowski zbitek dyskredytujących – jak „twardy jak karaluch”, „matoł”, „presydęt polakuf” „bul” „Komoruski”, „haratać w gałę” „Słońce Peru”. „ryży” itp. .itd.
Począwszy od przypadków, w których bezczelna głupota młodości miesza się z doskonałym wyczuciem skąd wieje wiatr potencjalnych korzyści i jak należy używać wazeliny, skutkując bełkotem kandydatów na karierowiczów – aż po teksty przemyślane z celowym i starannym doborem słów – trwa festiwal sprzedawania samych siebie z nadzieją, że „towar” zauważy wyraźnie określony kupiec. Kupiec, o którym wiadomo, że sam, albo jego subiekci są blisko, tuż…tuż…
Konstatujemy przeto z litościwym wzruszeniem ramion, że przedrzeźnianie Ojca Świętego i jego wysiłku, by mówić do nas, do Polaków, po polsku – jest dowqodem, że autoreklama jest ważniejsza od próby rozumienia używanych słów.
Zauważamy też celowe działania propagandystów udających owieczki blogowe, co to „obiektywizm” ponad wszystko nimi kieruje – bo to ich praca lub starania o nią.
W obu przypadkach widzimy nie byty internetowe – ale ludzi z krwi i kości. Z ich nadziejami, podejmowanymi decyzjami, metodami działań – obliczonymi nie na sukces internetowy – ale jak najbardziej realny, opłacalny, wymierny sukces życiowy.
Dla sprawiedliwego osądu dodajmy, że też są i tacy, którzy stanowią najbardziej komiczny przykład formułowania programowej niechęci, całkowicie bezinteresownej, przy równoczesnym prześmiesznym stawianiu samych siebie na piedestale. Jak autor poniższych słów*. Słów z których wynika, że skoro autor nie utrzymuje „aż tak bliskich kontaktów” z premierem Tuskiem – to jednak jakieś nie „aż tak bliskie”, ale bliskie, utrzymuje. No i to pozwala mu na twierdzenie „z pewnością”, że premier Tusk stracił „kolejne resztki powagi” – bez wyszczególnienia wszakże poprzednich, już przez premiera utraconych „resztek”.
I rzuca nasz komentator w przestrzeń bloga dramatyczne pytanie: „jak długo jeszcze?”, które winien przecież zadać samemu premierowi Tuskowi skoro nie „aż tak blisko”, ale go zna.
Wiem…wiem… polska języka, trudna języka…
Ale jeszcze trudniejsza jest „języka” myślenia po polsku.
A inwektywa, to coś, co zawsze więcej mówi o jej autorze niż o tym, w kogo jest wymierzona. I prezentuje człowieka – a nie wirtualny byt internetowy.
I jeśli autor inwektyw przegrywa, (a przegrywa zawsze z innym człowiekiem), jeśli zostaje odarty ze swojej autokracji, wizerunku tworzonego starannie, którym sam siebie ustawiał wysoko…wysoko…- jeśli rzeczywistość strąca go boleśnie na dno – to nie byt internetowy cierpi z powodu klęski i porażki, to nie byt internetowy przeżywa gorycz i wstyd upokorzenia – ale żywy człowiek.
*
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka